
Stanisław
Czycz
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Czycz Stanisław Marzenie miłosne
Zabawy których nie znacie
Bo mimo wszystko
czasem
na moment
nagle jakby brak mi powodów
do mojej nieustającej radości
Wtedy w smutku jak w zaćmieniu
pozwalam przychodzić jaśniejącej
Gdy już nie mogę inaczej wyjść z nagłych przygasań
pozwalam ci przychodzić Inka
I wstaje słońce
Jego gorące fale
stulasz w złote objęcia rąk
w całujące usta
powoli
uśmiechasz się
nagle
uśmiechasz się.
W i d z ę c z e r w o n e z ę b y
jakieś miękkie zęby poruszające się w oddechach
widzę
To jest nawet dość ładne
ale
walę pięścią w twarz w zęby
kopię
i
krztuszę się w tych kopnięciach pluję krwią
i szczerzę wyłamywane oddechami zęby
śmieję się
I pozwalam ci przychodzić Inka
Bo mimo wszystko
czasem
na moment
nagle jakby brak mi powodów
do mojej nieustającej radości
Wtedy w smutku jak w zaćmieniu
pozwalam przychodzić jaśniejącej
Gdy już nie mogę inaczej wyjść z nagłych przygasań
pozwalam ci przychodzić Inka
I wstaje słońce
Jego gorące fale
stulasz w złote objęcia rąk
w całujące usta
powoli
uśmiechasz się
nagle
uśmiechasz się.
W i d z ę c z e r w o n e z ę b y
jakieś miękkie zęby poruszające się w oddechach
widzę
To jest nawet dość ładne
ale
walę pięścią w twarz w zęby
kopię
i
krztuszę się w tych kopnięciach pluję krwią
i szczerzę wyłamywane oddechami zęby
śmieję się
I pozwalam ci przychodzić Inka
Czycz Stanisław Burza
Wysoko powietrzem snują się gorące ogrody elektryczne
Przejrzyste dziewczęta rozchylają drzewa
wirujące sferyczne zwierciadła
odbijają ich odsłoneczne i bardzo jasne włosy
lśniące grzebienie w rozchylonych coraz bardziej drzewach elektrycznych
aż nagle drzewa jaskrawie wyłamują się z trzaskiem chmur
Wiatr szum elektrycznych lasów
pękają sferyczne lustra
płaczą dziewczęta
Czycz Stanisław
Jaki jest kolor malin w księżycu
ust.
Kolor rozgniecionych malin na ustach
Brwi czarne długie włosy
Twarz odurzona upojona zasłuchana w pełnię
(to są maleńkie srebrne dzwonki
czyste błyszczące dźwiękliwie jak rosa)
twarz dalejącej schowanej w śnie jak w przejrzystym morzu
we falach oddechów które nadają jej ruchomość
jak fale rzeki białym na dnie kamieniem
pogrążają przeświecają coraz słabiej przez sen przez światło nocy
jak tonąca szklana meduza
i słyszę pluski fal
czy kropli światła z drzew przez liście
na trawie białe plamy
słyszę
czy długie srebrne trąbki z głębokiego nieba
trąbki stłumione głośniejące szybko rosnące nagle wielkie
trąby chrypiący w blasze Wagner
syrena okrętowa słyszana w lesie nad portem
syrena okrętu odpływającego czy tonącego
T o, c h m u r a, u d e r z a, o, k s i ę ż y c
ciemniejesz
marmurowa
spadasz na dno
Cholera po co mnie budzisz czemuś uchylił ten namiot co chcesz
mało ci jeszcze było za te parę flach wina
Ale mnie mdli po tych malinach
oooch cholera
ust.
Kolor rozgniecionych malin na ustach
Brwi czarne długie włosy
Twarz odurzona upojona zasłuchana w pełnię
(to są maleńkie srebrne dzwonki
czyste błyszczące dźwiękliwie jak rosa)
twarz dalejącej schowanej w śnie jak w przejrzystym morzu
we falach oddechów które nadają jej ruchomość
jak fale rzeki białym na dnie kamieniem
pogrążają przeświecają coraz słabiej przez sen przez światło nocy
jak tonąca szklana meduza
i słyszę pluski fal
czy kropli światła z drzew przez liście
na trawie białe plamy
słyszę
czy długie srebrne trąbki z głębokiego nieba
trąbki stłumione głośniejące szybko rosnące nagle wielkie
trąby chrypiący w blasze Wagner
syrena okrętowa słyszana w lesie nad portem
syrena okrętu odpływającego czy tonącego
T o, c h m u r a, u d e r z a, o, k s i ę ż y c
ciemniejesz
marmurowa
spadasz na dno
Cholera po co mnie budzisz czemuś uchylił ten namiot co chcesz
mało ci jeszcze było za te parę flach wina
Ale mnie mdli po tych malinach
oooch cholera
- Poprzednia
- 1