
Konstanty
Ćwierk
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Ćwierk Konstanty Przed urlopem.
Gdy się zaczniesz pocić
W tym miejskim ukropie,
Wówczas marzysz co dnia
O rychłym urlopie.
O zielonym sadzie,
O szmaragdzie łąki,
Gdzie twoja rodzina
W lecie zbija bąki.
Chcesz ujrzeć strumienia
Wód czystość anielską,
Aby móc wykąpać
Swoje grzeszna cielsko.
Hej, gdy się w tej wodzie
Przejrzystej zanurzę,
Jakieś lube dreszcze
Przechodzą po skórze.
A cóż jest milszego,
Kiedy w dniach swobody
Wędrujesz po lesie, zbierając jagody?
A cóż jest zdrowszego,
Kiedy zabrną w piachy
Na kąpiel słoneczną
Te miejskie ciarachy?
Jedźcież mizeroty
Pochłaniać powietrze,
Niech wam słońce bladość
Z waszych twarzy zetrze.
Zdrowie, które z światłem
Płynie z nieba stropu,
Niech wam do drugiego
Wystarczy urlopu.
W tym miejskim ukropie,
Wówczas marzysz co dnia
O rychłym urlopie.
O zielonym sadzie,
O szmaragdzie łąki,
Gdzie twoja rodzina
W lecie zbija bąki.
Chcesz ujrzeć strumienia
Wód czystość anielską,
Aby móc wykąpać
Swoje grzeszna cielsko.
Hej, gdy się w tej wodzie
Przejrzystej zanurzę,
Jakieś lube dreszcze
Przechodzą po skórze.
A cóż jest milszego,
Kiedy w dniach swobody
Wędrujesz po lesie, zbierając jagody?
A cóż jest zdrowszego,
Kiedy zabrną w piachy
Na kąpiel słoneczną
Te miejskie ciarachy?
Jedźcież mizeroty
Pochłaniać powietrze,
Niech wam słońce bladość
Z waszych twarzy zetrze.
Zdrowie, które z światłem
Płynie z nieba stropu,
Niech wam do drugiego
Wystarczy urlopu.
Ćwierk Konstanty Przedwiośnie
Nim ptaki zanucą,
A dzień się rozrośnie,
Na tym bożym świecie
Panuje przedwiośnie.
Jeszcze się nie cieszę
Z zielonych gałęzi
I już się nie smucę,
Bo lód rzeki więzi.
Słońce się nie kryje
Za mgłami szaremi,
Lecz kwiatów daremnie
Szukam na tej ziemi.
Nim ludzkości serca
Zabiją radośnie
Wprzód w piersi tysiąca
Panuje przedwiośnie.
Chociaż wicher mroźny
Jeszcze w nas uderzy,
Przecież w lepsze jutro
Duch narodu wierzy.
Nie masz takiej zimy,
Ni takiej zawiei,
W której by dla szczęścia
Zabrakło nadziei.
Jeszcze chłód.. i promień
Słońca mknie ukośnie,
Lecz trwajmy w pokoju,
Bo to już przedwiośnie.
A dzień się rozrośnie,
Na tym bożym świecie
Panuje przedwiośnie.
Jeszcze się nie cieszę
Z zielonych gałęzi
I już się nie smucę,
Bo lód rzeki więzi.
Słońce się nie kryje
Za mgłami szaremi,
Lecz kwiatów daremnie
Szukam na tej ziemi.
Nim ludzkości serca
Zabiją radośnie
Wprzód w piersi tysiąca
Panuje przedwiośnie.
Chociaż wicher mroźny
Jeszcze w nas uderzy,
Przecież w lepsze jutro
Duch narodu wierzy.
Nie masz takiej zimy,
Ni takiej zawiei,
W której by dla szczęścia
Zabrakło nadziei.
Jeszcze chłód.. i promień
Słońca mknie ukośnie,
Lecz trwajmy w pokoju,
Bo to już przedwiośnie.
Ćwierk Konstanty Twoje włosy.
Nim się nocną ciemnością oplotę,
Nim świadomość we śnie się zanurzy,
Mówię - włosy twoje są złote
Mają zapach konwalii i róży.
Twój włos każdy, jak przędza jedwabna,
Serce męskie i myśli omota,
Z twoim włosem o, jakżeś powabna,
Jakże miękka, pachnąca i złota.
Wspaniałości twej całej istoty
W tych tu włosach do śmierci zaklęte.
Cudem świata - to włosów twych sploty
Głównie wtedy, gdy nie są obcięte.
Nim świadomość we śnie się zanurzy,
Mówię - włosy twoje są złote
Mają zapach konwalii i róży.
Twój włos każdy, jak przędza jedwabna,
Serce męskie i myśli omota,
Z twoim włosem o, jakżeś powabna,
Jakże miękka, pachnąca i złota.
Wspaniałości twej całej istoty
W tych tu włosach do śmierci zaklęte.
Cudem świata - to włosów twych sploty
Głównie wtedy, gdy nie są obcięte.
Ćwierk Konstanty Wiatr jesienny.
Wpada szatański w ulic korytarze,
Szarpie kominów z dymu pióropusze,
Uderza deszczem w posmętniałe twarze,
Nagina drzewa, zrzuca kapelusze.
Hen, od północnej i dalekiej strony
Nadciąga groźna i surowa zima,
Wiatr chichotliwy, mroźny i szalony
Dopiero wiosną w biegu się zatrzyma.
Bo przecież wróci wiosna i kwiat róży
I słowik w krzakach bzu rzewnie zanuci.
Lecz gdy rok życia w wieczność się zanurzy
Nigdy już w słońcu i kwiatach nie wróci.
Szarpie kominów z dymu pióropusze,
Uderza deszczem w posmętniałe twarze,
Nagina drzewa, zrzuca kapelusze.
Hen, od północnej i dalekiej strony
Nadciąga groźna i surowa zima,
Wiatr chichotliwy, mroźny i szalony
Dopiero wiosną w biegu się zatrzyma.
Bo przecież wróci wiosna i kwiat róży
I słowik w krzakach bzu rzewnie zanuci.
Lecz gdy rok życia w wieczność się zanurzy
Nigdy już w słońcu i kwiatach nie wróci.