Wiersze znanych
Sortuj według:
Wojaczek Rafał Rozstanie
Dziewczyna, która nie będzie już Tobą,
Twoją ma postać i Twój czyni gest.
Twoje spojrzenie jeszcze u niej w oku
lecz zbroi każdą rzecz już przeciw niej.
Perełki Twoje już u niej ozdoby
- przechodzi szyję przenikliwy śrut.
Wyhodowany Twój głód zjada już
dziewczynę, która nie będzie już Tobą.
Już zaraz zacznie jeść nawet odchody;
już rozpacz siedzi we włoskach Twoich brwi.
Dziewczyna, która nie będzie już Tobą,
Twym jeszcze gestem zamknie za mną drzwi.
Wyspianski Stanislaw [Wesoły jestem, ...
Wesoły jestem, wesoły
i śmieję się do łez;
choć jesień już na poły,
kwitnący czuję bez.
Wesoły jestem, jary,
choć idą czasy burz;
widzę z otuchą wiary
kwitnących ogród róż.
Wesoły jestem, świeży...
- cóż to? na marach trup?
to ciało tylko leży,
lecz duch jak ognia słup.
Wesoły jestem, młody,
już zbywam zbytnich piór,
już idę w krąg swobody,
już słyszę gwiezdny Chór.
Już słyszę, biją dzwony
wysoko w niebios strop:
trup dawno pogrzebiony,
duch niesie pełny snop.
Ach, któryż jestem żywy,
czy ten, co leci wzwyż,
czy ten, co zmarł szczęśliwy,
ściskając w dłoni krzyż? -
Czy ten, co skrzydeł loty
przez żywot miał związane,
czy ten, co ciska groty,
o krzemień gwiazd krzesane? -
Czy ten, co legł przykryty
kirami i całunem,
czy ten, co mija szczyty
i drogę tnie piorunem? -
Czy ten, co legnie zmoźon
przed świątyń własnych progiem,
czy ten, co niezatrwożon
na sąd ma stanąć z Bogiem? -
O, chcą ode mnie, chcą,
by hart był zawsze w sile,
by wciąż ich wzruszał łzą,
podniosłą łzą na chwilę.
By hart był w dźwięku słów,
by jęk był pełen siły,
by dreszczem wstrząsnął znów
i żywych, i mogiły.
Lecz nie dostrzegli snadź,
żem dość już chyba gadał,
by siłę Chóru znać,
by Chór mi odpowiadał.
i śmieję się do łez;
choć jesień już na poły,
kwitnący czuję bez.
Wesoły jestem, jary,
choć idą czasy burz;
widzę z otuchą wiary
kwitnących ogród róż.
Wesoły jestem, świeży...
- cóż to? na marach trup?
to ciało tylko leży,
lecz duch jak ognia słup.
Wesoły jestem, młody,
już zbywam zbytnich piór,
już idę w krąg swobody,
już słyszę gwiezdny Chór.
Już słyszę, biją dzwony
wysoko w niebios strop:
trup dawno pogrzebiony,
duch niesie pełny snop.
Ach, któryż jestem żywy,
czy ten, co leci wzwyż,
czy ten, co zmarł szczęśliwy,
ściskając w dłoni krzyż? -
Czy ten, co skrzydeł loty
przez żywot miał związane,
czy ten, co ciska groty,
o krzemień gwiazd krzesane? -
Czy ten, co legł przykryty
kirami i całunem,
czy ten, co mija szczyty
i drogę tnie piorunem? -
Czy ten, co legnie zmoźon
przed świątyń własnych progiem,
czy ten, co niezatrwożon
na sąd ma stanąć z Bogiem? -
O, chcą ode mnie, chcą,
by hart był zawsze w sile,
by wciąż ich wzruszał łzą,
podniosłą łzą na chwilę.
By hart był w dźwięku słów,
by jęk był pełen siły,
by dreszczem wstrząsnął znów
i żywych, i mogiły.
Lecz nie dostrzegli snadź,
żem dość już chyba gadał,
by siłę Chóru znać,
by Chór mi odpowiadał.
Wojaczek Rafał Jaka bym ci chcia...
Naga jak goła stal, czysta jak naga woda
Niczym żywa krew jawna, prosta jak jasna prawda
Sama jak jeden Bóg, jak sama Wenus jedna
Naga jak słowo "kocham" wyrzeczone w ciżbę
Pospólnych słów, niczym rzymska składnia jasna
Wierna niczym Twój strach, Twoja jak wierna matka
Prawdziwa jak we strachu boskie przykazanie
Jedna niczym łacińska oda Mickiewicza
Czysta jak wódka nawet z niedomytej szklanki
Naga jak Wenus, matczyna jak wilczyca
Straszna jak Bóg, kiedy Ci go zabrakło
Twoja niczym szaleństwo, co mieszka na dnie Odry
Niczym żywa krew jawna, prosta jak jasna prawda
Sama jak jeden Bóg, jak sama Wenus jedna
Naga jak słowo "kocham" wyrzeczone w ciżbę
Pospólnych słów, niczym rzymska składnia jasna
Wierna niczym Twój strach, Twoja jak wierna matka
Prawdziwa jak we strachu boskie przykazanie
Jedna niczym łacińska oda Mickiewicza
Czysta jak wódka nawet z niedomytej szklanki
Naga jak Wenus, matczyna jak wilczyca
Straszna jak Bóg, kiedy Ci go zabrakło
Twoja niczym szaleństwo, co mieszka na dnie Odry
Ważyk Adam Podróż w czasie
Nad kozłem dyliżansu pobudki pocztyliona
dobrzmiewają jak chwała serafickich trąb.
Mieszają się obrazy, radości i smutki,
powracam w grze wieczoru na słodki, skory skłon.
Pogardzę cierpką dalą, oszukańczą mapą.
Och! Zielone wojaże wzdłuż globu wieżą lot.
Odprząc konie! W gospodzie spowity w winny wapor,
przesadzę górę czasu- kwiecisty żywy płot.
Stulecia, jak dziewczęta w sukniach ze szkarłatu,
szeleszczą i nucą szeptem - płoną krwią;
i niebo jest nad nimi podobne do kwiatu,
a tęcza - do gotyku załamanych rąk.
Za dużo, pocztylionie, za dużo widziałem,
abym płat po płocie zdzieral różą lat -
stulecia, rozkwitnięcie jednodniową różą,
trzęsieniem ziemi, ogniem pierwszych sosnowych szczap.
dobrzmiewają jak chwała serafickich trąb.
Mieszają się obrazy, radości i smutki,
powracam w grze wieczoru na słodki, skory skłon.
Pogardzę cierpką dalą, oszukańczą mapą.
Och! Zielone wojaże wzdłuż globu wieżą lot.
Odprząc konie! W gospodzie spowity w winny wapor,
przesadzę górę czasu- kwiecisty żywy płot.
Stulecia, jak dziewczęta w sukniach ze szkarłatu,
szeleszczą i nucą szeptem - płoną krwią;
i niebo jest nad nimi podobne do kwiatu,
a tęcza - do gotyku załamanych rąk.
Za dużo, pocztylionie, za dużo widziałem,
abym płat po płocie zdzieral różą lat -
stulecia, rozkwitnięcie jednodniową różą,
trzęsieniem ziemi, ogniem pierwszych sosnowych szczap.