Wiersze znanych
Sortuj według:
Czartoryski Adam Jerzy Złota jesień
Według kobiecej wyobraźni
we dwoje w życiu zawsze raźniej,
choć nie wiadomo co się zdarzy,
przy wsparciu łacniej się odważyć.
Pani, gdy wieku jest słusznego,
a brak mężczyzny jej własnego,
tą prawdą nagle oświecona
pragnie wystąpić jako żona,
albo do pary być i razem.
Zmotywowana tym obrazem,
szuka już jawnie, nie z ukrycia,
by swą osłodzić jesień życia.
Lecz przed jesienią było lato.
Jak pani patrzy zatem na to,
że jeszcze wcześniej była wiosna...
Pani jesienią nie radosna...
W jesieni można być radosną,
gdy, co posiane dobrze wiosną
przez lato wzrasta i dojrzewa,
to i jesienią dusza śpiewa.
Wiosna dla pań to czas rodzenia.
Lato biologię nieco zmienia,
trud pielęgnacji im dokłada,
tym większy, jeśli pan przepada...
z powodu albo bez powodu
odchodzi, czyli daje chodu,
a pani chowa, pielęgnuje...
To całe lato jej zajmuje.
Dziecię, drobiazgiem będąc w wiośnie,
na schwał przez lato jej wyrośnie,
potem odchodzi... do swej wiosny.
Fakt ten dla pani mniej radosny,
bo jej minęło całe lato...
Cóż więc poradzić teraz na to,
że latem, zbyt zapracowana,
by sercem swym poszukać pana,
dostrzegła, że już jesień blisko,
może być zimno, drżąco, ślisko...
kto poda rękę, pójdzie razem?
Zmotywowana tym obrazem,
szuka już jawnie, nie z ukrycia,
chcąc ciepłą mieć swą jesień życia,
chce być z kimś, kto ma oczy jasne,
ciepłe i ufne... jak jej własne...
i umie z serca iskrą żaru
ogrzać jej jesień... bez umiaru
ona pokocha jego za to,
że umiał zmienić jesień... w lato.
Kocha, uśmiecha się, radosna,
w jej oczach znowu tamta wiosna...
a oczy ma znów młode, lśniące,
bo w sercu lato... znów gorące.
Ona już czuje i wie o tym,
że wraca do niej jej wiek złoty,
nowa chęć życia i ochota
i niech to będzie... jesień złota.
we dwoje w życiu zawsze raźniej,
choć nie wiadomo co się zdarzy,
przy wsparciu łacniej się odważyć.
Pani, gdy wieku jest słusznego,
a brak mężczyzny jej własnego,
tą prawdą nagle oświecona
pragnie wystąpić jako żona,
albo do pary być i razem.
Zmotywowana tym obrazem,
szuka już jawnie, nie z ukrycia,
by swą osłodzić jesień życia.
Lecz przed jesienią było lato.
Jak pani patrzy zatem na to,
że jeszcze wcześniej była wiosna...
Pani jesienią nie radosna...
W jesieni można być radosną,
gdy, co posiane dobrze wiosną
przez lato wzrasta i dojrzewa,
to i jesienią dusza śpiewa.
Wiosna dla pań to czas rodzenia.
Lato biologię nieco zmienia,
trud pielęgnacji im dokłada,
tym większy, jeśli pan przepada...
z powodu albo bez powodu
odchodzi, czyli daje chodu,
a pani chowa, pielęgnuje...
To całe lato jej zajmuje.
Dziecię, drobiazgiem będąc w wiośnie,
na schwał przez lato jej wyrośnie,
potem odchodzi... do swej wiosny.
Fakt ten dla pani mniej radosny,
bo jej minęło całe lato...
Cóż więc poradzić teraz na to,
że latem, zbyt zapracowana,
by sercem swym poszukać pana,
dostrzegła, że już jesień blisko,
może być zimno, drżąco, ślisko...
kto poda rękę, pójdzie razem?
Zmotywowana tym obrazem,
szuka już jawnie, nie z ukrycia,
chcąc ciepłą mieć swą jesień życia,
chce być z kimś, kto ma oczy jasne,
ciepłe i ufne... jak jej własne...
i umie z serca iskrą żaru
ogrzać jej jesień... bez umiaru
ona pokocha jego za to,
że umiał zmienić jesień... w lato.
