
Aleksander
Wat
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Wat Aleksander Sen
Jest we mnie wyspa
i niebo nad nią,
i rzeka wokoło.
Skąd ta rzeka wypływa?
Dokąd ta rzeka wpływa?
Znikąd? Donikąd?
Co wyłowi ten rybak, ukryty w sitowiu?
Co ustrzeli myśliwy, nurkujący śród traw wysokich?
Jak ptak runie z nieba z przestrzelonym gardziołkiem,
z którego śpiew się sypie jak groszki z gwizdawki?
Gdy noc zapada
myśliwy i rybak
siadają na ziemi
---- obydwaj są niemi
łuk złożą i sieci
siadają na ziemi
gdzie księżyc nie świeci
gdzie woda nie płynie
gdzie nic nie przeminie
choć wszystko przemija
o to ziemia niczyja.
Siadają na ziemi
i utrudzeni pokazują połów z dnia całego:
monstra podwodne
jeża, nietoperza,
kości końskiego szkieletu
i zbłąkaną tu przygodnie hamadriadę
z sercem przestrzelonym, a jeszcze żywym, wciąż jeszcze żywym
tęskniącą do drzewa swojego.
Gdzie jesteś drzewo, gdzie jesteś, drzewo tej hamadriady?
Ona umiera,
chce się pożegnać.
Księżyc zaciera
jej zmysły. Nie grać,
żabia kapelo,
slowiku solisto.
Kości się bielą
nad wodą. Nieczystą.
Saint-Mande, lipiec 1956
i niebo nad nią,
i rzeka wokoło.
Skąd ta rzeka wypływa?
Dokąd ta rzeka wpływa?
Znikąd? Donikąd?
Co wyłowi ten rybak, ukryty w sitowiu?
Co ustrzeli myśliwy, nurkujący śród traw wysokich?
Jak ptak runie z nieba z przestrzelonym gardziołkiem,
z którego śpiew się sypie jak groszki z gwizdawki?
Gdy noc zapada
myśliwy i rybak
siadają na ziemi
---- obydwaj są niemi
łuk złożą i sieci
siadają na ziemi
gdzie księżyc nie świeci
gdzie woda nie płynie
gdzie nic nie przeminie
choć wszystko przemija
o to ziemia niczyja.
Siadają na ziemi
i utrudzeni pokazują połów z dnia całego:
monstra podwodne
jeża, nietoperza,
kości końskiego szkieletu
i zbłąkaną tu przygodnie hamadriadę
z sercem przestrzelonym, a jeszcze żywym, wciąż jeszcze żywym
tęskniącą do drzewa swojego.
Gdzie jesteś drzewo, gdzie jesteś, drzewo tej hamadriady?
Ona umiera,
chce się pożegnać.
Księżyc zaciera
jej zmysły. Nie grać,
żabia kapelo,
slowiku solisto.
Kości się bielą
nad wodą. Nieczystą.
Saint-Mande, lipiec 1956
Wat Aleksander * * * (Tu nie ist...
Tu nie istnieje przestrzeń ni wola
tu jest tylko nie-czas, bez-wola
nie-nic i bez-rzecz --- miraż i kamień ---
anty-energia w próżni omamień.
Tu jest tylko tautologicznie
nigdy i zawsze i bez-ustawicznie.
Nic nie powtało, nic nie zniszczeje.
Nic się nie stanie, nic się nie dzieje.
Tu ja nie jestem ja ani nie-ja
tu nie postanie nigdy nadzieja
nie ma tu ruchu ani spoczynku
nie ma odejścia, nie ma ratunku
tu jest tylko bez-chęć i bez-sens
tu jest tylko bez-głos i bez-deń.
Nie ma wyroku. Niema oskarżeń.
Oko nie widzi. Ręka nie karze.
Saint-mande, czerwiec 1956
tu jest tylko nie-czas, bez-wola
nie-nic i bez-rzecz --- miraż i kamień ---
anty-energia w próżni omamień.
Tu jest tylko tautologicznie
nigdy i zawsze i bez-ustawicznie.
Nic nie powtało, nic nie zniszczeje.
Nic się nie stanie, nic się nie dzieje.
Tu ja nie jestem ja ani nie-ja
tu nie postanie nigdy nadzieja
nie ma tu ruchu ani spoczynku
nie ma odejścia, nie ma ratunku
tu jest tylko bez-chęć i bez-sens
tu jest tylko bez-głos i bez-deń.
Nie ma wyroku. Niema oskarżeń.
Oko nie widzi. Ręka nie karze.
Saint-mande, czerwiec 1956
Wat Aleksander * * * (W czterech...
W czterech ścianach mego bólu
nie ma okien ani drzwi.
Słyszę tylko: tam i nazad
chodzi strażnik za murami.
Odnierzają ślepe trwanie
jego głuche puste kroki.
Noc to jeszcze czy już świt?
Ciemno w moich czterech ścianach.
Po co chodzi tam i nazad?
Jakże kosą mnie dosięgnie,
kiedy w celi mego bólu
nie ma okien ani drzwi?
Gdzieś tam pewno lecą lata
z ognistego krzaka życia.
Tutaj chodzi tam i nazad
strażnik --- upiór z ślepą twarzą.
nie ma okien ani drzwi.
Słyszę tylko: tam i nazad
chodzi strażnik za murami.
Odnierzają ślepe trwanie
jego głuche puste kroki.
Noc to jeszcze czy już świt?
Ciemno w moich czterech ścianach.
Po co chodzi tam i nazad?
Jakże kosą mnie dosięgnie,
kiedy w celi mego bólu
nie ma okien ani drzwi?
Gdzieś tam pewno lecą lata
z ognistego krzaka życia.
Tutaj chodzi tam i nazad
strażnik --- upiór z ślepą twarzą.
Wat Aleksander Widzenie
Niebo --- lazur bez skazy,
morze --- turkus zaspany,
słońca nie widzę, ale wszystko tutaj leży pod jego palącym wejrzeniem.
Wszystko --- to jest: próżnia, cząstki powietrza oraz mrowie molekuł wody
Poza tym nic.
I oto cokolwiek poniżej zenitu
na wklęsłej powierzchni nieba wyrysowuje się z wolna
--- jak wzór spod ręki kreślącej ---
mandala: już rozpoznaję
ogromną macicę perłową, misternie karbowaną.
Na niej trup podany. Kościotrup. Taki z Totentanzu.
Długi. Ugięty w kolanach. Usmiechnięty. żywy.
morze --- turkus zaspany,
słońca nie widzę, ale wszystko tutaj leży pod jego palącym wejrzeniem.
Wszystko --- to jest: próżnia, cząstki powietrza oraz mrowie molekuł wody
Poza tym nic.
I oto cokolwiek poniżej zenitu
na wklęsłej powierzchni nieba wyrysowuje się z wolna
--- jak wzór spod ręki kreślącej ---
mandala: już rozpoznaję
ogromną macicę perłową, misternie karbowaną.
Na niej trup podany. Kościotrup. Taki z Totentanzu.
Długi. Ugięty w kolanach. Usmiechnięty. żywy.