Stolat.pl

Wiersze znanych

Sortuj według:

Tuwim Julian Wieczorny wiersz

Czasem u szczytu ulic zachód żółtym blaskiem
Mury niebios rozwala na złomy płomienne.
Wtedy listopadowe wieczory warszawskie
Wieją wiosną i płyną, młodością wiosenne.

Ile łez we mnie było i ile miłości,
Ile westchnień i szczęścia w majowej ulewie,
I moich słów dla ciebie, i wielkiej czułości:
Wszystko z nieba powraca w dawnym, ciepłym wiewie.

I znowu idę lekki i nocą wezbrany,
Jakbym niósł liść wilgotny na sercu otwartem,
Wtedy w twoim miasteczku ciemniały kasztany,
Pachniał groszek pachnący na sercu pod paltem.

Płakać, jedyna moja, mogę tylko Tobie.
Ty zrozumiesz. Rozgrzeszysz spojrzeniem pokornym.
I wiosnę zakochanych znajdziesz w skromnym słowie,
I ciężką gorycz moją w tym wierszu wieczornym.
więcej

Tolkien John Ronald Reuel Pieśń Firiel


Ojciec stworzył świat elfów i śmiertelników
i powierzył go w dłonie Potęg,
które są na zachodzie.
Są święci, błogosławieni i ukochani,
lecz jeden miłujący ciemność. Upadł.
Melkor odszedł z Ziemi.
Dobrze się stało.
Dla elfów stworzyli Księżyc,
ale dla ludzi czerwone Słońce,
Które jest pełne piękna.
Wszystkim rozdawali po równo dary Iluvatara.
Świat jest sprawiedliwy, niebo, morza,
ziemia, i wszystko na niej. Piękny jest Numenor.
Ale moje serce nie zostanie tu na zawsze,
Jest tego kres, i będzie koniec i przygasanie
Wszystko jest już zmierzone, i zliczone na reszcie,
ale na tę chwilę to nie będzie wszystko, nie wszystko.
Co Ojciec, o wielki Ojciec,
Da mi w dniu, kiedy znajdę się po za moim Słońcem?
więcej

Tuwim Julian Ślusarz

W łazience cos sie zatkało, rura chrapała przeraźliwie, aż do przeciągłego
wycia, woda zaś kapała ciurkiem. Po wypróbowaniu kilku domowych
środków zaradczych (dłubanie w rurze szczoteczką do zębów, dmuchanie
w otwór, ustna perswazja etc.) - sprowadziłem ślusarza.

