Felicjan
Faleński
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Faleński Felicjan Jeśli ci miłoś...
Mądrością nie chwal się własną!
Jak gwiazdy gasną od rana,
Rozumu błyski tak gasną,
I wszędzie ma on granice
I horyzontów swych końce;
Geniusze - to błyskawice!
Miłość - to słońce.
Dopóki życie w nas gości,
Dopóki serce nie skrzepło,
A słońce, ten wzór miłości,
Daje nam światło i ciepło,
Zwątpień cisnących się tłumnie
Ono rozstrzyga zawiłość;
Mądrością - kochać rozumnie!
Mądrością - miłość.
Jak gwiazdy gasną od rana,
Rozumu błyski tak gasną,
I wszędzie ma on granice
I horyzontów swych końce;
Geniusze - to błyskawice!
Miłość - to słońce.
Dopóki życie w nas gości,
Dopóki serce nie skrzepło,
A słońce, ten wzór miłości,
Daje nam światło i ciepło,
Zwątpień cisnących się tłumnie
Ono rozstrzyga zawiłość;
Mądrością - kochać rozumnie!
Mądrością - miłość.
Faleński Felicjan
Co to jest miłość
Doprawdy nie wiem
Chcę być kochana
Chcę kochać Ciebie
Kiedy jestem z Tobą
Wiatr użycza mi swych westchnień
Gdy jestem przy Tobie
To czuję, że
Jestem
Doprawdy nie wiem
Chcę być kochana
Chcę kochać Ciebie
Kiedy jestem z Tobą
Wiatr użycza mi swych westchnień
Gdy jestem przy Tobie
To czuję, że
Jestem
Faleński Felicjan Kwiat jaśminu
Szedł chłopiec z dziewczyną po ciepłym gdzieś lecie,
Rwąc kwiecie jaśminu, gdyż lubił to kwiecie.
Całował, a za nim dzieweczka też biała,
Co on pocałował, ona całowała.
I potem przysięgła przez najświętsze śluby
Całować na zawsze ten kwiat jemu luby.
A chłopiec, by w szczęściu nie zaszła mu zmiana,
Śmierć sobie co rychłą wyprosił u Pana.
że zaś chciał, by kwieciem odżył całowanem,
Zmarł w noc, i jaśminem odkwitnął nad ranem.
Oj! biadaż dziewczynie!... gorzko bo płakała!
Aż zbladła od łez tych twarzyczka jej biała...
Więc gdy jej pierś wzdętą ból tęskny rozżala,
Rwie kwiecie i ciśnie do ustek z korala.
A od tych płomiennych całunków dziewczyny
Omdlewa kwiat biały i staje się siny.
I słodko mu więdnąć, gdy listki przechyla,
Iż od tej rozkoszy umiera co chwila.
Bo w kwiat, bo w wybrany, co blask z wonią zmącą,
Spłynęła z ust chłopca dusza kochająca.
Bo łzy kochającej dziewczyny żałosnej
Były mu zmarłemu rosą wiecznej wiosny.
Rwąc kwiecie jaśminu, gdyż lubił to kwiecie.
Całował, a za nim dzieweczka też biała,
Co on pocałował, ona całowała.
I potem przysięgła przez najświętsze śluby
Całować na zawsze ten kwiat jemu luby.
A chłopiec, by w szczęściu nie zaszła mu zmiana,
Śmierć sobie co rychłą wyprosił u Pana.
że zaś chciał, by kwieciem odżył całowanem,
Zmarł w noc, i jaśminem odkwitnął nad ranem.
Oj! biadaż dziewczynie!... gorzko bo płakała!
Aż zbladła od łez tych twarzyczka jej biała...
Więc gdy jej pierś wzdętą ból tęskny rozżala,
Rwie kwiecie i ciśnie do ustek z korala.
A od tych płomiennych całunków dziewczyny
Omdlewa kwiat biały i staje się siny.
I słodko mu więdnąć, gdy listki przechyla,
Iż od tej rozkoszy umiera co chwila.
Bo w kwiat, bo w wybrany, co blask z wonią zmącą,
Spłynęła z ust chłopca dusza kochająca.
Bo łzy kochającej dziewczyny żałosnej
Były mu zmarłemu rosą wiecznej wiosny.
Faleński Felicjan Hymn węglarzy
Hej dziesięciu! czas do dzieła,
, , Ciemna zgliszcz drużyno!
Jeszcze Polska nie zginęła,
, , Gdy za Polskę giną!
Niechaj dziewczę się nie lęka
, , Zasmolonej twarzy
Czarna twarz, lecz serce, ręka
, , Czyste u węglarzy.
Węglem zgliszcz z rodzinnej wioski,
, , Na więzienia ścianie,
Baltazara groźne głoski
, , Smutny pisz, młodzianie
Przyjdzie wiatr, co czarne słowa
, , W ćmiący blask rozżarzy
Wtedy będzie w bój gotowa
, , Ciemna czerń węglarzy.
Co tak zewsząd przez kurzawę
, , Krwią ku niebu błyska?
To są naszych siół i krwawe
, , Grodów zgorzeliska.
A wśród zgliszcz i zamieszania
, , Co tam z cicha gwarzy?
To się sobie chyłkiem słania
, , Ciemny rój węglarzy.
Tam, u kraty, nagie mury
, , Pismoż zdobi czyje?
To testament więźnia, który
, , Gdzieś w kopalniach gnije.
Tę ostatnią wolę świętą
, , Spełnić któż się waży?
Cicho!, właśnie w pomoc wzięto
, , Ciemną czerń węglarzy.
Ręka w rękę! ciemne kruki!
, , Czerni pracowita!
Tylko milczkiem, chyłkiem, póki
, , Krwawy dzień nie świta!
Dziś z nas każdy skryty, niemy
, , Ale Bóg nam zdarzy,
że wnet w pełną pierś hukniemy
, , Grzmiący hymn węglarzy!
, , Ciemna zgliszcz drużyno!
Jeszcze Polska nie zginęła,
, , Gdy za Polskę giną!
Niechaj dziewczę się nie lęka
, , Zasmolonej twarzy
Czarna twarz, lecz serce, ręka
, , Czyste u węglarzy.
Węglem zgliszcz z rodzinnej wioski,
, , Na więzienia ścianie,
Baltazara groźne głoski
, , Smutny pisz, młodzianie
Przyjdzie wiatr, co czarne słowa
, , W ćmiący blask rozżarzy
Wtedy będzie w bój gotowa
, , Ciemna czerń węglarzy.
Co tak zewsząd przez kurzawę
, , Krwią ku niebu błyska?
To są naszych siół i krwawe
, , Grodów zgorzeliska.
A wśród zgliszcz i zamieszania
, , Co tam z cicha gwarzy?
To się sobie chyłkiem słania
, , Ciemny rój węglarzy.
Tam, u kraty, nagie mury
, , Pismoż zdobi czyje?
To testament więźnia, który
, , Gdzieś w kopalniach gnije.
Tę ostatnią wolę świętą
, , Spełnić któż się waży?
Cicho!, właśnie w pomoc wzięto
, , Ciemną czerń węglarzy.
Ręka w rękę! ciemne kruki!
, , Czerni pracowita!
Tylko milczkiem, chyłkiem, póki
, , Krwawy dzień nie świta!
Dziś z nas każdy skryty, niemy
, , Ale Bóg nam zdarzy,
że wnet w pełną pierś hukniemy
, , Grzmiący hymn węglarzy!
- Poprzednia
- 1