
Andrzej
Waligórski
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Waligórski Andrzej Upiór
Kiedyś kneź Dreptak jeszcze w łożnicy
Leżał przed pójściem do łaźni,
Aż tu przychodzą doń wojownicy,
Hej, wojownicy odważni.
Zdumiał się Dreptak, koszulę spuścił,
Co ją chciał ściągnąć przez głowę
A was zapytał kto tutaj wpuścił
na te komnaty kneziowe?
Pod nimi zasię drżą aż kolana,
Cali ze strachu się pocą...
Myśmy rzekł jeden przyszli do pana,
bo w zamku coś straszy nocą.
Oj, straszy, straszy, i całkiem nieźle
Chowa się w różne framugi,
Chodzi po zamku w jedwabnym gieźle,
A pysk ma, o... taaaaki długi!
Uszy ma takie wielkie jak kapcie,
A oczki całkiem maciupcie,
Więc, mości książę, wy to coś złapcie,
Albo w ogóle coś zróbcie.
Tu kneź okazał męstwo i władzę
I rzekł: Nie martwcie się, goście,
Już ja z tą zgagą sobie poradzę,
A teraz pa! Się wynoście!
A kiedy wyszli, bijąc pokłony,
Książę wyskoczył spod koca
I krzyknął, wpadłszy do izby żony:
Ty, gdzie się włóczysz po nocach?
Leżał przed pójściem do łaźni,
Aż tu przychodzą doń wojownicy,
Hej, wojownicy odważni.
Zdumiał się Dreptak, koszulę spuścił,
Co ją chciał ściągnąć przez głowę
A was zapytał kto tutaj wpuścił
na te komnaty kneziowe?
Pod nimi zasię drżą aż kolana,
Cali ze strachu się pocą...
Myśmy rzekł jeden przyszli do pana,
bo w zamku coś straszy nocą.
Oj, straszy, straszy, i całkiem nieźle
Chowa się w różne framugi,
Chodzi po zamku w jedwabnym gieźle,
A pysk ma, o... taaaaki długi!
Uszy ma takie wielkie jak kapcie,
A oczki całkiem maciupcie,
Więc, mości książę, wy to coś złapcie,
Albo w ogóle coś zróbcie.
Tu kneź okazał męstwo i władzę
I rzekł: Nie martwcie się, goście,
Już ja z tą zgagą sobie poradzę,
A teraz pa! Się wynoście!
A kiedy wyszli, bijąc pokłony,
Książę wyskoczył spod koca
I krzyknął, wpadłszy do izby żony:
Ty, gdzie się włóczysz po nocach?
Waligórski Andrzej Zachwycenie
Gdy czasem młoda polonistka
Taka naiwna, schludna taka,
Egzaltowana, świeża, czysta,
że chciało by się siąść i płakać.
Więc gdy ta polonistka właśnie
Małpując młodopolskie pozy
Wybiegnie o porannym czasie
Boso na łąkę między brzozy,
Poigra z pliszką i skowronkiem
Oraz z pudliszką i z biedronką,
Przywita ze wschodzącym słonkiem,
Wołając: - Witaj jasne słonko!
Z róż i powojów splecie wieńce,
Pomacha rączką do motyla,
Kraśnym obleje się rumieńcem
Widząc jak pszczółka kwiat zapyla.
Coś z Anny German gdy zanuci,
Wyrecytuje coś z Asnyka,
A potem bardzo się zasmuci
Nad żabką, którą bocian łyka,
I chcąc zapłakać nad półtrupem
(bo drugie pół ten bocian urwał)
Wlizie tą bosą nogą w kupę
I wyda okrzyk: - Ożesz kurwa!
To - jeśli byłbym na tej łące
Naocznym świadkiem tego zgrzytu -
Jak jestem facet niepijący,
Pół litra wychlałbym z zachwytu!
Taka naiwna, schludna taka,
Egzaltowana, świeża, czysta,
że chciało by się siąść i płakać.
Więc gdy ta polonistka właśnie
Małpując młodopolskie pozy
Wybiegnie o porannym czasie
Boso na łąkę między brzozy,
Poigra z pliszką i skowronkiem
Oraz z pudliszką i z biedronką,
Przywita ze wschodzącym słonkiem,
Wołając: - Witaj jasne słonko!
Z róż i powojów splecie wieńce,
Pomacha rączką do motyla,
Kraśnym obleje się rumieńcem
Widząc jak pszczółka kwiat zapyla.
Coś z Anny German gdy zanuci,
Wyrecytuje coś z Asnyka,
A potem bardzo się zasmuci
Nad żabką, którą bocian łyka,
I chcąc zapłakać nad półtrupem
(bo drugie pół ten bocian urwał)
Wlizie tą bosą nogą w kupę
I wyda okrzyk: - Ożesz kurwa!
To - jeśli byłbym na tej łące
Naocznym świadkiem tego zgrzytu -
Jak jestem facet niepijący,
Pół litra wychlałbym z zachwytu!
- Poprzednia
- 1