Adam Jerzy
Czartoryski
1970-01-01 - 1970-01-01
Czartoryski Adam Jerzy
Najlepszy utwór
Czarna, oksydowana,
zwykle profilowana,
poręczna stal.
Może mi dziś wywróży
najwłaściwszą z podróży
w najdalszą dal.
Tłoku myśli w mej głowie
język już nie wypowie...
Muszę tylko wpaść w trans.
W żadnej z chwil takich durnych
już nie widzę powtórnych
nigdzie dla siebie szans.
Zauważam więc skromnie,
tak się ma to dziś do mnie
jak śmieszny wic.
Fakt ten przecież nie zmienia
w świecie światła i cienia,
kompletnie nic.
Tylko serce sie rwało
do wszystkiego... I chciało
to, co pragnąłem brać.
Nic nie będzie skończone,
nic nie będzie stracone,
po cóż mam dalej grać.
Stal przyłożę do skroni.
To pistolet w mej dłoni,
ten czarny as.
Ten pistolet w mej dłoni,
mnie przed niczym nie broni,
lecz skończy czas.
Bawię się tą zabawką,
jak przed żartem, rozprawką.
No i czekam na wist.
Zapytałem mą duszę,
innych pytać nie muszę.
Odpowiedzią ten list.
Dla mnie było, co było,
wszystko się już skończyło.
Już nie mam dróg.
Iskra ogniem w błysk mignie,
wtedy mnie nie doścignie
już żaden Bóg.
zwykle profilowana,
poręczna stal.
Może mi dziś wywróży
najwłaściwszą z podróży
w najdalszą dal.
Tłoku myśli w mej głowie
język już nie wypowie...
Muszę tylko wpaść w trans.
W żadnej z chwil takich durnych
już nie widzę powtórnych
nigdzie dla siebie szans.
Zauważam więc skromnie,
tak się ma to dziś do mnie
jak śmieszny wic.
Fakt ten przecież nie zmienia
w świecie światła i cienia,
kompletnie nic.
Tylko serce sie rwało
do wszystkiego... I chciało
to, co pragnąłem brać.
Nic nie będzie skończone,
nic nie będzie stracone,
po cóż mam dalej grać.
Stal przyłożę do skroni.
To pistolet w mej dłoni,
ten czarny as.
Ten pistolet w mej dłoni,
mnie przed niczym nie broni,
lecz skończy czas.
Bawię się tą zabawką,
jak przed żartem, rozprawką.
No i czekam na wist.
Zapytałem mą duszę,
innych pytać nie muszę.
Odpowiedzią ten list.
Dla mnie było, co było,
wszystko się już skończyło.
Już nie mam dróg.
Iskra ogniem w błysk mignie,
wtedy mnie nie doścignie
już żaden Bóg.