Stolat.pl

Leśmian Bolesław

Bolesław
Leśmian

1970-01-01 - 1970-01-01

Sortuj według:

Leśmian Bolesław Niebo przyćmione

Niebo przyćmione, niebo wieczorne
Samochcąc płynie przez moje oczy...
Piersi bezsenne i bezoporne
Pieszczota zmierzchu nuży i tłoczy.

O, teraz snuć się cieniem po gaju,
Ducha wśród sosen w szkarłat rozjarzyć,
U twojej wrótni, na twym rozstaju
Samemu sobie - snem się wydarzyć!

Na skroń kalinom, ujrzanym w dali,
Paść złotym kurzem w purpur pożodze -
I nie odróżnić ust twych korali
Od owych kalin na owej drodze!

I nie odróżnić twoich warkoczy
Od brzóz, weśnionych w głębie jeziorne...
Samochcąc płynie przez moje oczy
Niebo przyćmione, niebo wieczorne...
więcej

Leśmian Bolesław Anioł

Czemu leciał tak nisko ten anioł, ten duch,
Sięgający piersiami skoszonego siana?
Wiatr rozgarniał mu szkrzydeł świeżący się puch,
A od kurzu miał ciemne, jak murzyn, kolana...

Włos jego - hartowana w niekochaniu miedź!
Oczy płoną, miłosnym nieskalane szałem !
Snem wezbrała mu w skrzydłach niewiadoma płeć,
Kiedy lecąc, sam siebie przemilczał swym ciałem...

Możem zbyt go zobaczył lub uwierzył zbyt,
Bo w niechętnej zadumie przystanął w pół drogi...
I znów w oczach mu błysnął nieczytelny świt,
Gdy do lotu pierś tężył i prostował nogi.

Rosa mu jeszcze zziębła na wargach, a on
Już piętrami swych skrzydeł ku niebu się wzbielił
I ogrom ciała oddał bezmiarom na strwon,
A jam się do niebiosów wówczas onieśmielił...

Odtąd gdy wchodzę z tobą w umówiony park,
Gdzie światła księżycowe do stóp nam się łaszą -
W twych wargach szukam jego przemilczanych warg
I nie wiem, co się dzieje z ta miłością naszą?...
więcej

Leśmian Bolesław Śnigrobek

Kiedy las od ukąszeń zmór drzewnych pożółciał,
Śnigrobek, błękitnawo zapatrzony w paproć -
Wędrownie się zazłocił - z dali w dal - po dwakroć,
Aż się wsnuł do krainy półduchów i półciał.

Tam ukochał przestwornie mgłę - nierozeznawkę,
Co się na wznak - uśmiecha, a na klęczkach - ginie,
Albo się uwysmukla - podobna dziewczynie,
Która los w snach zgubiła, jak pusta zabawkę.

Mgła rzekła: "Ust mych przyszłość - z bzu się nie wyzwoli!
Prócz deszczu - nie mam w kwiatach innego dorobku...
kochaj mnie w mej pośmiertnej za grobem niedoli,
Bom bez niej - nie ta sama... Sprawdź mój czar, Śnigrobku!" -

I rzekł na to Śnigrobek: Niech nicość nam sprzyja!
Tak mi modro, dziś z tobą!... Łzy - oddaj aniołom.
Wszelka radość jest w końcu tyleż, co niczyja...
W urojonych ogrodach znajdź mnie i oszołom!" -

Szołomiła mu usta, obłąkała ręce
A on tulił cud chwiejny i czar jej nieścisły -
I patrzał w zakochane mglistości dziewczęce,
Gdzie obok żądzy śmierci - wrą pieszczot domysły.

I ginąc od nadmiaru mgły w czujnym objęciu
Wpośród złotawych przyćmień i błękitnych zadym -
Skonał wreszcie - posłuszny temu wniebowzięciu,
Które przez sen zawdzięczał - fioletom bladym.

Czas się włóczył po drzewach. Noc przyszła - żałobna.
Cienie wszystkich umarłych - ubożuchno szare -
Pochowały Śmigrobka na wieczną niewiarę -
We wszystkich grobach naraz i w każdym - z osobna.

Mgła mu w trumnę skrzystego nawrzucała nieba,
A wszechświat, co już stał się czymś w rodzaju mitu -
Ożywiony pogrzebem - pomyślał co trzeba
Zmienić cel nieistnienia i miejsce - niebytu.

Więc - choć ktoś go do mgławic i dróg mlecznych przykuł -
On, wstrząsając łańcuchy przeznaczeń bez treści -
Śnił, że w drogę wyrusza, jak rdzawy wehikuł,
Zbłąkany w złotym wnętrzu zamierzchłej powieści.
więcej

Leśmian Bolesław Srebroń

Nastała noc, spragniona wymian
Mroku na dreszcze w półśnie rosy.
Dąb bałwochwalczo wierzy w Tymian,
We wpływ Tymianu - na niebiosy.

Światła na trawie mrą pokotem -
Śmierć świateł wzrusza leśne knieje.
Północ przedawnia się pod płotem,
A płot - przyszłością gwiazd srebrnieje.

Gdzie jest bezdroże? A gdzie - droga?
Gdzie - dech po śmierci? Ból - po zgonie?
Więc nie ma tchu i nie ma Boga?
I nie ma nic - a księżyc płonie?

Księżyc to - wioska ogromniasta,
Gdzie ciszę ciuła brat mój - Srebroń,
Co siebie własnym snem przerasta,
Więc mu istnienia w srebrze - nie broń!

To - niepoprawny Istnieniowiec!
Poeta! Znawca mgły i wina.
Nadskakujący snom - manowiec,
Wieczności śpiewna krzątanina.

W sieć rymów łowi srebrne myszy,
I srebrny chwast i srebrną jabłoń -
I rzuca strzępy srebrnej ciszy
Na księżycową błoń czy prabłoń...

"Śmierci! - powiada - Mrok nas słyszy!
Nie śmiej się w niebo i nie błaznuj!" -
I rzuca strzępy modrej ciszy
Na księżycowy znój czy praznój...

"Jam ten - powiada - co mgłą dyszy
I wie, że Bóg to - łza i zamieć!" -
I rzuca strzępy złotej ciszy
Na księżycową miedź czy pramiedź...

Pełno tam dolin, wzgórz, bajorów,
Modrych rozwiśleń i udniestrzeń,
I niby scena bez aktorów,
Rozpacza pusta w świetle przestrzeń.

I szepce Srebroń w dal znikomą:
Nie samym świtałem mrok się żywi -
Wszyscy jesteśmy nieszczęśliwi,
Lecz po co srebrnieć? - Nie wiadomo...

Nim śmierć w źdźbło mroku przeistoczy
Pomysł mych łez - i zarys ducha -
Niech mi gwiazdami spyla oczy
Nicości złota
rozsypucha!" -

I gdy tak mówi - nicość właśnie
Kłami połyska - zła i szczera -
I jeszcze jedna gwiazda gaśnie -
I jeszcze jeden Bóg umiera.
więcej
Wykonanie: SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z regulaminem, aby dowiedzieć się więcej. Akceptuję