
Kazimierz
Przerwa-Tetmajer
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Przerwa-Tetmajer Kazimierz Fragmencik
Wierzę, że racje najświętszą miał,
Kto spalił Giordana Bruna - -
Ah! dotąd jeszcze nad Rzymem się
Świeci jaskrawa łuna...
Z zachwytem patrzę się w łunę tę,
A rośnie we mnie dusza,
Ilekroć na myśl przychodzi mi
Więzienie Galileusza...
I w zachwyceniu roztapia się,
Jakby w winnicy szampańskiej
Ilekroć raz mignie mi cień,
Cień inkwizycji hiszpańskiej...
Kto spalił Giordana Bruna - -
Ah! dotąd jeszcze nad Rzymem się
Świeci jaskrawa łuna...
Z zachwytem patrzę się w łunę tę,
A rośnie we mnie dusza,
Ilekroć na myśl przychodzi mi
Więzienie Galileusza...
I w zachwyceniu roztapia się,
Jakby w winnicy szampańskiej
Ilekroć raz mignie mi cień,
Cień inkwizycji hiszpańskiej...
Przerwa-Tetmajer Kazimierz Prometeusz
Ogniu ty, co tam w ziemi wnętrznościach, głęboko
Wrzesz, huczysz i potrząsasz kamienną opoką
Ty potęgo straszliwa, wstań! rwij ziemi łono,
Z rozdartych jej wnętrznośći ruń lawą czerwoną,
Tocz odmęty płomienne na skorupę ziemną,
I wszystko, wszystko, wszystko niech ginie wraz ze mną!
oto do przykutego do tej twardej skały,
Tam z dołu, tam zdaleka, płyną ludzkie jęki,
Ryczące, jak wezbranych oceanów wały!
Biada! Biada!... Gdzież niema nieszczęscia i męki?
kędyż niedostapiło zło? Z jakiejże strony
Nie wydziera sie w niebo głos bólu szalony?
Biada! Biada!... Otom ja, w gryzącym łańcuchu,
Ja, głodny i spragniony, bez woli, bez ruchu,
Z poszarpanym przez sępa bokiem i wątrobą,
Trawiony najstraszniejszą ze wszystkich chorobą:
rozpaczną beznadzieją - ja, co mym widokiem
Gwiazdy straszne na niebie świecące wysokiem,
Ja, nedzarz, od którego nawet huragany
Uciekają, na Kaukaz kiedy się zapędzą;
Ja, wszystkim okropnościom na pastwe wydany;
Ja, jak słońce światłością, otoczony nedzą:
Otom cierpień ludzkich wcielonym obrazem...
Biada! Biada!... O matko-rodzicielko, ziemio,
Wzbudź te ognie, te żary, co w twym wnętrzu drzemią,
Niech runą - i uczynią cię wodą i głazem!...
Jak tygrys, co ukryty w nadwodnej komyszy,
Czyhając na gazele, krwią i mordem dyszy:
Tak nieszczęscie na ludzi czyha niestrudzenie
Wiecznie, wszędzie - przemocne tak chce Przeznaczenie.
Dziś, gdy wiem, co jest cała straszna niemoc woli,
Gdy każdy atom ciała i ducha mie boli,
od wieków na tej skale cierpiacy samotnie
Współczuję dziś z człowiekiem o! lepiej stokrotnie,
Niżem współczuł, gdym ogień z nieba dlań wykradał -
I gdybym dziś wszechmocą Przeznaczenia władał,
Ze wszystkich szczęść najwyższe rzuciłbym ludzkości,
Nicestwiąc ją i grzebiąc na wieki w nicosci!
Wrzesz, huczysz i potrząsasz kamienną opoką
Ty potęgo straszliwa, wstań! rwij ziemi łono,
Z rozdartych jej wnętrznośći ruń lawą czerwoną,
Tocz odmęty płomienne na skorupę ziemną,
I wszystko, wszystko, wszystko niech ginie wraz ze mną!
oto do przykutego do tej twardej skały,
Tam z dołu, tam zdaleka, płyną ludzkie jęki,
Ryczące, jak wezbranych oceanów wały!
