
Leopold
Staff
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Staff Leopold Północ
Smutek mając za druha, pustkę za sąsiada,
A samotność za siostrę, co wiecznie mi bliska,
W izbie swej u komina patrzę w żar ogniska,
Co płonie, fantastycznie jak krwawa ballada.
Za oknem noc milcząca i czarna, jak zdrada,
Do ślepych szyb murzyńską, płaską twarz przyciska,
Gdy na wietrze jesiennym głucho wyją psiska,
Jakby węsząc śmierć, która dom okrąża, blada...
Sprzęty, z którymi zżycie się wiąże mnie wspólne,
Zda się, kupią się bliżej mnie w grono zatulne,
Gdy dreszcz chłodny przebiega wzdłuż grzbietu jak mrówki...
I spoglądam z zapartym tchem w zegaru lice,
Gdzie na północ zbiegają się nieme wskazówki,
Już zaciskane z wolna złej Parki nożyce...
A samotność za siostrę, co wiecznie mi bliska,
W izbie swej u komina patrzę w żar ogniska,
Co płonie, fantastycznie jak krwawa ballada.
Za oknem noc milcząca i czarna, jak zdrada,
Do ślepych szyb murzyńską, płaską twarz przyciska,
Gdy na wietrze jesiennym głucho wyją psiska,
Jakby węsząc śmierć, która dom okrąża, blada...
Sprzęty, z którymi zżycie się wiąże mnie wspólne,
Zda się, kupią się bliżej mnie w grono zatulne,
Gdy dreszcz chłodny przebiega wzdłuż grzbietu jak mrówki...
I spoglądam z zapartym tchem w zegaru lice,
Gdzie na północ zbiegają się nieme wskazówki,
Już zaciskane z wolna złej Parki nożyce...
Staff Leopold Czytelnicy
Zmierzchem, gdy gaśnie blask słonecznej kuli,
Nad brzegiem wody, gdzie drzew widma mdleją,
Marzy młodzieniec, spragnioną nadzieją
Całując karty
powieści o Julii.
I gdzies o setki mil, parku aleją
Krocząc samotnie, dziewczyna najczulej
Tę samą księgę do swej piersi tuli,
Szepcąc z słodyczą oddania: \"Romeo!\"
Ta sama książka, chwila i tęsknota
Otwarła duszom ich miłości wrota,
Gdzie wszedłszy razem w swych wiosen ozdobie,
W objęciu wspólnym przeżyły ekstazy
Pierwszych upojeń, nie znanych dwa razy,
Choć się nie znają ni wiedzą o sobie.
Staff Leopold Prometeusz
Wstawszy raz lewą nogą z łóżka Jowisz srogi
Zwołał na zgromadzenie olimpijskie bogi
I rzekł: "Mam tego dosyć! Niech Herkules rusza
I wyzwoli natychmiast z pęt Prometeusza,
Bo czy się wam podoba to, czy nie podoba,
Obrzydła mi już tego pyszałka wątroba
I ten orzeł, co mu ją wieczyście wyżera,
I łańcuchy, i dzikie skały, et cetera."
I poszedł, aby rozkuć go, Herkules z młotem,
Lecz Prometeusz na to: "Ani mowy o tem,
Nie tykaj kajdan, niech ci się nawet nie marzy!
Czy nie widzisz, jak mi z tym Kaukazem do twarzy?"
Zwołał na zgromadzenie olimpijskie bogi
I rzekł: "Mam tego dosyć! Niech Herkules rusza
I wyzwoli natychmiast z pęt Prometeusza,
Bo czy się wam podoba to, czy nie podoba,
Obrzydła mi już tego pyszałka wątroba
I ten orzeł, co mu ją wieczyście wyżera,
I łańcuchy, i dzikie skały, et cetera."
I poszedł, aby rozkuć go, Herkules z młotem,
Lecz Prometeusz na to: "Ani mowy o tem,
Nie tykaj kajdan, niech ci się nawet nie marzy!
Czy nie widzisz, jak mi z tym Kaukazem do twarzy?"
Staff Leopold Upiór
Oni śpią w swoich izbach spokojni jak wczora,
A ja biadam i serce mi młotem się tłucze,
Bo dziś wieczór zamknąłem świątynię - i klucze
Z nieostrożnej mej dłoni wpadły w głąb jeziora...
Skroń swą ustroję liściem ogromnym łopucha,
Twarz natrę sobie mąką, aby była blada,
Ściągnę płaszcz wystrzępiony z żebraczego dziada
I pójdę między ludzi, w świat... udawać ducha...
Wiatr mi podarty łachman wydmie niby skrzydło
Nietoperza... W milczeniu północy ponurem
Będę pod ciche chaty
skradał się, kosturem
Bijąc w uśpione okna, jak trupie straszydło...
Przerażę ich! Niech wyją i krzyczą na trwogę,
Byłem zgłuszył swe serce, co tłucze się młotem!
Niech ich skroń także zwilży się śmiertelnym potem!
Niech nie śpią tak spokojnie, gdy ja spać nie mogę...
A ja biadam i serce mi młotem się tłucze,
Bo dziś wieczór zamknąłem świątynię - i klucze
Z nieostrożnej mej dłoni wpadły w głąb jeziora...
Skroń swą ustroję liściem ogromnym łopucha,
Twarz natrę sobie mąką, aby była blada,
Ściągnę płaszcz wystrzępiony z żebraczego dziada
I pójdę między ludzi, w świat... udawać ducha...
Wiatr mi podarty łachman wydmie niby skrzydło
Nietoperza... W milczeniu północy ponurem
Będę pod ciche chaty
skradał się, kosturem
Bijąc w uśpione okna, jak trupie straszydło...
Przerażę ich! Niech wyją i krzyczą na trwogę,
Byłem zgłuszył swe serce, co tłucze się młotem!
Niech ich skroń także zwilży się śmiertelnym potem!
Niech nie śpią tak spokojnie, gdy ja spać nie mogę...