Jan
Kasprowicz
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Kasprowicz Jan Ballada o słonec...
Stary, oślepły słonecznik
Sam jeden mi jeszcze pozostał
Z wszystkich mych kwiatów-przyjaciół
W tym zachwaszczonym ogródku;
Słyszałem ci nieraz w nocy,
Jak wichr bez miary go chłostał,
Nie mogłem mu żadnej dać ulgi,
Chyba pociechę smutku -
Lepiej się puścić w tan...
Upiłem się kiedyś wieczór -
Wino zbawienną jest mocą: -
Pięścią wytłukłem szybę,
W gór łańcuch patrzę daleki -
Ponoć to śniegi tam leżą,
Ponoć to gwiazdy migocą,
Ciężary mroków wilgotnych
Na ciężkie mi spadły powieki -
Lepiej się puścić w tan...
Ponoć to łąki wyschnięte,
Bezlistne jasienie przy drodze,
To ponoć olchy nad bagnem,
To kępy zwiędłych rogoży;
Ponoć to ludzkie rozpacze
Puściły krokom swym wodze
I spieszą w mgławych całunach
Na pogrzeb litości bożej -
Lepiej się puścić w tan.
Ponoć i ja miałem braci,
Na straszną gdzieś poszli wojnę
Śmierć rzekła mi o tym wszystkim,
Całując spiekłe me usta - - :
Niech huczy ta czarna głębia,
To morze łez niespokojne,
Niech wiatrem dyszy jesiennym
Ta ziemia, krwią ich tłusta -
Lepiej się puścić w tan...
Stary, oślepły słonecznik
Przez szybę się wciska stłuczoną
Do mej wesołej izdebki,
Pełnej zapachu wina;
Pożegnał się już od dawna
Ze swą złocistą koroną,
Łyse, szczerniałe skronie
Na piersi moje zgina -
Lepiej się puścić w tan...
Jak pies, tak łasi się do mnie,
Do mego tuli się lica:
Wielką uczułem kroplę
Na rozżarzonej twarzy:
Rosa mu z jamy pociekła,
Gdzie ongi była źrenica -
Stary, oślepły słonecznik
Głośno się, milcząc, skarży -
Lepiej się puścić w tan.
Nie drwij ze siebie i ze mnie,
Ty z moich druhów ostatni!
Wszyscyśmy na to stworzeni,
By błogosławić śmierci!
Niech rycerz ginie od stryczka,
Jesiotr niech dławi się w matni,
Bóg z swego tronu niech spada,
Włócznia niech w bok się wwierci
Lepiej się puścić w tan!
Nie będzie ci ulgą mój smutek:
Upił się dzisiaj radością,
żeś tak nikczemnie zmarniał,
Ty, coś spoglądał w słońce;
Inne lekarstwo ci niosę,
Co daje próchnienie kościom,
A duszę - hej! pijcie ze mną,
Pijani śmierci gońce,
Puśćcie się razem w tan!
Ostatni liść z niego zdarłem,
Ostatniem wyłuskał ziarna,
Zdrzewiałą, twardą łodygę
Ręką chwyciłem pewną:
Z korzeni się pod me okna
Ziemia sypnęła czarna,
Stary, oślepły słonecznik
Snadź łzą zapłakał rzewną -
Lepiej się puścić w tan...
Wstałem nazajutrz - czy zbawca,
Czy zbrodniarz? - hej! któż mi to powie!
Zbudziłem się w izdebce,
Pełnej zapachu wina...
Stary, oślepły słonecznik
Bez złotej korony na głowie
Jużci swojego smutku
Do smutków moich nie zgina -
Lepiej się puścić w tan...
Sam jeden mi jeszcze pozostał
Z wszystkich mych kwiatów-przyjaciół
W tym zachwaszczonym ogródku;
Słyszałem ci nieraz w nocy,
Jak wichr bez miary go chłostał,
Nie mogłem mu żadnej dać ulgi,
Chyba pociechę smutku -
Lepiej się puścić w tan...
Upiłem się kiedyś wieczór -
Wino zbawienną jest mocą: -
Pięścią wytłukłem szybę,
W gór łańcuch patrzę daleki -
Ponoć to śniegi tam leżą,
Ponoć to gwiazdy migocą,
Ciężary mroków wilgotnych
Na ciężkie mi spadły powieki -
Lepiej się puścić w tan...
