Stanislaw
Wyspianski
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Wyspianski Stanislaw Znacie te Nike Fi...
Znacie tę Nike Fidiaszową,
jak sandał wiąże szybką,
jak że zwrócona w górę głową
(tej brak gdyż dzieło jest fragmentem)
wstrzymana w locie, gibka,
sandał chce spłatać rozpłatany,
a strój jej, taśmą nie wiązany,
z polotnych fałdów tors odkrywa
i pierś na ciele wpół przegiętym.
jak sandał wiąże szybką,
jak że zwrócona w górę głową
(tej brak gdyż dzieło jest fragmentem)
wstrzymana w locie, gibka,
sandał chce spłatać rozpłatany,
a strój jej, taśmą nie wiązany,
z polotnych fałdów tors odkrywa
i pierś na ciele wpół przegiętym.
Wyspianski Stanislaw [Wesoły jestem, ...
Wesoły jestem, wesoły
i śmieję się do łez;
choć jesień już na poły,
kwitnący czuję bez.
Wesoły jestem, jary,
choć idą czasy burz;
widzę z otuchą wiary
kwitnących ogród róż.
Wesoły jestem, świeży...
- cóż to? na marach trup?
to ciało tylko leży,
lecz duch jak ognia słup.
Wesoły jestem, młody,
już zbywam zbytnich piór,
już idę w krąg swobody,
już słyszę gwiezdny Chór.
Już słyszę, biją dzwony
wysoko w niebios strop:
trup dawno pogrzebiony,
duch niesie pełny snop.
Ach, któryż jestem żywy,
czy ten, co leci wzwyż,
czy ten, co zmarł szczęśliwy,
ściskając w dłoni krzyż? -
Czy ten, co skrzydeł loty
przez żywot miał związane,
czy ten, co ciska groty,
o krzemień gwiazd krzesane? -
Czy ten, co legł przykryty
kirami i całunem,
czy ten, co mija szczyty
i drogę tnie piorunem? -
Czy ten, co legnie zmoźon
przed świątyń własnych progiem,
czy ten, co niezatrwożon
na sąd ma stanąć z Bogiem? -
O, chcą ode mnie, chcą,
by hart był zawsze w sile,
by wciąż ich wzruszał łzą,
podniosłą łzą na chwilę.
By hart był w dźwięku słów,
by jęk był pełen siły,
by dreszczem wstrząsnął znów
i żywych, i mogiły.
Lecz nie dostrzegli snadź,
żem dość już chyba gadał,
by siłę Chóru znać,
by Chór mi odpowiadał.
i śmieję się do łez;
choć jesień już na poły,
kwitnący czuję bez.
Wesoły jestem, jary,
choć idą czasy burz;
widzę z otuchą wiary
kwitnących ogród róż.
Wesoły jestem, świeży...
- cóż to? na marach trup?
to ciało tylko leży,
lecz duch jak ognia słup.
Wesoły jestem, młody,
już zbywam zbytnich piór,
już idę w krąg swobody,
już słyszę gwiezdny Chór.
Już słyszę, biją dzwony
wysoko w niebios strop:
trup dawno pogrzebiony,
duch niesie pełny snop.
Ach, któryż jestem żywy,
czy ten, co leci wzwyż,
czy ten, co zmarł szczęśliwy,
ściskając w dłoni krzyż? -
Czy ten, co skrzydeł loty
przez żywot miał związane,
czy ten, co ciska groty,
o krzemień gwiazd krzesane? -
Czy ten, co legł przykryty
kirami i całunem,
czy ten, co mija szczyty
i drogę tnie piorunem? -
Czy ten, co legnie zmoźon
przed świątyń własnych progiem,
czy ten, co niezatrwożon
na sąd ma stanąć z Bogiem? -
O, chcą ode mnie, chcą,
by hart był zawsze w sile,
by wciąż ich wzruszał łzą,
podniosłą łzą na chwilę.
By hart był w dźwięku słów,
by jęk był pełen siły,
by dreszczem wstrząsnął znów
i żywych, i mogiły.
Lecz nie dostrzegli snadź,
żem dość już chyba gadał,
by siłę Chóru znać,
by Chór mi odpowiadał.