Ślusarz był chudy, wysoki, z siwą szczeciną na twarzy, w okularach na
ostrym nosie. Patrzył spode łba wielkimi niebieskimi oczyma, jakimś
załzawionym wzrokiem. Wszedł do łazienki, pokręcił krany na wszystkie
strony, stuknął młotkiem w rurę i powiedział:
- Ferszlus trzeba roztrajbować.
Szybka ta diagnoza zaimponowała mi wprawdzie, nie mrugnąłem jednak i
zapytałem:
- A dlaczego?
Ślusarz był zaskoczony moja ciekawością, ale po pierwszym odruchu
zdziwienia, które wyraziło się w spojrzeniu sponad okularów, chrząknął i
rzekł:
- Bo droselklapa tandetnie blindowana i ryksztosuje.
- Aha - powiedziałem - rozumiem! Więc gdyby droselklapa była w swoim
czasie solidnie zablindowana, nie ryksztosowałaby teraz i roztrajbowanie
ferszlusu byłoby zbyteczne?
- Ano chyba. A teraz pufer trzeba lochować, czyli dać mu szprajc, żeby
śtender udychtować.
Trzy razy stuknąłem młotkiem w kran, pokiwałem głową i stwierdziłem:
- Nawet słychać.
Ślusarz spojrzał dość zdumiony:
- Co słychać?
- Słychać, że śtender nie udychtowany. Ale przekonany jestem, że gdy
pan mu da odpowiedni szprajc przez lochowanie pufra, to droselklapa
zostanie zablindowana, nie będzie już więcej ryksztosować i, co za tym
idzie, ferszlus będzie roztrajbowany.
I zmierzyłem ślusarza zimnym, bezczelnym wzrokiem.
Moja fachowa wymowa oraz nonszalancja, z jaką sypałem zasłyszanymi
po raz pierwszy w życiu terminami, zbiła z tropu ślusarza. Poczuł, że musi
mi czyms zaimponować.
- Ale teraz nie zrobię, bo holajzy nie zabrałem. A kosztować będzie
reperacja - wyczekał chwilę, by zmiażdżyć mnie efektem ceny - kosztować
będzie... 7 złotych i 85 groszy.
To niedużo - odrzekłem spokojnie. - Myślałem, że conajmniej dwa razy
tyle. Co zaś się tyczy holajzy, to doprawdy nie widzę potrzeby, aby pan
miał fatygować się po nią. Spróbujemy bez holajzy.
Ślusarz był blady i nienawidził mnie. Uśmiechnął się drwiąco i powiedzał:
- Bez holajzy? Jak ja mam bez holajzy lochbajtel krypować? żeby trychter
był na szoner robiony, to tak. Ale on jest krajcowany i we flanszy
culajtungu nie ma, to na sam abszperwentyl nie zrobię.
- No wie pan - zawołałame, rozkładając ręce - czegos podobnego nie
spodziewałem się po panu! Więc ten trychetr według pana nie jest robiony
na szoner? Ha, ha, ha! Pusty śmiech mnie bierze! Gdzież on na litość
Boga jest krajcowany?
- Jak to gdzie? - warknął ślusarz. - Przecież ma kajlę na iberlaufie!
Zarumieniłem się po uszy i szepnąłem wstydliwie:
- Rzeczywiście. Nie zauważyłem, że na iberlaufie jest kajla. W takim
razie - zwracam honor: bez holajzy ani rusz.

I poszedł po holajzę. Albowiem z powodu kajli na iberlaufie trychter
rzeczywiście był robiony na szoner, nie zaś krajcowany, i bez holajzy w
żaden spoób nie udadłoby się zakrypować lochbajtla w celu udychtowania
śtendra, aby rostrajbować ferszlus, który dlatego żle działa, że
droselklapę tandetnie zablindowano i teraz ryksztosuje.
więcej

Tuwim Julian Z wierszy o Małg...

1

"Za górami" to co? "Za lasami" to jak?
że to góry, myślicie, że lasy?
Za górami - to dzwon,
Zaśpiew pieśni i ton -
Zaraz zagra zagóramizalasmi,
Hołubcami, podkutymi obcasami
W ziemię wyrżnie step-topot żelazny.
"Tańcowała" to co? Tańcowała, no tak...
Ale tańce cygańcami gędą,
Wywijała od Tater, od Beskid ku Węgrom,
Zapadał w ramiona tańcującym łazęgom,
Przefruwała cyganiącym od siebie do siebie,
Gwiazdowała ogniem oczu po łące, po niebie,
Za morawą, za madziarą tańcowała
Małgorzatka gorejąca, zagorzała.
Trawą-łęgiem węgrowała kołokregiem
Po murawach, po dolinach gnała cięgiem,
Cięgiem-kołem, górą-dołem, za górami,
Za lasami Morawianka z Cyganami.
Wichrowały gwiazdy w głowie i gorzałka,
Aż huknęła, ogłosiła Małgorzatka:

2

"ja w góry ja od gór
na hory na wierhy
hornym jarem w czarny bór
z boru ja na czehry

na czehry na urhy
na hongry na huzary
na wichry na wędry
na żebry na hungary -

na wędry na udry
na hory na hongrowiany
a ganiaj do d'oganiago
naj smiga da na cygany!

w bĂĄłgary w bĂĄłkany
w istambuł w pustynie
w araby w mazuwary
da na hindackie stepynie

ste-pynie stepia-ny
prastare istukany
na gangi na gandziary
gań d'ganiaj go na cygany!

step-zastep
step-topot
step-potop kopytary
top stepem

top trawami
trawy kopcem za mazuwary!"

