Wiersze znanych
Sortuj według:
Czartoryski Adam Jerzy Status V ( Limery...
W niektórych tyle jest przymusu,
że żyć nie mogą bez statusu.
Czołgają się, pochlebstwa prawią,
i nawet dupy swej nadstawią ...
Więc ja się śmieję z tego musu.
że żyć nie mogą bez statusu.
Czołgają się, pochlebstwa prawią,
i nawet dupy swej nadstawią ...
Więc ja się śmieję z tego musu.
Czartoryski Adam Jerzy
Czy człowiek zawsze siebie słucha ?
Czy zawsze słyszy myśli swoje,
czy, uwiązany do łańcucha,
toczy o swoją wolność boje ?
W takiej wolności, na łańcuchu
jazgocze każdy pies przy budzie.
Mam pełno w głowie, w każdym uchu,
jazgotu, który czynią ludzie ...
Ja, zamiast zgiełku, mediów szumu,
odnaleźć chciałbym to, co we mnie
może kropelką być rozumu ...
Znaleźć byłoby ją przyjemnie.
We mnie też łańcuch uwiązania ...
Sprawy codzienne, inni ludzie
i zamiast marszu, więcej stania.
Jak przysłowiowy pies przy budzie.
Są dni, gdy łańcuch sie napina,
lecz nie mam mocy go zerwania.
Moc. Nie jedyna to przyczyna ...
Różne są uwarunkowania.
Zawsze są wokół inni ludzie.
Jedni są szczerzy, inni nużą ...
Ja też, w codziennym, zwykłym trudzie
tak służę, jak mi inni służą.
W drobince rozumnej mądrości
- mądrość, to rzecz, co nie jest krucha -
odkrywam, ile mam wolności ...
Tyle wolności, co łańcucha.
Czy zawsze słyszy myśli swoje,
czy, uwiązany do łańcucha,
toczy o swoją wolność boje ?
W takiej wolności, na łańcuchu
jazgocze każdy pies przy budzie.
Mam pełno w głowie, w każdym uchu,
jazgotu, który czynią ludzie ...
Ja, zamiast zgiełku, mediów szumu,
odnaleźć chciałbym to, co we mnie
może kropelką być rozumu ...
Znaleźć byłoby ją przyjemnie.
We mnie też łańcuch uwiązania ...
Sprawy codzienne, inni ludzie
i zamiast marszu, więcej stania.
Jak przysłowiowy pies przy budzie.
Są dni, gdy łańcuch sie napina,
lecz nie mam mocy go zerwania.
Moc. Nie jedyna to przyczyna ...
Różne są uwarunkowania.
Zawsze są wokół inni ludzie.
Jedni są szczerzy, inni nużą ...
Ja też, w codziennym, zwykłym trudzie
tak służę, jak mi inni służą.
W drobince rozumnej mądrości
- mądrość, to rzecz, co nie jest krucha -
odkrywam, ile mam wolności ...
Tyle wolności, co łańcucha.
Asnyk Adam Dzieje piosenki
Narodziła się w duszy poety
W łez mroku,
Wywołana miłością kobiety,
Jako tęcza na marzeń obłoku;
Śpiewnych dźwięków odziana sukienką,
Drgnieniem serca dobyta z nicości,
Przyszła na świat naiwną piosenką
Miłości.
Upajała melodyjnym tchnieniem
Pierś młodą
I nad starców rozwianym marzeniem
Słodkich wspomnień jaśniała pogodą;
Wzgórza brzmiały jej rozkosznym echem,
Przedrzeźniali ją faunowie leśni,
Płoche nimfy wtórzyły z uśmiechem
Tej pieśni.
Przeszły wieki świeżości młodzieńczej
I krasy -
Nikt się teraz różami nie wieńczy,
Wchodząc z troską codzienną w zapasy;
Nie słuchają już nimf co na łące
I nie wtórzą piosnkom w wieczór letni;
Zagłuszyły dziś burze huczące
Głos fletni.