Ponoć to łąki wyschnięte,
Bezlistne jasienie przy drodze,
To ponoć olchy nad bagnem,
To kępy zwiędłych rogoży;
Ponoć to ludzkie rozpacze
Puściły krokom swym wodze
I spieszą w mgławych całunach
Na pogrzeb litości bożej -
Lepiej się puścić w tan.
Ponoć i ja miałem braci,
Na straszną gdzieś poszli wojnę
Śmierć rzekła mi o tym wszystkim,
Całując spiekłe me usta - - :
Niech huczy ta czarna głębia,
To morze łez niespokojne,
Niech wiatrem dyszy jesiennym
Ta ziemia, krwią ich tłusta -
Lepiej się puścić w tan...
Stary, oślepły słonecznik
Przez szybę się wciska stłuczoną
Do mej wesołej izdebki,
Pełnej zapachu wina;
Pożegnał się już od dawna
Ze swą złocistą koroną,
Łyse, szczerniałe skronie
Na piersi moje zgina -
Lepiej się puścić w tan...
Jak pies, tak łasi się do mnie,
Do mego tuli się lica:
Wielką uczułem kroplę
Na rozżarzonej twarzy:
Rosa mu z jamy pociekła,
Gdzie ongi była źrenica -
Stary, oślepły słonecznik
Głośno się, milcząc, skarży -
Lepiej się puścić w tan.
Nie drwij ze siebie i ze mnie,
Ty z moich druhów ostatni!
Wszyscyśmy na to stworzeni,
By błogosławić śmierci!
Niech rycerz ginie od stryczka,
Jesiotr niech dławi się w matni,
Bóg z swego tronu niech spada,
Włócznia niech w bok się wwierci
Lepiej się puścić w tan!
Nie będzie ci ulgą mój smutek:
Upił się dzisiaj radością,
żeś tak nikczemnie zmarniał,
Ty, coś spoglądał w słońce;
Inne lekarstwo ci niosę,
Co daje próchnienie kościom,
A duszę - hej! pijcie ze mną,
Pijani śmierci gońce,
Puśćcie się razem w tan!
Ostatni liść z niego zdarłem,
Ostatniem wyłuskał ziarna,
Zdrzewiałą, twardą łodygę
Ręką chwyciłem pewną:
Z korzeni się pod me okna
Ziemia sypnęła czarna,
Stary, oślepły słonecznik
Snadź łzą zapłakał rzewną -
Lepiej się puścić w tan...
Wstałem nazajutrz - czy zbawca,
Czy zbrodniarz? - hej! któż mi to powie!
Zbudziłem się w izdebce,
Pełnej zapachu wina...
Stary, oślepły słonecznik
Bez złotej korony na głowie
Jużci swojego smutku
Do smutków moich nie zgina -
Lepiej się puścić w tan...
Kasprowicz Jan Bądź pozdrowion...
Choć ty mną miotasz po spienionej fali
Jak burza morska resztkami okrętu,
Tutaj, gdzie chmur mi słońce nie przepali,
Gdzie każdy jęk mój ginie w głuchej dali
Zamętu;
Choć ty mi w duszę wlewasz żółci zdroje,
Ze myśl tu nieraz myśli przeciwieństwem,
że, gdy ogarną mnie twe niepokoje,
Rzucam na siebie i na bliskie swoje
Przekleństwem;
Choć ty mnie krwawym naznaczyłaś chrzęstem,
Stanąwszy blada już nad mą kołyską;
Choć przez cię nieraz jako starzec jestem,
że mi śmierć, zda się, z swych skrzydeł szeleste
Tak bliską;
Bądź pozdrowiona, o ty, bez promienia,
Który nadzieją martwe serca pieści,
Spowita płaszczem bezdennego cienia,
Ĺšródło mej pieśni, macierzy natchnienia,
Boleści!...