3

Pracował najpierw w KIPie
W Katowicach,
Niezbyt długo była w KIPie
W Katowicach;
Zamiast kwity KIPu
Rejestrować w biurze
"...Zakwitały pęki białych róż"
W rejestraturze
I na ulicach,
I na księżycach -
Wszędzie róże,
W całych na świecie Katowicach.

W KIPie robiono takie rzeczy:
L. Dz. 2813/BP/36 Katowice dnia
w związku z
powołując się na
z wys. poważ.
i pieczęć.

Albo takie w KIPie mieli troski:
L. Dz. 4702/MK/77-a
Katowice dnia
w odpowiedzi na
mamy zaszczyt za---
Nacz. Wydz. (-)ściskowski.

I dlatego
wielki był KIP
ważny był KIP
groźny był KIP
dom-blok
nikiel i szkło
99
lustrzanych szyb -
a było - STO!

Lecz pewnego dnia,
(Katowice dnia,
jerum, jerum!
Katowice dnia -
i bez numeru!!!)
miała zaszczyt za-
śpiewać nagle przed dygnitarzem:
"Siedziała na lipie
pracował w KIPie"
i w szybę KIPu kałamarzem!
I więcej nic.
Wyrzucona za

(-)Nacz. Wydz.

4

Taki jest początek opowieści
O Indyjskim Jarmarku
Który się odbył w mieście... w mieście:
Cieszynie, Kieżmarku,
Bagdadzie, Nowym Targu,
W Rzymie, Jerusalimie,
Pod Bieszczadem, gdzie nie Bieszczad, nie Beskid,
Ale polski Hindukusz niebieski,
W onej Persji, gwiazdami dzierganej,
Gdzie Śpiewanie i gdzie Cygany,
I gdzie Ona - zamaszysta, kraciasta, kwiaciasta -
Cyganeczka, naczynie żądz,
Idzie szybko
ulicami pstrokatego miasta,
Papirosku, papirosku ćmiąc...

5

"Czego ty u Cyganów szukasz?
Ĺšle ci to w domu?
Kocha się w tobie dependent, pan Łukasz,
I pan Jan z PKO,
I pan Paweł, perukarz,
A ojciec w rynku ma sklep z galanterią,
A matka z domu Różniecka,
A wuj Różniecki był uczestnikiem,
A stryj Kościński jest kanonikiem,
A uczyłam cię przecież od dziecka:
Dajże ty pokój tym breweriom,
życie trzeba na serio,
Wuj uczestnik przewróci się w grobie,
Stryj kanonik pozbawi cię spadku!
Zmiłuj się, przestań, zaszkodzisz sobie!
Chodź do domu, chodź do domu, Małgorzatko!"

6

Pijanemu targ, pijanemu jarmark,
Kaszkiecik na bakier, a biczysko kamrat,
Jak z bicza wystrzeli, to jak z piąci armat.
Targ na rynku,
W rynku szynk,
A w tym szynku
Ciosek dzyng,
A w tym szynku dymno, piwno,
Nic nie mówił, tylko kiwnął.
Znaczy: śpyrt.
Szklanka, dwie,
Tylko kiwnąć, żyd już wie.
Na czterdziestkę toby mrugnął,
Ale co czterdziestka? G...
Dzisiaj - śpryt.
Zagryzł trzecią korniszonem.
Zamknął oczy. Czeka. Już.
Już mu gra, już pnie się wzgórz
Ulubione, upragnione.
Ciągnie z brzucha aż po kark
I w gorących wzbiera wargach
I:
"Pi-ja-nemu targ,
Pijanemu jarmark!"
Aż po oczy wypuczone,
Aż po czub! A w czubie - fyrt!
Niesie szumne i spiętrzone...
Znaczy: śpyrt.

7

A ten jej tancerz, Dżuli imieniem,
Twardy w ramionach, pierś - łuk,
KĂĄmienie, kĂĄmienie, o-oj kĂĄmienie,
KĂĄmienie, kĂĄmienie, nĂĄ szosie tłukł.

