Wiersze znanych
Sortuj według:
Żmichowska Narcyza
Pierwszem - zielona wiosna,
Drugiem - tęsknota miłosna,
Modlitwa - niebo jest trzecie,
Czwarte - pieśń słowy Bożemi,
Piąte - sam nieba krąg siny,
A szóste - uśmiech dziewczyny,
Co jest aniołem na ziemi.
A siódme - wszystko, och! społem,
Sześć nieb, och! niczem niestety,
Bo to jest miłość kobiety,
Co jest twej duszy aniołem.
Drugiem - tęsknota miłosna,
Modlitwa - niebo jest trzecie,
Czwarte - pieśń słowy Bożemi,
Piąte - sam nieba krąg siny,
A szóste - uśmiech dziewczyny,
Co jest aniołem na ziemi.
A siódme - wszystko, och! społem,
Sześć nieb, och! niczem niestety,
Bo to jest miłość kobiety,
Co jest twej duszy aniołem.
Zieliński Wiesław W duszy wspaniale...
Równie wspaniałe sentymenta głosi,
Miłość, co szczęsne przeznaczenie darzy,
Szacunek wszczyna, a cnota kojarzy.
Miłość, co szczęsne przeznaczenie darzy,
Szacunek wszczyna, a cnota kojarzy.
Zegadłowicz Emil Przywitanie
Po tak długich miesiącach
po tak strasznej rozłące
jakie oczy masz modre,
jakże usta gorące!
Więc to prawda!, więc jesteś, ?
więc dotykam Cię żywą,
istniejącą jak życie
i jak życie prawdziwą, ?
Klękam, stopy Twe kładę
na mą głowę schyloną
palce moje są zimne
myśli huczą i płoną
Klękasz drżąca koło mnie
modlimy się do siebie
staliśmy się bogami
zamieszkaliśmy w niebie -
po tak strasznej rozłące
jakie oczy masz modre,
jakże usta gorące!
Więc to prawda!, więc jesteś, ?
więc dotykam Cię żywą,
istniejącą jak życie
i jak życie prawdziwą, ?
Klękam, stopy Twe kładę
na mą głowę schyloną
palce moje są zimne
myśli huczą i płoną
Klękasz drżąca koło mnie
modlimy się do siebie
staliśmy się bogami
zamieszkaliśmy w niebie -
Zagajewski Adam Ciepły deszcz
Wieczorem, w obcym mieście, szedłem
ulicą, która nie miała imienia.
Coraz głębiej zanurzałem się w obcość,
w gęstą wiosnę, po stopniach kamiennych.
Padał ciepły deszcz i ptaki śpiewały
cicho; czułość była w ich głosach dalekich.
Syreny statków płakały w porcie,
żegnając się z ziemią znajomą.
W otwartych szeroko oknach kamienic
stały postaci ze snów moich i twoich,
i wiedziałem, że idę w przyszłość, w epokę
minioną, jak pielgrzym do Rzymu.
ulicą, która nie miała imienia.
Coraz głębiej zanurzałem się w obcość,
w gęstą wiosnę, po stopniach kamiennych.
Padał ciepły deszcz i ptaki śpiewały
cicho; czułość była w ich głosach dalekich.
Syreny statków płakały w porcie,
żegnając się z ziemią znajomą.
W otwartych szeroko oknach kamienic
stały postaci ze snów moich i twoich,
i wiedziałem, że idę w przyszłość, w epokę
minioną, jak pielgrzym do Rzymu.