Jednak pieśń ta, starodawna, grecka,
Wciąż wraca!
Nieśmiertelnym swym uśmiechem dziecka
Chmurne niebo nad ziemią wyzłaca,
Wraca z każdą serc i wieków wiosną,
Pełna dziwnej, niespożytej siły
I roztacza wkoło woń miłosną
Z mogiły.
W łez mroku,
Wywołana miłością kobiety,
Jako tęcza na marzeń obłoku;
Śpiewnych dźwięków odziana sukienką,
Drgnieniem serca dobyta z nicości,
Przyszła na świat naiwną piosenką
Miłości.
Upajała melodyjnym tchnieniem
Pierś młodą
I nad starców rozwianym marzeniem
Słodkich wspomnień jaśniała pogodą;
Wzgórza brzmiały jej rozkosznym echem,
Przedrzeźniali ją faunowie leśni,
Płoche nimfy wtórzyły z uśmiechem
Tej pieśni.
Przeszły wieki świeżości młodzieńczej
I krasy -
Nikt się teraz różami nie wieńczy,
Wchodząc z troską codzienną w zapasy;
Nie słuchają już nimf co na łące
I nie wtórzą piosnkom w wieczór letni;
Zagłuszyły dziś burze huczące
Głos fletni.
Jednak pieśń ta, starodawna, grecka,
Wciąż wraca!
Nieśmiertelnym swym uśmiechem dziecka
Chmurne niebo nad ziemią wyzłaca,
Wraca z każdą serc i wieków wiosną,
Pełna dziwnej, niespożytej siły
I roztacza wkoło woń miłosną
Z mogiły.
Barańczak Stanisław Gdyby nie ludzie
Gdyby nie ludzie, gdyby nie istnieli
tak natrętnie, ze swoim łupieżem, paranoją,
wystrzępionymi spodniami, antysemityzmem,
kłopotami w pracy, trwałą ondulacją, skłonnością
do uproszczeń i zadyszki, gdyby wcale
nie trzeba ich było poznawać, przecierających zamglone
okulary, wycierających zamaszyście
buty
straszne dziś błoto, ocierających
bezsilną łzę, gdyby nie otwierali przed każdym
tak od razu swoich otłuszczonych serc i wyszmelcowanych teczek
z przetatymi na zgięciach papierami chwileczkę
gdzie ja podziałem to zaświadczenie, gdyby
w ogóle ich nie było, tych zanadto
takich samych i nadmiernie
odmiennych światów z podwyższonym
ciśnieniem, z wygórowanymi
żądaniami panie musisz mi pomóc, zbyt głośno
mówiących, zbyt naocznie
żywych, zbyt dotkliwie
ludzkich,
o ile łatwiej by się mówiło nic co ludzkie nie jest
Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu, 1980&"
tak natrętnie, ze swoim łupieżem, paranoją,
wystrzępionymi spodniami, antysemityzmem,
kłopotami w pracy, trwałą ondulacją, skłonnością
do uproszczeń i zadyszki, gdyby wcale
nie trzeba ich było poznawać, przecierających zamglone
okulary, wycierających zamaszyście
buty
straszne dziś błoto, ocierających
bezsilną łzę, gdyby nie otwierali przed każdym
tak od razu swoich otłuszczonych serc i wyszmelcowanych teczek
z przetatymi na zgięciach papierami chwileczkę
gdzie ja podziałem to zaświadczenie, gdyby
w ogóle ich nie było, tych zanadto
takich samych i nadmiernie
odmiennych światów z podwyższonym
ciśnieniem, z wygórowanymi
żądaniami panie musisz mi pomóc, zbyt głośno
mówiących, zbyt naocznie
żywych, zbyt dotkliwie
ludzkich,
o ile łatwiej by się mówiło nic co ludzkie nie jest
Tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu, 1980&"