Wiersze znanych
Sortuj według:
Brzechwa Jan Dzieje
Ach, jak gniewnie dzieją się dzieje,
Ach, jak rzewnie życie smutnieje!
Rośnie trawa, trawa przydrożna -
Czemu na niej usnąć nie można?
Rzeką płynie i szumi fala -
Czemu być nią los nie pozwala?
Gęsi krzyczą za smugą polną -
Czemu z nimi lecieć nie wolno?
Jak tu przetrwać w życia upływie?
żyć tak trudno, tak nieszczęśliwie,
Czas miniony wrócić nie może...
Nigdy! Nigdy! O, Boże, Boże!
Ach, jak rzewnie życie smutnieje!
Rośnie trawa, trawa przydrożna -
Czemu na niej usnąć nie można?
Rzeką płynie i szumi fala -
Czemu być nią los nie pozwala?
Gęsi krzyczą za smugą polną -
Czemu z nimi lecieć nie wolno?
Jak tu przetrwać w życia upływie?
żyć tak trudno, tak nieszczęśliwie,
Czas miniony wrócić nie może...
Nigdy! Nigdy! O, Boże, Boże!
Blake William The School boy
I love to rise in a summer morn,
When the birds sing on every tree;
The distant huntsman winds his horn,
And the sky-lark sings with me.
O! What sweet company.
But to go to school in a summer morn
O! It drives all joy away
Under a cruel eye outworn,
The little ones spend the day,
In sighing and dismay.
Ah! Then at times I drooping sit,
And spend many an anxious hour.
Nor in my book can I take delight,
Nor sit in learnings bower,
Worn thro' with the dreary shower
How can the bird for joy,
Sit in a cage and sing.
How can a child when fears annoy,
But droop his tender wing,
And forget his youthful spring.
O! Father & mother, if buds are nip'd,
And blossoms blown away,
And if the tender plants are strip'd
Of their joy in the springing day,
By sorrow and cares dismay,
How shall the summer arise in joy
Or the summer fruits appear
Or how shall we gather what griefs destroy
Or bless the mellowing year,
When the blasts of winter appear.
When the birds sing on every tree;
The distant huntsman winds his horn,
And the sky-lark sings with me.
O! What sweet company.
But to go to school in a summer morn
O! It drives all joy away
Under a cruel eye outworn,
The little ones spend the day,
In sighing and dismay.
Ah! Then at times I drooping sit,
And spend many an anxious hour.
Nor in my book can I take delight,
Nor sit in learnings bower,
Worn thro' with the dreary shower
How can the bird for joy,
Sit in a cage and sing.
How can a child when fears annoy,
But droop his tender wing,
And forget his youthful spring.
O! Father & mother, if buds are nip'd,
And blossoms blown away,
And if the tender plants are strip'd
Of their joy in the springing day,
By sorrow and cares dismay,
How shall the summer arise in joy
Or the summer fruits appear
Or how shall we gather what griefs destroy
Or bless the mellowing year,
When the blasts of winter appear.
Brzechwa Jan Zazdrość (Nie u...
Nie umiem gryźć łańcuchów ni pięścią gwoździ wbijać!
Bóg stworzył mnie obłokiem, co mija, aby mijać.
Niech biją w moje serce spocone, ciężkie pięści!
Ja wiem, że się obłokom na ziemi nie poszczęści.
Kochanko pełna zdrady, trwaj zwiewnie i anielsko,
Gdy na twe łono spadnie spocone, ciężkie cielsko!
Obudzisz się, struchlejesz i będzie mrok na ziemi,
I będziesz się modliła wargami zbielałemi,
By Bóg się ulitował i w niebie swym wysokim
Dla ciebie obłok znalazł i nakrył tym obłokiem.
Bóg właśnie mnie wybierze i wyodrębni z mroków,
I spadnie na twe ciało rzęsisty płacz obłoków...
Obudzisz się, struchlejesz, po kościach śmierć zachrzęści,
I gwóźdź do twojej trumny wbiją spocone pięści.
Bóg stworzył mnie obłokiem, co mija, aby mijać.
Niech biją w moje serce spocone, ciężkie pięści!
Ja wiem, że się obłokom na ziemi nie poszczęści.
Kochanko pełna zdrady, trwaj zwiewnie i anielsko,
Gdy na twe łono spadnie spocone, ciężkie cielsko!
Obudzisz się, struchlejesz i będzie mrok na ziemi,
I będziesz się modliła wargami zbielałemi,
By Bóg się ulitował i w niebie swym wysokim
Dla ciebie obłok znalazł i nakrył tym obłokiem.
Bóg właśnie mnie wybierze i wyodrębni z mroków,
I spadnie na twe ciało rzęsisty płacz obłoków...
Obudzisz się, struchlejesz, po kościach śmierć zachrzęści,
I gwóźdź do twojej trumny wbiją spocone pięści.
Baudelaire Charles Pierre De Profundis Clam...
Jedynie, ukochana, błagam twej litości
Z głębi przepaści mrocznej, gdzie serce me kona!
Wszechświat to czarny, na nim z ołowiu opona,
Tam przestrach i bluźnierstwo nurza się w ciemności.
Słońce bez żaru nad nim wznosi się pół roku,
Drugie pół roku ziemię okrywa noc czarna;
Jest to kraj bardziej nagi niż ziemia polarna;
Ni zwierza, ni zieleni, ni drzew, ni potoku!
I nie ma zgrozy większej, straszniejszej na ziemi,
Nad zimną srogość słońca z blaski lodowemi
I ową noc bezmierną wiecznego chaosu;
Zwierzętom najpodlejszym zazdroszczę więc losu,
Bo sen je w odrętwiałość bezmyślną spowija:
Tak z wrzeciona się czasu wolno nić odwija!
Z głębi przepaści mrocznej, gdzie serce me kona!
Wszechświat to czarny, na nim z ołowiu opona,
Tam przestrach i bluźnierstwo nurza się w ciemności.
Słońce bez żaru nad nim wznosi się pół roku,
Drugie pół roku ziemię okrywa noc czarna;
Jest to kraj bardziej nagi niż ziemia polarna;
Ni zwierza, ni zieleni, ni drzew, ni potoku!
I nie ma zgrozy większej, straszniejszej na ziemi,
Nad zimną srogość słońca z blaski lodowemi
I ową noc bezmierną wiecznego chaosu;
Zwierzętom najpodlejszym zazdroszczę więc losu,
Bo sen je w odrętwiałość bezmyślną spowija:
Tak z wrzeciona się czasu wolno nić odwija!