Wiersze znanych
Sortuj według:
Faber Wincenty Waga
Twoje ciało
przepływa przez noc
jak na rzece wezbranej czółno.
Potem chwila
rozjaśnia się nagle
jakby słońce
uderzyło o północ.
Twoje ciało
a tak go niewiele
gdy się uścisk
w łagodność rozplata,
a jest szalą,
która równoważy
całą brutalność świata.
przepływa przez noc
jak na rzece wezbranej czółno.
Potem chwila
rozjaśnia się nagle
jakby słońce
uderzyło o północ.
Twoje ciało
a tak go niewiele
gdy się uścisk
w łagodność rozplata,
a jest szalą,
która równoważy
całą brutalność świata.
Filipczak Dorota * * * [Tyle lat]
Tyle lat
moja łza
żłobi rysę
w twoim policzku
a jeszcze
nie stałeś się
pękniętą
skałą
moja łza
żłobi rysę
w twoim policzku
a jeszcze
nie stałeś się
pękniętą
skałą
Filipczak Dorota * * * [ile razy]
ile razy
można umierać z miłości
odgrywać wielkie sceny
na świecie za małym
nawet imiona kochanków
są wciąż takie same
romeo
desdemona
krewni odwracają się plecami
rodzą się dzieci
bezdomność zagląda do drzwi
ziewają ściany
i
miłość
umiera z miłości
współczesność
Odlot
dusza, miłość, wspólnota, odrzucenie, rozdzielenie
Usypiam nocą
wierz mi znużona miłością
nic więcej lub nikt więcej
Na nietykalnej gwieździe
dobranoc gdziekolwiek jesteś Oto świt wilgotny
ścieżka zwierząt wdzięk
trawy
Tam wrócimy kiedyś
jeszcze za wcześnie za wcześnie
Czas kłamie pośród liści oblegających ziemię
nic więcej ukochany ja tylko w czas nie wierzę
Posłuchaj to śpiew odlatujących z jesiennego miasta
ich niepojęte podróże w stronę mórz północnych
to odlot wyzwolonych
oni nam nie wierzą
kiedy znużeni miłością mamy wciąż nadzieję
A nad ziemią bezbrzeżną nad chmurnym oceanem
świeci gwiazda nic więcej lub świeciła gwiazda
można umierać z miłości
odgrywać wielkie sceny
na świecie za małym
nawet imiona kochanków
są wciąż takie same
romeo
desdemona
krewni odwracają się plecami
rodzą się dzieci
bezdomność zagląda do drzwi
ziewają ściany
i
miłość
umiera z miłości
współczesność
Odlot
dusza, miłość, wspólnota, odrzucenie, rozdzielenie
Usypiam nocą
wierz mi znużona miłością
nic więcej lub nikt więcej
Na nietykalnej gwieździe
dobranoc gdziekolwiek jesteś Oto świt wilgotny
ścieżka zwierząt wdzięk
trawy
Tam wrócimy kiedyś
jeszcze za wcześnie za wcześnie
Czas kłamie pośród liści oblegających ziemię
nic więcej ukochany ja tylko w czas nie wierzę
Posłuchaj to śpiew odlatujących z jesiennego miasta
ich niepojęte podróże w stronę mórz północnych
to odlot wyzwolonych
oni nam nie wierzą
kiedy znużeni miłością mamy wciąż nadzieję
A nad ziemią bezbrzeżną nad chmurnym oceanem
świeci gwiazda nic więcej lub świeciła gwiazda
Fleming Paul O całusach
W same usta całuj składnie,
A całus do serca wpadnie:
Bez przymusu, bez rozpusty
Dotknij zręcznie swemi usty.
Ani wiele, ani mało,
Bo się to na nic nie zdało.
Gdy milczkiem lub z trzaskiem palnie,
To bardzo nienaturalnie.
Niezbyt z bliska lub z daleka,
Bo każdy na to narzeka;
że gorąco, chłodno gorzej -
To rozkoszy nie przysporzy.
Bez gwałtu, w ciągłej nadziei,
Czasem razem lub z kolei,
Niezbyt wolno, nie z pośpiechem,
Ĺšle z boleścią, źle ze śmiechem.
Wpół z przyciskiem, wpół z westchnieniem,
Usta w usta zatop z drżeniem,
A pamiętaj - w jakiej chwili,
Bo w samotności najmilej.
Każdy niech sobie pomoże,
Jak chce, umie lub jak może,
Ja i luba moja znamy,
Jak my się całować mamy.