Wisława
Szymborska
1970-01-01 -
Sortuj według:
Szymborska Wisława Wietnam
Kobieto, jak się nazywasz? - Nie wiem.
Kiedy się urodziłaś, skąd pochodzisz? - Nie wiem.
Dlaczego wykopałaś sobie norę w ziemi? - Nie wiem.
Odkąd się tu ukrywasz? - Nie wiem.
Czemu ugryzłaś mnie w serdeczny palec? - Nie wiem.
Czy wiesz, że nie zrobimy ci nic złego? - Nie wiem.
Po czyjej jesteś stronie? - Nie wiem.
Teraz jest wojna, musisz wybrać. - Nie wiem.
Czy twoja wieś jeszcze istnieje? - Nie wiem.
Czy to są twoje dzieci? - Tak.
Kiedy się urodziłaś, skąd pochodzisz? - Nie wiem.
Dlaczego wykopałaś sobie norę w ziemi? - Nie wiem.
Odkąd się tu ukrywasz? - Nie wiem.
Czemu ugryzłaś mnie w serdeczny palec? - Nie wiem.
Czy wiesz, że nie zrobimy ci nic złego? - Nie wiem.
Po czyjej jesteś stronie? - Nie wiem.
Teraz jest wojna, musisz wybrać. - Nie wiem.
Czy twoja wieś jeszcze istnieje? - Nie wiem.
Czy to są twoje dzieci? - Tak.
Szymborska Wisława Woda
Kropla deszczu mi spadła na rękę,
utoczona z Gangesu i Nilu,
z wniebowziętego szronu na wąsikach foki,
z wody rozbitych dzbanów w miastach Ys i Tyr.
Na moim wskazującym palcu
Morze Kaspijskie jest morzem otwartym
a Pacyfik potulnie wpływa do Rudawy
tej samej, co fruwała chmurką nad Paryżem
w roku siedemset sześćdziesiątym czwartym
siódmego maja o trzeciej nad ranem.
Nie starczy ust do wymówienia
przelotnych imion twoich, wodo.
Musiałbym cię nazwać we wszystkich językach
wypowiadając naraz wszystkie samogłoski
i jednocześnie milczeć - dla jeziora,
które nie doczekało jakiejkolwiek nazwy
i nie ma go na ziemi - jako i na niebie
gwiazdy odbitej w nim.
Ktoś tonął, ktoś o ciebie wołał umierając.
Było to dawno i było to wczoraj.
Domy gasiłaś, domy porywałaś
jak drzewa, lasy jak miasta.
Byłaś w chrzcielnicach i wannach kurtyzan.
w pocałunkach, całunach.
Gryząc kamienie, karmiąc tęcze.
W pocie i rosie piramid, bzów.
Jakie to lekkie w kropli deszczu.
Jak delikatnie dotyka mnie świat.
Cokolwiek gdziekolwiek kiedykolwiek się działo
spisane jest na wodzie babel.
utoczona z Gangesu i Nilu,
z wniebowziętego szronu na wąsikach foki,
z wody rozbitych dzbanów w miastach Ys i Tyr.
Na moim wskazującym palcu
Morze Kaspijskie jest morzem otwartym
a Pacyfik potulnie wpływa do Rudawy
tej samej, co fruwała chmurką nad Paryżem
w roku siedemset sześćdziesiątym czwartym
siódmego maja o trzeciej nad ranem.
Nie starczy ust do wymówienia
przelotnych imion twoich, wodo.
Musiałbym cię nazwać we wszystkich językach
wypowiadając naraz wszystkie samogłoski
i jednocześnie milczeć - dla jeziora,
które nie doczekało jakiejkolwiek nazwy
i nie ma go na ziemi - jako i na niebie
gwiazdy odbitej w nim.
Ktoś tonął, ktoś o ciebie wołał umierając.
Było to dawno i było to wczoraj.
Domy gasiłaś, domy porywałaś
jak drzewa, lasy jak miasta.
