Wiersze znanych
Sortuj według:
Swarth Hèlène Rada
Nie całuj wargi, która ci się broni,
I nie ucz serca, gdzie żądze śpią z cicha,
Bić w takt nadziei; nie obudzaj licha
Ni wzrokiem sięgaj do modrych ócz toni.
Nie przyciskaj tak ciepło tej dziewczęcej dłoni,
Ni otulaj ramieniem, kiedy ono wzdycha,
Choć oko jej powabne na spojrzenia czyha.
życie daje - gdy myśl twa za zabawką goni.
Więc nie wzbudzaj miłości, gdy jej w tobie nie ma;
Ręka jej drży, ucieka, choć ją w twojej trzyma.
Podobna jest do ptaków, co w strachu przysiadły.
Nie wywołuj rumieńca, gdy usta pobladły,
Weź inne drzewo, z niego zerwij sobie liście,
Jej pozwól białość lilij donosić wieczyście.
I nie ucz serca, gdzie żądze śpią z cicha,
Bić w takt nadziei; nie obudzaj licha
Ni wzrokiem sięgaj do modrych ócz toni.
Nie przyciskaj tak ciepło tej dziewczęcej dłoni,
Ni otulaj ramieniem, kiedy ono wzdycha,
Choć oko jej powabne na spojrzenia czyha.
życie daje - gdy myśl twa za zabawką goni.
Więc nie wzbudzaj miłości, gdy jej w tobie nie ma;
Ręka jej drży, ucieka, choć ją w twojej trzyma.
Podobna jest do ptaków, co w strachu przysiadły.
Nie wywołuj rumieńca, gdy usta pobladły,
Weź inne drzewo, z niego zerwij sobie liście,
Jej pozwól białość lilij donosić wieczyście.
Syrokomla Władysław Do ** [Z pałacó...
Z pałaców sterczących dumnie
Znijdź, piękna, do mojej chatki;
Tylko zabierz swe manatki,
Bo hołotę znajdziesz u mnie.
Święte pustki wszędzie, wszędzie,
Ale nie marz nic o chlebie,
Bo kochanek wierny ciebie
Czułościami karmić będzie.
Z rana wianek ci uplotę,
Na obiad dam szmer strumyka,
Na wieczerzę śpiew słowika,
A na noc marzenia złote.
A gdy cię dumanie czyste
W niebieskie sfery uniesie,
Przez otwory w mojej strzesie
Obaczysz niebo gwiaździste!
Znijdź, piękna, do mojej chatki;
Tylko zabierz swe manatki,
Bo hołotę znajdziesz u mnie.
Święte pustki wszędzie, wszędzie,
Ale nie marz nic o chlebie,
Bo kochanek wierny ciebie
Czułościami karmić będzie.
Z rana wianek ci uplotę,
Na obiad dam szmer strumyka,
Na wieczerzę śpiew słowika,
A na noc marzenia złote.
A gdy cię dumanie czyste
W niebieskie sfery uniesie,
Przez otwory w mojej strzesie
Obaczysz niebo gwiaździste!
Szekspir William Sonet
Jakże podobna zimie jest rozłąka
Z tobą, radości przelotnego roku!
Jakiż chłód czułem, w jakich żyłem mrokach!
Jaka grudniowa pustka była wokół!
A przecież właśnie przechodziło lato
I jesień płodna, cała w drogich plonach,
Niosąca wiosny urodzaj bogaty
Jak owdowiała i brzemienna żona.
Lecz dla mnie były te plony dojrzałe
Gorzkim owocem mego smutku tylko,
Bo czym bez ciebie jest lato wspaniałe?
Gdy ciebie nie ma, nawet ptaki milkną
Lub taki smutek rozbrzmiewa w ich śpiewie,
że, drżąc przed zimą, liść blednie na drzewie.
Z tobą, radości przelotnego roku!
Jakiż chłód czułem, w jakich żyłem mrokach!
Jaka grudniowa pustka była wokół!
A przecież właśnie przechodziło lato
I jesień płodna, cała w drogich plonach,
Niosąca wiosny urodzaj bogaty
Jak owdowiała i brzemienna żona.
Lecz dla mnie były te plony dojrzałe
Gorzkim owocem mego smutku tylko,
Bo czym bez ciebie jest lato wspaniałe?
Gdy ciebie nie ma, nawet ptaki milkną
Lub taki smutek rozbrzmiewa w ich śpiewie,
że, drżąc przed zimą, liść blednie na drzewie.
Sztaudynger Jan Puch ostu
Niech słowo jak puch ostu leci...
Kochałem kwiaty, lalki, dzieci,
Marki
i grzyby, wsi i miasta,
Gwiazdy, zwierzęta, nawet chwasty.
Kochałem książki zapylone,
Usta wilgotne morza słone,
Bursztyny złote jak dziewczyny,
Dziewczyny złote jak bursztyny.
Kochałem żabie, glupie chóry,
I niewysokie, ciche góry.
Kochałem mury wpół zwalone,
Patyną wieków uskrzydlone.
Kochałem biednych, prostych. Stroje
Ludowe, piękne. Gdy przekroję
Serce, jak rześki miąższ cytryny,
Znajdę kącików pęk wciąż inny.
A w każdym jakieś ukochanie,
Umiłowanie, zadumanie,
Nie tyle miodu w leśnym plastrze,
Ile me serce wciąż bogatsze,
Ukochań pełnych słodkiej treści,
W sobie ukrywa, w sobie mieści.
Kto mnie tak bardzo umiłował
I tyle serca dał mojemu?
żem nic nie strwonił, wszystko schował
Jak ziarno w łono czarnoziemu.
Kto mi pozwolił szpaerać, szukać,
Znajdować, tracić, znów zyskiwać?
I czemu nie szła w las nauka,
I czemu kwitła co rok iwa?
A jeśli czasem coś porzucił,
O czymś zapomniał, coś utracił,
Jak chętnie po to bym powrócił,
Jak chętnie o to się wzbogacił.
Kochałem kwiaty, lalki, dzieci,
Marki
i grzyby, wsi i miasta,
Gwiazdy, zwierzęta, nawet chwasty.
Kochałem książki zapylone,
Usta wilgotne morza słone,
Bursztyny złote jak dziewczyny,
Dziewczyny złote jak bursztyny.
Kochałem żabie, glupie chóry,
I niewysokie, ciche góry.
Kochałem mury wpół zwalone,
Patyną wieków uskrzydlone.
Kochałem biednych, prostych. Stroje
Ludowe, piękne. Gdy przekroję
Serce, jak rześki miąższ cytryny,
Znajdę kącików pęk wciąż inny.
A w każdym jakieś ukochanie,
Umiłowanie, zadumanie,
Nie tyle miodu w leśnym plastrze,
Ile me serce wciąż bogatsze,
Ukochań pełnych słodkiej treści,
W sobie ukrywa, w sobie mieści.
Kto mnie tak bardzo umiłował
I tyle serca dał mojemu?
żem nic nie strwonił, wszystko schował
Jak ziarno w łono czarnoziemu.
Kto mi pozwolił szpaerać, szukać,
Znajdować, tracić, znów zyskiwać?
I czemu nie szła w las nauka,
I czemu kwitła co rok iwa?
A jeśli czasem coś porzucił,
O czymś zapomniał, coś utracił,
Jak chętnie po to bym powrócił,
Jak chętnie o to się wzbogacił.