Wiersze znanych
Sortuj według:
Okudżawa Bułat Piosenka o Mozarc...
Mozart po strunach przebiera,
struna muśnięta wibruje i drga.
Mozart ojczyzny dla nut nie wybiera -
żyje po prostu, to znaczy, że gra.
Ach, to nieważne, co będzie, a zresztą -
losy i ciosy ukryte za mgłą...
Niechże pan starań nie szczędzi, Maestro,
niechże do czoła przyłoży pan dłoń!
Gdzieś na ostatniej już, na ostatniej
stacji szepniemy: musiało tak być...
Ale zgorszenie ojczyzny odwiecznej
to nie bożyszcze, by czołem mu bić...
Ach, to nieważne, co będzie, a zresztą -
losy i ciosy ukryte za mgłą...
Niechże pan wytrwa w nadziei, Maestro,
niechże do czoła przyłoży pan dłoń!
Młodość wnet pierzcha, bo ma te nawyki;
chwila - i stos już dogasa, a w nim
Frak atłasowy, sadzone trzewiki,
biała peruczka rozwieje się w dym.
Ach, to nieważne, co będzie, z resztą -
Niechże pan nie dba o resztę, Maestro.
niechże do czoła przyłoży pan dłoń!
struna muśnięta wibruje i drga.
Mozart ojczyzny dla nut nie wybiera -
żyje po prostu, to znaczy, że gra.
Ach, to nieważne, co będzie, a zresztą -
losy i ciosy ukryte za mgłą...
Niechże pan starań nie szczędzi, Maestro,
niechże do czoła przyłoży pan dłoń!
Gdzieś na ostatniej już, na ostatniej
stacji szepniemy: musiało tak być...
Ale zgorszenie ojczyzny odwiecznej
to nie bożyszcze, by czołem mu bić...
Ach, to nieważne, co będzie, a zresztą -
losy i ciosy ukryte za mgłą...
Niechże pan wytrwa w nadziei, Maestro,
niechże do czoła przyłoży pan dłoń!
Młodość wnet pierzcha, bo ma te nawyki;
chwila - i stos już dogasa, a w nim
Frak atłasowy, sadzone trzewiki,
biała peruczka rozwieje się w dym.
Ach, to nieważne, co będzie, z resztą -
Niechże pan nie dba o resztę, Maestro.
niechże do czoła przyłoży pan dłoń!
Osiecka Agnieszka Nałęczów drugi
Najpierw była pyłem.
Długo
nie mogła osiąść.
Później
była ślepą kurą, której
nie trafiało się ziarno.
To
trwało lata.
Wreszcie
okazała się ziemią.
Zrodziła kamień, ziele i piach.
Urodziła też córkę
i syna.
Tego
zabrano jej
do dalszych eksperymentów.
Dziś, kiedy idzie ulicą,
rada by znaleźć coś.
Coś, oprócz grzebieni.
Długo
nie mogła osiąść.
Później
była ślepą kurą, której
nie trafiało się ziarno.
To
trwało lata.
Wreszcie
okazała się ziemią.
Zrodziła kamień, ziele i piach.
Urodziła też córkę
i syna.
Tego
zabrano jej
do dalszych eksperymentów.
Dziś, kiedy idzie ulicą,
rada by znaleźć coś.
Coś, oprócz grzebieni.
Osiecka Agnieszka Pamięci Steinhau...
Masz osiem lat,
leżysz nago w pokoju dziadka,
nie masz na sobie żadnego z późniejszych uniformów:
ani fartuszka z granatowego rypsu,
ani nawet tego czarnego swetra.
Wchodzą wszyscy po kolei
i mówią: ubierz się, wstań,
coś musisz wybrać,
albo sami ci coś wybierzemy!
Ty nic. Ani drgniesz.
Bywasz po trosze bojowym okrętem,
samolotem i twierdzą,
w okno wpada promień światła
i zawadza o księgę.
Z księgi wzlatuje kurz
i wiruje w postaci tysięcy małych światów...
wchodzi dziadek, uśmiecha się,
liczy i porządkuje światy.
Otula cię czymś ciepłym.
Jeszcze chwila i wszyscy wpadniemy do jamy,
która nazywa się przeszłość.
I dopiero kiedyś, kiedyś,
kiedy naprawdę będziemy duzi
wydobędziemy się znowu wraz z dziadkiem
wsparci na złotym promieniu,
oświetleni światami jak jaskrami
i runiemy razem na pyszną łąkę
twarzą do kwiatów.
leżysz nago w pokoju dziadka,
nie masz na sobie żadnego z późniejszych uniformów:
ani fartuszka z granatowego rypsu,
ani nawet tego czarnego swetra.
Wchodzą wszyscy po kolei
i mówią: ubierz się, wstań,
coś musisz wybrać,
albo sami ci coś wybierzemy!
Ty nic. Ani drgniesz.
Bywasz po trosze bojowym okrętem,
samolotem i twierdzą,
w okno wpada promień światła
i zawadza o księgę.
Z księgi wzlatuje kurz
i wiruje w postaci tysięcy małych światów...
wchodzi dziadek, uśmiecha się,
liczy i porządkuje światy.
Otula cię czymś ciepłym.
Jeszcze chwila i wszyscy wpadniemy do jamy,
która nazywa się przeszłość.
I dopiero kiedyś, kiedyś,
kiedy naprawdę będziemy duzi
wydobędziemy się znowu wraz z dziadkiem
wsparci na złotym promieniu,
oświetleni światami jak jaskrami
i runiemy razem na pyszną łąkę
twarzą do kwiatów.
Osiecka Agnieszka Małe piwko
Jestem jak ci podpici mężczyźni,
wiecznie spóźnieni.
Dziecku
kupią zabawkę w kiosku,
małżonce -
pomięty goździk.
To im zabrano prawo jazdy
, , , , , , , , , , , , na szczęsne dwa plus dwa,
(chociaż kończyli kursa),
to im
zburzono stare poczciwe dworce
i zbudowano szklane klatki na ludzi,
to oni
skaczą z trzynastych pięter
głową w dół
na małe piwko.
wiecznie spóźnieni.
Dziecku
kupią zabawkę w kiosku,
małżonce -
pomięty goździk.
To im zabrano prawo jazdy
, , , , , , , , , , , , na szczęsne dwa plus dwa,
(chociaż kończyli kursa),
to im
zburzono stare poczciwe dworce
i zbudowano szklane klatki na ludzi,
to oni
skaczą z trzynastych pięter
głową w dół
na małe piwko.