Wiersze znanych
Sortuj według:
Wierzyński Kazimierz Archiwum
Czas nas ułoży, rozsądzi,
Ułoży nas w kartotekach
Archiwista może zabłądzi
Do naszych losów po wiekach...
Jeżeli dojdzie do litery W,
Radzę mu niech się nie trudzi,
Niech zawoła swych asystentów,
Najlepiej parę studentów,
Dwoje młodych ludzi.
I niech mi powie:
Ten archaiczny poeta.
Niewart jest odkurzenia.
Macie dziś wszystko.
Ułoży nas w kartotekach
Archiwista może zabłądzi
Do naszych losów po wiekach...
Jeżeli dojdzie do litery W,
Radzę mu niech się nie trudzi,
Niech zawoła swych asystentów,
Najlepiej parę studentów,
Dwoje młodych ludzi.
I niech mi powie:
Ten archaiczny poeta.
Niewart jest odkurzenia.
Macie dziś wszystko.
Wysocki Władimir Mgła
popatrz na mgłę, ileż cudów ukrywa mgła!
Chcesz do nich dojść, lecz niewiele masz szans,
mgła cię pochłonie, ale wiedz - kiedy przegrasz z nią,
zęby zaciśnij i idź jeszcze raz!
ref.: Zawsze i wszędzie,
nawet we śnie,
pamiętaj, że
wygrać potrafisz,
byle we mgle
wiary nie stracić,
byle we mgle
odnaleźć się!
Przez tysiąclecia mgła pomagała nam,
w jej mleczną toń nie śmiał wejść żaden wróg,
dzięki ci, mgło, ale czas dziś już nie ten sam:
tajgę nam daj, daj nam klucz do jej wrót.
ref.: Zawsze i wszędzie... itd.
Kłęby oparów mącą myśli i wzrok,
oślizgły knebel wpychają do ust,
skarby w zasięgu rąk, ale spowite mgłą -
milcząca mgła strzeże tajgi jak stróż.
ref.: Zawsze i wszędzie... itd.
Więc wszystko na nic, wszystko zostać ma tak jak jest?
Mgła będzie górą i radę nam da?
Nigdy bo wiem, że od ciepła człowieczych serc
topnieje mgła, i coś więcej niż mgła...
ref.: Zawsze i wszędzie... itd.
Chcesz do nich dojść, lecz niewiele masz szans,
mgła cię pochłonie, ale wiedz - kiedy przegrasz z nią,
zęby zaciśnij i idź jeszcze raz!
ref.: Zawsze i wszędzie,
nawet we śnie,
pamiętaj, że
wygrać potrafisz,
byle we mgle
wiary nie stracić,
byle we mgle
odnaleźć się!
Przez tysiąclecia mgła pomagała nam,
w jej mleczną toń nie śmiał wejść żaden wróg,
dzięki ci, mgło, ale czas dziś już nie ten sam:
tajgę nam daj, daj nam klucz do jej wrót.
ref.: Zawsze i wszędzie... itd.
Kłęby oparów mącą myśli i wzrok,
oślizgły knebel wpychają do ust,
skarby w zasięgu rąk, ale spowite mgłą -
milcząca mgła strzeże tajgi jak stróż.
ref.: Zawsze i wszędzie... itd.
Więc wszystko na nic, wszystko zostać ma tak jak jest?
Mgła będzie górą i radę nam da?
Nigdy bo wiem, że od ciepła człowieczych serc
topnieje mgła, i coś więcej niż mgła...
ref.: Zawsze i wszędzie... itd.
Wyspianski Stanislaw Wierszyk wakacyjn...
I cóż, kochany Panie Leonie,
Czy byłeś Pan już w lesie?
czyś widział, jak się pasą konie?
słyszałeś, jak gęś drze się?
Po stawie jak pływają kaczki
i zboże jak chwieje się.
modre bławaty, krasne maczki,
puch jak się z wiatrem niesie?
Czyliś oddychał już jedliną,
pod sosną czyliś dumał,
czyłiś zapoznał się z gadziną
i z wierzbą się pokumał?
Czyś dopadł gdzie, jak sroka skrzeczy,
w oborze bydło ryczy? -
Czyś znalazł wszystkich kopę rzeczy,
które mieć dusza życzy?
Czyś widział pawia na ogrodzie,
pod chatą dzieci płowe?
Czyś pochylony stał ku wodzie
na fale patrząc nowe?
Na fale patrząc, jak kołują,
gdy wodne muchy kroczą,
jak żaby na się nawołują,
stąpisz - a w topiel skoczą?
Czyliś odnalazł w leśnej głuszy
tych świerków kilkunastu,
ten czar, co Polskę budzi w duszy?
Czy tęsknisz już ku miastu?
Czyś się przypatrzył na obłoki,
jak płyną wiecznie świeże?
Czyś już jest młodszy o te roki,
które ci smutek bierze?
