
Bolesław
Leśmian
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Leśmian Bolesław W nicość śnią...
Poistniały czerwienie na niebiosów uboczu -
Poistniały dla nikogo, samym sobie raczej - wbrew...
I nie umiem powiedzieć, skąd uległość mych oczu
Tym zarysom drzew na chmurze... Trzebaż oczom takich drzew?...
Wiem, że muszę wypatrzeć w nicość śniącą się drogę.
Odchodzimy gdzieś co chwila i co chwila brak nam lic...
I nie mogę cię pieścić i nie pieścić nie mogę -
Tylko patrzę w zmierzch za tobą i nie pragnę widzieć nic.
Usta twoje - daleko! Usta twoje - tak blisko!
Serce w żalu zatwardziałe do rąk białych weź i złam!
Czy pamiętasz ów ogród - płot wysoki - mgłę niską?
Mgła - to człowiek niepotrzebny, snem mi równy - taki sam!
Coś tam o nas przez liście zaszeptało do cienia -
Potoczyło się po drzewach - zrozumiało nas - i lśni
W ustach twoich - tkwi chłodna odrobina znużenia -
Więc pójdziemy do ogrodu! Poszukamy zmarłych dni!
Jest tam ścieżka znajoma - i jest drzewo za bramą.
Czy pamiętasz, jak się idzie? Trzeba minąć cały świat!
Wdziej tę suknię, co wtedy!... Włosy uczesz tak samo!
I pójdziemy do ogrodu... Ty idź - pierwsza... Pójdę w ślad...
Poistniały dla nikogo, samym sobie raczej - wbrew...
I nie umiem powiedzieć, skąd uległość mych oczu
Tym zarysom drzew na chmurze... Trzebaż oczom takich drzew?...
Wiem, że muszę wypatrzeć w nicość śniącą się drogę.
Odchodzimy gdzieś co chwila i co chwila brak nam lic...
I nie mogę cię pieścić i nie pieścić nie mogę -
Tylko patrzę w zmierzch za tobą i nie pragnę widzieć nic.
Usta twoje - daleko! Usta twoje - tak blisko!
Serce w żalu zatwardziałe do rąk białych weź i złam!
Czy pamiętasz ów ogród - płot wysoki - mgłę niską?
Mgła - to człowiek niepotrzebny, snem mi równy - taki sam!
Coś tam o nas przez liście zaszeptało do cienia -
Potoczyło się po drzewach - zrozumiało nas - i lśni
W ustach twoich - tkwi chłodna odrobina znużenia -
Więc pójdziemy do ogrodu! Poszukamy zmarłych dni!
Jest tam ścieżka znajoma - i jest drzewo za bramą.
Czy pamiętasz, jak się idzie? Trzeba minąć cały świat!
Wdziej tę suknię, co wtedy!... Włosy uczesz tak samo!
I pójdziemy do ogrodu... Ty idź - pierwsza... Pójdę w ślad...
Leśmian Bolesław Wyruszyła dusza ...
Wyruszyła dusza w drogę... Dzwonią w dzwony.
"Gdzie są teraz moje sady? Gdzie moje schrony?
Zawołały wszystkie lasy, pełne motyli:
"Spocznij, duszo, w naszym cieniu - nie zwlekaj chwili!"
"Jakże mogę w waszym cieniu spocząć niezwłocznie,
Kiedy sama jestem cieniem, gdzie nikt nie spocznie!"
Zawołała wonna łąka, zalśniona rosą:
"Koś mnie sobie na użytek złocistą kosą!"
"Jakże mogę ciebie kosić, łąko zielona -
Kiedy sama kosą śmierci jestem skoszona!"
I zawołał Bóg zjawiony: "Miłuj mnie w niebie
Gdzie radością niecierpliwy czekam na ciebie!"
"Jakże mogę cię miłować w szczęścia pobliżu,
Gdym smutnego pokochała niegdyś na krzyżu?"
Pozbawiłem ciebie świata i sosen z boru,
Byś nie miała, oprócz Boga, nic do wyboru!"
"Zagnałeś mnie z krasnych maków w ciemność mogiły, -
Gdzieżeś ukrył owe miecze, co mnie zabiły?"
"Nie ukryłem owych mieczy, mam je przy boku,
Jeno zechciej - nieszczęśliwa - spocząć w obłoku!"
