Jim
Morrison
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Morrison Jim *** (Airport...)
Airport.
Messenger in a form of a soldier.
Green wool. He stood there,
off the plane.
A new truth, too horrible to bear.
There was no record of it
anywhere in the ancient signs
or symbols.
People looked at each other,
in the mirror, their children`s
eyes.
Why had it come.
There was no escape from
it anywhere.
A truth too horrible to name.
Only a loose punking moan
could frame its dark interiors.
Only a few could look upon
its face w/ calm.
most of the people fell instantly
uder its dull friendly terror.
They looked to the calm ones
but saw only a geen
military coat.
Repent!
None of the old things worked.
Messenger in a form of a soldier.
Green wool. He stood there,
off the plane.
A new truth, too horrible to bear.
There was no record of it
anywhere in the ancient signs
or symbols.
People looked at each other,
in the mirror, their children`s
eyes.
Why had it come.
There was no escape from
it anywhere.
A truth too horrible to name.
Only a loose punking moan
could frame its dark interiors.
Only a few could look upon
its face w/ calm.
most of the people fell instantly
uder its dull friendly terror.
They looked to the calm ones
but saw only a geen
military coat.
Repent!
None of the old things worked.
Morrison Jim Lotnisko.
Posłaniec pod postacią żołnierza.
Zielona wełna. Stał tam,
przy samolocie.
Nowa prawda, zbyt straszna by ją znieść.
Nie wspominały o tym
starodawne znaki
ani symbole.
Ludzie spoglądali na siebie nawzajem,
w lustrze, oczy ich
dzieci.
Dlaczego to nadeszło.
Nigdzie nie było
przed tym ucieczki.
Prawda zbyt straszna by ją nazwać.
Jedynie obfitych wymiotów jęk
wysłowić mógłby jego ciemne wnętrze.
Niewielu mogło spojrzeć na
jego twarz ze spokojem.
Większość ludzi natychmiast poddała się
jego posępnemu przyjacielskiemu terrorowi.
Liczyli na zuchwałych
lecz zobaczyli tylko zielony
płaszcz wojskowy.
żałujcie!
żadna ze starych rzeczy nie sprawdziła się.
Zielona wełna. Stał tam,
przy samolocie.
Nowa prawda, zbyt straszna by ją znieść.
Nie wspominały o tym
starodawne znaki
ani symbole.
Ludzie spoglądali na siebie nawzajem,
w lustrze, oczy ich
dzieci.
Dlaczego to nadeszło.
Nigdzie nie było
przed tym ucieczki.
Prawda zbyt straszna by ją nazwać.
Jedynie obfitych wymiotów jęk
wysłowić mógłby jego ciemne wnętrze.
Niewielu mogło spojrzeć na
jego twarz ze spokojem.
Większość ludzi natychmiast poddała się
jego posępnemu przyjacielskiemu terrorowi.
Liczyli na zuchwałych
lecz zobaczyli tylko zielony
płaszcz wojskowy.
żałujcie!
żadna ze starych rzeczy nie sprawdziła się.
Morrison Jim *** (What are you...
What are you doing here?
What do you want?
Is it music?
We can play music.
But you want more.
You want something & someone new.
Am I right?
Of course I am.
I know what you want.
You want extasy
Desire & dreams.
Things not exacly what they seem.
I lead you this way, he pulls that way.
I`m not singing to an imaginary girl.
I`m talking to you, my self.
Let`s recreate the world.
The palace of conception is burning.
Look. See it burn.
Bask in the white hot coals.
Yuo`re too young to be old
You don`t need to be told
You want to see things as they are.
You know exactly what I do
Everything
What do you want?
Is it music?
We can play music.
But you want more.
You want something & someone new.
Am I right?
Of course I am.
I know what you want.
You want extasy
Desire & dreams.
Things not exacly what they seem.
I lead you this way, he pulls that way.
I`m not singing to an imaginary girl.
I`m talking to you, my self.
Let`s recreate the world.
The palace of conception is burning.
Look. See it burn.
Bask in the white hot coals.
Yuo`re too young to be old
You don`t need to be told
You want to see things as they are.
You know exactly what I do
Everything
Morrison Jim Co tutaj robisz?
Czego chcesz?
Muzyki?
Możemy zagrać muzykę.
Ale ty chcesz więcej.
Pragniesz czegoś, kogoś nowego.
Mam rację?
Oczywiście, że mam.
Wiem, czego chcesz
Pragniesz ekstazy
Pożądania i snów.
Rzeczy niezupełnie takich jakimi się wydają
Prowadzę cię tędy, on ciągnie w drugą stronę
Nie śpiewam dla wyimaginowanej dziewczyny
Mówię do ciebie, mojego ja.
Stwórzmy świat od nowa.
Pałac poczęcia płonie.
Spójrz. Patrz jak płonie.
Ogrzej się przy rozgrzanych do białości węglach.
Zbyt młody jesteś by być starym
Nie trzeba ci tego mówić
Chcesz widzieć rzeczy takimi, jakie są.
Dokładnie wiesz, co robię
Wszystko.
Muzyki?
Możemy zagrać muzykę.
Ale ty chcesz więcej.
Pragniesz czegoś, kogoś nowego.
Mam rację?
Oczywiście, że mam.
Wiem, czego chcesz
Pragniesz ekstazy
Pożądania i snów.
Rzeczy niezupełnie takich jakimi się wydają
Prowadzę cię tędy, on ciągnie w drugą stronę
Nie śpiewam dla wyimaginowanej dziewczyny
Mówię do ciebie, mojego ja.
Stwórzmy świat od nowa.
Pałac poczęcia płonie.
Spójrz. Patrz jak płonie.
Ogrzej się przy rozgrzanych do białości węglach.
Zbyt młody jesteś by być starym
Nie trzeba ci tego mówić
Chcesz widzieć rzeczy takimi, jakie są.
Dokładnie wiesz, co robię
Wszystko.