Kocha, uśmiecha się, radosna,
w jej oczach znowu tamta wiosna...
a oczy ma znów młode, lśniące,
bo w sercu lato... znów gorące.
Ona już czuje i wie o tym,
że wraca do niej jej wiek złoty,
nowa chęć życia i ochota
i niech to będzie... jesień złota.
Czartoryski Adam Jerzy Zmiana dób
Mężczyzna winien mieć zasoby
rozliczne tak, jak drobny drób.
Przez wszystkie swego życia doby
czuć o pólnocy zmianę dób.
Mężczyzna winien mieć kochanki,
mówić: co możesz, dla mnie zrób
poprzez wieczory, noce, ranki.
A o północy ? Zmiana dób.
Mężczyzna winien mieć zasady
i umieć milczeć, niby grób.
Mieć mnóstwo Pań, nie od parady
i o północy, zmianę dób.
Mężczyzna więcej ma uznania,
gdy dzielny z Panią w każdej z prób.
Doba tak krótką do kochania ...
Bo o północy, zmiana dób.
Mężczyzna winien się nie zmienić,
nawet, gdy radzą : w coś się wrób.
To nie powinien się ożenić.
Wszak o północy zmiana dób.
Co zatem robić ma mężczyzna,
z Panią, która już wzięła ślub?
Podpowiem, dla mnie nie pierwszyzna,
gdy o północy ... Zmiana dób.
rozliczne tak, jak drobny drób.
Przez wszystkie swego życia doby
czuć o pólnocy zmianę dób.
Mężczyzna winien mieć kochanki,
mówić: co możesz, dla mnie zrób
poprzez wieczory, noce, ranki.
A o północy ? Zmiana dób.
Mężczyzna winien mieć zasady
i umieć milczeć, niby grób.
Mieć mnóstwo Pań, nie od parady
i o północy, zmianę dób.
Mężczyzna więcej ma uznania,
gdy dzielny z Panią w każdej z prób.
Doba tak krótką do kochania ...
Bo o północy, zmiana dób.
Mężczyzna winien się nie zmienić,
nawet, gdy radzą : w coś się wrób.
To nie powinien się ożenić.
Wszak o północy zmiana dób.
Co zatem robić ma mężczyzna,
z Panią, która już wzięła ślub?
Podpowiem, dla mnie nie pierwszyzna,
gdy o północy ... Zmiana dób.
Czartoryski Adam Jerzy Zmieniłeś
Wytęskniłeś, wymyśliłeś
i tak bardzo mnie zmieniłeś,
choć nigdy przy mnie nie byłeś.
Pozbawiłeś mnie imienia,
tożsamości i istnienia.
Obudziłeś nowe chcenia.
Gdy zwątpiłam, uwierzyłam.
W twych obłokach myśli byłam,
lecz się jeszcze nie spełniłam.
Zwielokrotniasz serca bicia.
W latach mej jesieni życia,
Ty wyrywasz mnie z ukrycia.
Przez nieznajomego Pana
cała jestem... zawikłana...
Przed lusterkiem... zadumana.
Chwil od ciebie wypatruję,
twą upartość też szanuję.
Nie do końca wiem... co czuję...
Nie wiem, może w śnie twym byłam.
Wiem, twych pragnień nie spełniłam.
Przychodziłam... odchodziłam.
Duch się mocno trzymał ciała,
jakbym chciała i się bała...
Taka drżąca jestem cała.
Bywam też pod twą osłoną,
choć nie jestem tobie żoną.
Przeznaczoną... wymyśloną.
Dziś nie wiemy, czym, co będzie,
jaki los się dla nas przędzie...
Może zginę w tym rozpędzie.
W twoją stronę wciąż spozieram,
nie wiem, gubię coś, czy zbieram...
nie wiem, żyję, czy umieram.
Nieświadoma, w mych pragnieniach,
w mych kolejnych przemienieniach,
odnajduję się w marzeniach.
Duch rozrywa me marzenia.
Pewność ich w niepewność zmienia
granicą... onieśmielenia.
i tak bardzo mnie zmieniłeś,
choć nigdy przy mnie nie byłeś.
Pozbawiłeś mnie imienia,
tożsamości i istnienia.
Obudziłeś nowe chcenia.
Gdy zwątpiłam, uwierzyłam.
W twych obłokach myśli byłam,
lecz się jeszcze nie spełniłam.