"Jakże spocznę w twym obłoku - z ziemia w rozłące,
Kiedym lasom odmówiła i mojej łące!"
"Otrzyj oczy zapłakane szat moich bielą,
A rozkażę mym aniołom - niech cię weselą!"
"Jakże mogę się weselić z tobą w przestworze,
Kiedy śmierci twej pożądam - Boże, mój Boże!"
I zamilkli i patrzyli nawzajem w oczy -
A ponad nim i ponad nią wieczność się toczy.
"Gdzie są teraz moje sady? Gdzie moje schrony?
Zawołały wszystkie lasy, pełne motyli:
"Spocznij, duszo, w naszym cieniu - nie zwlekaj chwili!"
"Jakże mogę w waszym cieniu spocząć niezwłocznie,
Kiedy sama jestem cieniem, gdzie nikt nie spocznie!"
Zawołała wonna łąka, zalśniona rosą:
"Koś mnie sobie na użytek złocistą kosą!"
"Jakże mogę ciebie kosić, łąko zielona -
Kiedy sama kosą śmierci jestem skoszona!"
I zawołał Bóg zjawiony: "Miłuj mnie w niebie
Gdzie radością niecierpliwy czekam na ciebie!"
"Jakże mogę cię miłować w szczęścia pobliżu,
Gdym smutnego pokochała niegdyś na krzyżu?"
Pozbawiłem ciebie świata i sosen z boru,
Byś nie miała, oprócz Boga, nic do wyboru!"
"Zagnałeś mnie z krasnych maków w ciemność mogiły, -
Gdzieżeś ukrył owe miecze, co mnie zabiły?"
"Nie ukryłem owych mieczy, mam je przy boku,
Jeno zechciej - nieszczęśliwa - spocząć w obłoku!"
"Jakże spocznę w twym obłoku - z ziemia w rozłące,
Kiedym lasom odmówiła i mojej łące!"
"Otrzyj oczy zapłakane szat moich bielą,
A rozkażę mym aniołom - niech cię weselą!"
"Jakże mogę się weselić z tobą w przestworze,
Kiedy śmierci twej pożądam - Boże, mój Boże!"
I zamilkli i patrzyli nawzajem w oczy -
A ponad nim i ponad nią wieczność się toczy.
Leśmian Bolesław Zwoływali się s...
Zwoływali się surmą na wrzawę-zabawę,
A jam gadał z mogiłą...
Wszyscy na koń już siedli, by jechać po sławę,
Lecz mnie z nimi nie było.
Sny moje zaniedbane marnieją w dolinie...
Weź pług w dłonie i oraj!
Płynie życie bez jutra, a w ślad za nim płynie
Moje życie - bez wczoraj!
A jam gadał z mogiłą...
Wszyscy na koń już siedli, by jechać po sławę,
Lecz mnie z nimi nie było.
Sny moje zaniedbane marnieją w dolinie...
Weź pług w dłonie i oraj!
Płynie życie bez jutra, a w ślad za nim płynie
Moje życie - bez wczoraj!
Leśmian Bolesław Szczęście
Coś srebrnego dzieje się w chmur dali.
Wicher do drzwi puka, jakby przyniósł list.
Myśmy długo na siebie czekali.
Jaki ruch w niebiosach! Słyszysz burzy świst?
Ty masz duszę gwiezdną i rozrzutną.
Czy pamiętasz pośpiech pomieszanych tchnień?
Szczęście przyszło. Czemuż nam tak smutno,
że przed jego blaskiem uchodzimy w cień?...
Czemuż ono w mroku szuka treści
I rozgrzesz nicość, i zatraca kres?
Jego bezmiar wszystko w sobie zmieści
Oprócz mego lęku, oprócz twoich łez...
Wicher do drzwi puka, jakby przyniósł list.
Myśmy długo na siebie czekali.
Jaki ruch w niebiosach! Słyszysz burzy świst?
Ty masz duszę gwiezdną i rozrzutną.
Czy pamiętasz pośpiech pomieszanych tchnień?
Szczęście przyszło. Czemuż nam tak smutno,
że przed jego blaskiem uchodzimy w cień?...
Czemuż ono w mroku szuka treści
I rozgrzesz nicość, i zatraca kres?
Jego bezmiar wszystko w sobie zmieści
Oprócz mego lęku, oprócz twoich łez...