Biada! Biada!... Gdzież niema nieszczęscia i męki?
kędyż niedostapiło zło? Z jakiejże strony
Nie wydziera sie w niebo głos bólu szalony?
Biada! Biada!... Otom ja, w gryzącym łańcuchu,
Ja, głodny i spragniony, bez woli, bez ruchu,
Z poszarpanym przez sępa bokiem i wątrobą,
Trawiony najstraszniejszą ze wszystkich chorobą:
rozpaczną beznadzieją - ja, co mym widokiem
Gwiazdy straszne na niebie świecące wysokiem,
Ja, nedzarz, od którego nawet huragany
Uciekają, na Kaukaz kiedy się zapędzą;
Ja, wszystkim okropnościom na pastwe wydany;
Ja, jak słońce światłością, otoczony nedzą:
Otom cierpień ludzkich wcielonym obrazem...
Biada! Biada!... O matko-rodzicielko, ziemio,
Wzbudź te ognie, te żary, co w twym wnętrzu drzemią,
Niech runą - i uczynią cię wodą i głazem!...
Jak tygrys, co ukryty w nadwodnej komyszy,
Czyhając na gazele, krwią i mordem dyszy:
Tak nieszczęscie na ludzi czyha niestrudzenie
Wiecznie, wszędzie - przemocne tak chce Przeznaczenie.
Dziś, gdy wiem, co jest cała straszna niemoc woli,
Gdy każdy atom ciała i ducha mie boli,
od wieków na tej skale cierpiacy samotnie
Współczuję dziś z człowiekiem o! lepiej stokrotnie,
Niżem współczuł, gdym ogień z nieba dlań wykradał -
I gdybym dziś wszechmocą Przeznaczenia władał,
Ze wszystkich szczęść najwyższe rzuciłbym ludzkości,
Nicestwiąc ją i grzebiąc na wieki w nicosci!
Przerwa-Tetmajer Kazimierz Mów do mnie jesz...
Mów do mnie jeszcze... Z oddali, z oddali
głos twój mi płynie na powietrznej fali,
jak kwiatem, każdym słowem twym się pieszczę.
Mów do mnie jeszcze...
Mów do mnie jeszcze... Te płynące ku mnie
słowa są jakby modlitwą przy trumnie
i w sercu śmierci wywołują dreszcze --
mów do mnie jeszcze...
głos twój mi płynie na powietrznej fali,
jak kwiatem, każdym słowem twym się pieszczę.
Mów do mnie jeszcze...
Mów do mnie jeszcze... Te płynące ku mnie
słowa są jakby modlitwą przy trumnie
i w sercu śmierci wywołują dreszcze --
mów do mnie jeszcze...
Przerwa-Tetmajer Kazimierz Szukam cię zawsz...
Szukam cię zawsze, choć wiem, że nie znajdę,
tęsknię do ciebie, choć wiem, że cię nie ma,
idę do ciebie, choć wiem, że nie zajdę
do twego domu, ścigam cię oczyma,
choć cię nie widzę, choć wiem, że cię nie ma.
Do żadnej z kobiet, którem widział w życiu,
tyś niepodobna widzę cię w mych oczach,
jak gdyby w jakimś przymglonym odbiciu;
jak kwiat, w strumieniu odbity przezroczach,
jak gwiazdę we mgłach, widzę cię w mych oczach.
tęsknię do ciebie, choć wiem, że cię nie ma,
idę do ciebie, choć wiem, że nie zajdę
do twego domu, ścigam cię oczyma,
choć cię nie widzę, choć wiem, że cię nie ma.
Do żadnej z kobiet, którem widział w życiu,
tyś niepodobna widzę cię w mych oczach,
jak gdyby w jakimś przymglonym odbiciu;
jak kwiat, w strumieniu odbity przezroczach,
jak gwiazdę we mgłach, widzę cię w mych oczach.