Zwielokrotniasz serca bicia.
W latach mej jesieni życia,
Ty wyrywasz mnie z ukrycia.
Przez nieznajomego Pana
cała jestem... zawikłana...
Przed lusterkiem... zadumana.
Chwil od ciebie wypatruję,
twą upartość też szanuję.
Nie do końca wiem... co czuję...
Nie wiem, może w śnie twym byłam.
Wiem, twych pragnień nie spełniłam.
Przychodziłam... odchodziłam.
Duch się mocno trzymał ciała,
jakbym chciała i się bała...
Taka drżąca jestem cała.
Bywam też pod twą osłoną,
choć nie jestem tobie żoną.
Przeznaczoną... wymyśloną.
Dziś nie wiemy, czym, co będzie,
jaki los się dla nas przędzie...
Może zginę w tym rozpędzie.
W twoją stronę wciąż spozieram,
nie wiem, gubię coś, czy zbieram...
nie wiem, żyję, czy umieram.
Nieświadoma, w mych pragnieniach,
w mych kolejnych przemienieniach,
odnajduję się w marzeniach.
Duch rozrywa me marzenia.
Pewność ich w niepewność zmienia
granicą... onieśmielenia.
Czartoryski Adam Jerzy Znajdowanie Boga
Pułkownik-ksiądz Sławomir żarski.
To szafarz Nieba. Bardzo dziarski.
Jak dzielni, wierni ci pielgrzymi!
Złom autokaru po nich dymi,
bo zakazana górska droga
najlepszą była im do Boga.
I cud się zdarzył, masz pojęcie!
Bóg wyszedł po nich...Na zakręcie
drogi, po której tam jechali.
Znaleźli Go, bo Go szukali.
W Bibli pisano o tym, wiecie,
szukajcie Go, to Go znajdziecie!
Prezydent także tam poleciał...
Mówi, że przedtem nic nie wiedział,
bo gdyby wiedział, może zatem
w autobus wsiadłby... Razem z bratem.
By Boga szukać bez ryzyka
zaprosiłby tam też Rydzyka
i jeszcze paru oficjeli,
co bardzo by do Boga chcieli.
Lecz nie zdążyli na tę próbę
dlatego mamy dziś żałobę.
Autobus na to jest zbyt mały,
by zmieścił się tam mohair cały.
Może jest ta żałoba w domu,
bo tylu jeszcze oszołomów?
W płomieniach śmierć drogą do Pana.
Taką jest prawda tu poznana.
Trzeba się zatem zgodzić z władzą,
zrobić, jak ich duchowni radzą.
Ułatwić im do Boga drogę.
Cało krajową wszcząć pożogę.
Niech ogień wielki ich oczyści!
Do Nieba, Boscy Komuniści!
Tak się narodom bajki baja...
Nie przejmuj się, to zwykłe jaja.
To szafarz Nieba. Bardzo dziarski.
Jak dzielni, wierni ci pielgrzymi!
Złom autokaru po nich dymi,
bo zakazana górska droga
najlepszą była im do Boga.
I cud się zdarzył, masz pojęcie!
Bóg wyszedł po nich...Na zakręcie
drogi, po której tam jechali.
Znaleźli Go, bo Go szukali.
W Bibli pisano o tym, wiecie,
szukajcie Go, to Go znajdziecie!
Prezydent także tam poleciał...
Mówi, że przedtem nic nie wiedział,
bo gdyby wiedział, może zatem
w autobus wsiadłby... Razem z bratem.
By Boga szukać bez ryzyka
zaprosiłby tam też Rydzyka
i jeszcze paru oficjeli,
co bardzo by do Boga chcieli.
Lecz nie zdążyli na tę próbę
dlatego mamy dziś żałobę.
Autobus na to jest zbyt mały,
by zmieścił się tam mohair cały.
Może jest ta żałoba w domu,
bo tylu jeszcze oszołomów?
W płomieniach śmierć drogą do Pana.
Taką jest prawda tu poznana.
Trzeba się zatem zgodzić z władzą,
zrobić, jak ich duchowni radzą.
Ułatwić im do Boga drogę.
Cało krajową wszcząć pożogę.
Niech ogień wielki ich oczyści!
Do Nieba, Boscy Komuniści!
Tak się narodom bajki baja...
Nie przejmuj się, to zwykłe jaja.