Deotyma
1970-01-01 -
Sortuj według:
Deotyma Jest jeszcze taka...
ślepa, bo widoczna,
jak szcęśliwe nieszczęście,
pół radość, pół rozpacz,
ile to trzeba wierzyć,
milczeć, cierpieć, nie pytać,
skakać jak osioł do skrzynki pocztowej
by dostać nic
za wszystko
Deotyma Ballada ślubna I
Gdyby nie te guziki, byłby zwyczajny kum
z rękami jak dębczaki i z nosem jak dzwonnica,
orałby czarne pole. A teraz gwar i szum:
- Stangret! Wariat w cylindrze! - piszczy, tańczy ulica.
Gdyby nie uprząż w różach i ta przez rzęsy biel,
pomyśleć teraz można, że ot, stara kareta,
szaleństwo muzealne, a w karecie poeta -
ach, gdyby nie te róże, czapraki i ta biel!
0, gdyby nie ta gwiazda, która upadła w zmierzch,
powiedzieć mógłby człowiek, że się to przyśniło;
nagły zakręt w aleję złotą i pochyłą,
gdzie anioły kamienne posfruwały z wież.
A gdyby nie ten wianek i welon ten, i mirt,
i księżyc twojej twarzy mały, zawstydzony,
mógłbym przecie pomyśleć, żem jest narzeczony,
a tyś jest narzeczona i że to jeszcze flirt.
A może rzeczywiście wszystko się nam przyśniło:
stangret, kareta, wieczór, mój frak i twój tren,
i nasze życie twarde i słodkie jak sen.
Nie byłoby małżeństwa, gdyby nie nasza miłość.
- Poprzednia
- 1