Jak burza morska resztkami okrętu,
Tutaj, gdzie chmur mi słońce nie przepali,
Gdzie każdy jęk mój ginie w głuchej dali
Zamętu;
Choć ty mi w duszę wlewasz żółci zdroje,
Ze myśl tu nieraz myśli przeciwieństwem,
że, gdy ogarną mnie twe niepokoje,
Rzucam na siebie i na bliskie swoje
Przekleństwem;
Choć ty mnie krwawym naznaczyłaś chrzęstem,
Stanąwszy blada już nad mą kołyską;
Choć przez cię nieraz jako starzec jestem,
że mi śmierć, zda się, z swych skrzydeł szeleste
Tak bliską;
Bądź pozdrowiona, o ty, bez promienia,
Który nadzieją martwe serca pieści,
Spowita płaszczem bezdennego cienia,
Ĺšródło mej pieśni, macierzy natchnienia,
Boleści!...
Kasprowicz Jan Błogosławieni!
Błogosławieni, którzy w czasie gromów
Nie utracili równowagi ducha,
Którym na widok spustoszeń i złomów
Nie płynie z serca pieśń rozpaczy głucha;
Którzy wśród nocy nieprzebytej cieni
Nie tracą wiary w blask rannych promieni:
Błogosławieni?
Błogosławieni, albowiem ich męstwo
Wielkiego gmachu wrota im otworzy,
Gdzie razem z Chwałą króluje Zwycięstwo -
Bez twardych kajdan i bez tych obroży,
Które na ziemi noszą upodleni...
Ten raj się tylko dla silnych zieleni -
Błogosławieni!
Błogosławieni, albowiem ich syny
Będą sprzątali z ich ziaren owoce;
I wśród zmartwychwstań porannej godziny,
Gdy złote słońce blaskiem zamigoce,
Będą wołali duchem podniesieni:
Za ojców sprawą świat się nam rumieni -
Błogosławieni!...
Nie utracili równowagi ducha,
Którym na widok spustoszeń i złomów
Nie płynie z serca pieśń rozpaczy głucha;
Którzy wśród nocy nieprzebytej cieni
Nie tracą wiary w blask rannych promieni:
Błogosławieni?
Błogosławieni, albowiem ich męstwo
Wielkiego gmachu wrota im otworzy,
Gdzie razem z Chwałą króluje Zwycięstwo -
Bez twardych kajdan i bez tych obroży,
Które na ziemi noszą upodleni...
Ten raj się tylko dla silnych zieleni -
Błogosławieni!
Błogosławieni, albowiem ich syny
Będą sprzątali z ich ziaren owoce;
I wśród zmartwychwstań porannej godziny,
Gdy złote słońce blaskiem zamigoce,
Będą wołali duchem podniesieni:
Za ojców sprawą świat się nam rumieni -
Błogosławieni!...
Kasprowicz Jan Czem jesteś dla ...
Czem jesteś dla mnie? Tem światłem gorącem,
Siłą, co z ziemi wydobywa zioła,
Zlewa je wonią, stroi barw tysiącem,
Co sieje życie i radość dokoła.
Czem jesteś dla mnie?... Myślą i tem rwącem
Tchnieniem uczucia, co w prostego zgoła
I ułomnego człeka wnętrzu śpiącem
Budzi niebiańskich haseł apostoła.
Czem jesteś dla mnie?... Zamknij to pytanie
W wielkich tajemnic świętym Alkoranie,
Ty dla mnie pierwsza w pierwszych milijonie:
Wszak, aby godnie odpowiedzieć na nie,
Nie starczą, widzę, światło, barwy, wonie,
Myśl ni uczucie, choć tak żywo płonie.
Siłą, co z ziemi wydobywa zioła,
Zlewa je wonią, stroi barw tysiącem,
Co sieje życie i radość dokoła.
Czem jesteś dla mnie?... Myślą i tem rwącem
Tchnieniem uczucia, co w prostego zgoła
I ułomnego człeka wnętrzu śpiącem
Budzi niebiańskich haseł apostoła.
Czem jesteś dla mnie?... Zamknij to pytanie
W wielkich tajemnic świętym Alkoranie,
Ty dla mnie pierwsza w pierwszych milijonie:
Wszak, aby godnie odpowiedzieć na nie,
Nie starczą, widzę, światło, barwy, wonie,
Myśl ni uczucie, choć tak żywo płonie.