Patrzy dziewczyna:
wrząca smołą czupryna,
oczy - arabia,
tors - brąz,
pot
z torsu
miedzią
spływa,
oczy - arabia, smolista oliwa,
a każdy cios - wstrząs,
a każdy cios: tors - brąz.

"Cygan, Cygan, gdzieś ty bywał?
Ze mną tańcował, ze mną śpiwał.
Czegoś uciekł? Kamienie tłuczesz.
Widzisz? Ręka. Włosy nią uczesz,
Uczesz włosy żywym grzebieniem,
żebyś był ładny - i chodź w pląs!
KĂĄmienie, kĂĄmienie, tors-brąz!
A na mnie - dotknij - tylko ta kiecka,
Cieniuśka - czujesz - nie!!! grzech!
A moja mama z domu Różniecka,
A ojciec..." - prysła, i w śmiech, w śmiech!
KĂĄmienie, kĂĄmienie, o-oj kamienie,
A w lesie mięciutki mech... mech...
I zerwała kłos jęczmienia wąsaty,
Niedaleko stanęła - o kłos,
I łaskocze go kłosem włochatym,
Kłośnym włosem łaskoce mu nos...
"Cygan, Cygan, gdzie masz wąs?"
I chichoce chutliwie, tkliwie,
Aż - rozbłysło pełganiem w hebanowej oliwie
I pod brązem wystąpił - pąs,
Ale jeszcze wali uporczywie:
Tors - brąz, tors - brąz,
A ta bliżej, bliżej, o włos,
Coraz chytrzej, coraz urodziwiej...
. . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . .

Wiesz, jak pachną w upał pokrzywy?
Tak pachniała.
I jeszcze mlekiem gorącym,
I macierzanką, gdy nieomal
Ogniem liliowym pełga, palona
Przepiorunowym słońcem.
I nie myrrhą, ambrą i nardem,
Ale łożem żarkim i twardym
Z tłuczonego kamienia,
I nie górnym cedrem libańskim,
Ale sinym dymem cygańskim,
Pachnącym jak sama ziemia

8

Popatrzyła. Uśmiechnęła się,
"Daj się sztachnąć" ..Zaciągnęła się.
Dymek puściła mu w twarz:
"Cygan, Cygan, co mi dasz?"

Inni, o! nie żałowaliby,
Jak nic pięćset złotych daliby.
W Katowicach jeden szwab
To mi tysiąc złotych kładł.

Nawet ładny, nawet młody,
Ja w cukierni jadłam lody:
Malinowe, ananasowe
(Bo ja lubię owocowe).

On pochodzi, grzecznie wita się,
Ja go nie znam, a on pyta się:
"Ist der Platz - powiada - frei?"
(Jeszcze raz się sztachnąć daj.)

Zaciągnęła się. Uśmiechnęła się.
Jak kot w miękki kłąb zwinęła się.
Mówię: "Frei". Bo czemu nie?
Siadł i zaczął kusić mnie.

że on dobry, że ożeni się,
że on stały, nie odmieni się,
że on w banku
krocie ma
I w Cieszynie ciocię ma.

A ta ciocia... No jednym słowem
Dwie piećsetki seledynowe
Kładł mi na stół, żebym w holu
Dziś czekała w "Metropolu".

Ja go słucham, bo on miły,
A mnie lody się roztopiły:
Malinowe, ananasowe
(Bo ja lubię owocowe).

Roztopiły się w mleczko chłodne,
Seledynowo-złoto-miodne
Z pasemkami różowymi
Mali-mali-malinowymi.

Czasem tak na niebie bywa.
Kiedy obłok w obłok wpływa:
Różowieńki, malinowy
W złoty, złoty, ananasowy...

Uśmiechnęła się. Popatrzyła.
Spał jak ciemna w polu mogiła.
Wstała, śliczna i nieszczęśliwa,
Idzie ścieżką i chabry zrywa.

Idzie - naga i sprawiedliwa.
Pamiętajcie: SPRAWIEDLIWA.
więcej
Wykonanie: SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z regulaminem, aby dowiedzieć się więcej. Akceptuję