Byłaś w chrzcielnicach i wannach kurtyzan.
w pocałunkach, całunach.
Gryząc kamienie, karmiąc tęcze.
W pocie i rosie piramid, bzów.
Jakie to lekkie w kropli deszczu.
Jak delikatnie dotyka mnie świat.
Cokolwiek gdziekolwiek kiedykolwiek się działo
spisane jest na wodzie babel.
Szymborska Wisława Z Korei
Wykłuto chłopcu oczy. Wykłuto oczy.
Bo te oczy były gniewne i skośne.
- Niech mu będzie we dnie jak w nocy -
sam pułkownik śmiał się najgłośniej,
sam oprawcy dolara w garść włożył,
potem włosy odgarnął od czoła,
żeby widzieć, jak chłopiec odchodził
rozglądając się rękami dokoła
W maju w czterdziestym piątym
nazbyt wcześnie pożegnałam nienawiść
umieszczając ją pośród pamiątek
czasu grozy, gwałtu, niesławy.
Dzisiaj znowu się do niej sposobię.
Jest i będzie mi jej żar potrzebny.
A zawdzięczam ją również i tobie -
pułkowniku, wesołku haniebny.
Bo te oczy były gniewne i skośne.
- Niech mu będzie we dnie jak w nocy -
sam pułkownik śmiał się najgłośniej,
sam oprawcy dolara w garść włożył,
potem włosy odgarnął od czoła,
żeby widzieć, jak chłopiec odchodził
rozglądając się rękami dokoła
W maju w czterdziestym piątym
nazbyt wcześnie pożegnałam nienawiść
umieszczając ją pośród pamiątek
czasu grozy, gwałtu, niesławy.
Dzisiaj znowu się do niej sposobię.
Jest i będzie mi jej żar potrzebny.
A zawdzięczam ją również i tobie -
pułkowniku, wesołku haniebny.
Szymborska Wisława Z nieodbytej wypr...
Aha, więc to są Himalaje.
Góry w biegu jak księżyc.
Chwila startu utrwalona
na rozprutym nagle niebie.
Pustynia chmur przebita.
Uderzenie w nic.
Echo biała niemowa.
Cisza.
Yeti, niżej jest środa,
abecadło, chleb
i dwa a dwa to cztery,
i topnieje śnieg.
Jest czerwone jabłuszko
przekrojone na krzyż.
Yeti, nie tylko zbrodnie
są u nas możliwe.
Yeti, nie wszystkie słowa
skazują na śmierć.
Dziedziczymy nadzieję
dar zapominania.
Zobaczysz, jak rodzimy
dzieci na ruinach.
Yeti, Szekspira mamy.
Yeti, na skrzypcach gramy
.
Yeti, o zmroku
zapalamy światło.
Tu ni księżyc, ni ziemia
i łzy zamarzają.
O Yeti Półtwardowski
zastanów się, wróć.
Tak w czterech ścianach lawin
wołam do Yeti
przytupując dla rozgrzewki
na śniegu
wiecznym.
Góry w biegu jak księżyc.
Chwila startu utrwalona
na rozprutym nagle niebie.
Pustynia chmur przebita.
Uderzenie w nic.
Echo biała niemowa.
Cisza.
Yeti, niżej jest środa,
abecadło, chleb
i dwa a dwa to cztery,
i topnieje śnieg.
Jest czerwone jabłuszko
przekrojone na krzyż.
Yeti, nie tylko zbrodnie
są u nas możliwe.
Yeti, nie wszystkie słowa
skazują na śmierć.
Dziedziczymy nadzieję
dar zapominania.
Zobaczysz, jak rodzimy
dzieci na ruinach.
Yeti, Szekspira mamy.
Yeti, na skrzypcach gramy
.
Yeti, o zmroku
zapalamy światło.
Tu ni księżyc, ni ziemia
i łzy zamarzają.
O Yeti Półtwardowski
zastanów się, wróć.
Tak w czterech ścianach lawin
wołam do Yeti
przytupując dla rozgrzewki
na śniegu
wiecznym.