Czy się już czujesz odmłodzony,
Jak chłopiec, jak młodzieniec?
obok żywiołów, dzieci, żony
czujesz się pan czy jeniec?
Czyliś odzyskał już swobodę
i myśl, tę myśl pogodną,
i chęć tych dążeń, co są młode,
bo dusza tych jest głodną?
Czyli, gdyś w lesie łęgi na krzewach.
czy ścieżką kiedyś chodził,
czyś poznał elfy po ich śpiewach.
bóg leśny czy cię zwodził?
A gdyś to wszystko już przeczytał,
gdyś wszystko już zrozumiał.
to rozważ, żem Cię listem witał
jak mysłę, jak-em umiał.
Czy byłeś Pan już w lesie?
czyś widział, jak się pasą konie?
słyszałeś, jak gęś drze się?
Po stawie jak pływają kaczki
i zboże jak chwieje się.
modre bławaty, krasne maczki,
puch jak się z wiatrem niesie?
Czyliś oddychał już jedliną,
pod sosną czyliś dumał,
czyłiś zapoznał się z gadziną
i z wierzbą się pokumał?
Czyś dopadł gdzie, jak sroka skrzeczy,
w oborze bydło ryczy? -
Czyś znalazł wszystkich kopę rzeczy,
które mieć dusza życzy?
Czyś widział pawia na ogrodzie,
pod chatą dzieci płowe?
Czyś pochylony stał ku wodzie
na fale patrząc nowe?
Na fale patrząc, jak kołują,
gdy wodne muchy kroczą,
jak żaby na się nawołują,
stąpisz - a w topiel skoczą?
Czyliś odnalazł w leśnej głuszy
tych świerków kilkunastu,
ten czar, co Polskę budzi w duszy?
Czy tęsknisz już ku miastu?
Czyś się przypatrzył na obłoki,
jak płyną wiecznie świeże?
Czyś już jest młodszy o te roki,
które ci smutek bierze?
Czy się już czujesz odmłodzony,
Jak chłopiec, jak młodzieniec?
obok żywiołów, dzieci, żony
czujesz się pan czy jeniec?
Czyliś odzyskał już swobodę
i myśl, tę myśl pogodną,
i chęć tych dążeń, co są młode,
bo dusza tych jest głodną?
Czyli, gdyś w lesie łęgi na krzewach.
czy ścieżką kiedyś chodził,
czyś poznał elfy po ich śpiewach.
bóg leśny czy cię zwodził?
A gdyś to wszystko już przeczytał,
gdyś wszystko już zrozumiał.
to rozważ, żem Cię listem witał
jak mysłę, jak-em umiał.
Wojaczek Rafał List do nieznaneg...
Jenseits von Gut und BĂśse
Pański pokój wynajęty u rencistki
Dawno wdowy ale z seksem niewygasłym
Która pieska ma Pan musi wyprowadzić
Nawet wtedy gdy pan zaczął nowy wiersz
Z jednym krzesłem wąskim łóżkiem bujnym grzybem
Pański pokój nieprzytulny zwłaszcza teraz
Kiedy w okno co na północ zawsze patrzy
Tłucze dziobem mrozu biały zimny ptak
Czy herbatę choć pan może sobie zrobić?
Czy sprowadzić może sobie pan dziewczynę?
Pańska matka odwiedziła pana kiedyś
W tym pokoju gdzie z sufitu patrzy strach?
W rękopisach czy nikt panu tam nie grzebie?
Czy za światło każą panu coś dopłacać?
Te butelki opróżnione z podłej wódki
Gospodyni panu chyba ma za złe?
Pańską twierdzą i wygnaniem jest ten pokój
Wieżą ponad dobrem i złem i społeczeństwem
Czy pan nigdy nie próbuje z niego uciec?
Z rozpaczliwych czterech kątów Piąty: śmierć
Pański pokój wynajęty u rencistki
Dawno wdowy ale z seksem niewygasłym
Która pieska ma Pan musi wyprowadzić
Nawet wtedy gdy pan zaczął nowy wiersz
Z jednym krzesłem wąskim łóżkiem bujnym grzybem
Pański pokój nieprzytulny zwłaszcza teraz
Kiedy w okno co na północ zawsze patrzy
Tłucze dziobem mrozu biały zimny ptak
Czy herbatę choć pan może sobie zrobić?
Czy sprowadzić może sobie pan dziewczynę?
Pańska matka odwiedziła pana kiedyś
W tym pokoju gdzie z sufitu patrzy strach?
W rękopisach czy nikt panu tam nie grzebie?
Czy za światło każą panu coś dopłacać?
Te butelki opróżnione z podłej wódki
Gospodyni panu chyba ma za złe?
Pańską twierdzą i wygnaniem jest ten pokój
Wieżą ponad dobrem i złem i społeczeństwem
Czy pan nigdy nie próbuje z niego uciec?
Z rozpaczliwych czterech kątów Piąty: śmierć