Wiersze znanych
Sortuj według:
Wierzyński Kazimierz Księżyc
Za czym ja krążę?
Za księżycem.
Czym on mnie wabi?
Drohobyczem.
Zachodzi chmurą,
Znów się zjawia.
Skąd taka łuna?
Z Borysławia.
Którędy nosi
Mnie wieczorem?
Spójrz ponad Stryjem
I Samborem.
Po co ta całą
Wasza zmowa.
Co z niej mi przyjdzie?
List ze Lwowa.
A ten, co dmie tu
Wiew skrzydlaty?
To młodość, miłość
I Karpaty.
Widzę, poznaję
Tamte strony
Kto mnie tam woła?
Ktoś zgubiony.
Po co mnie wzywa
Tak niewcześnie?
Byś wrócił tam, gdzie
Błądzisz we śnie
A poza snem tym
Co się chowa
Ach, ziemia, ziemia
Księżycowa.
Za księżycem.
Czym on mnie wabi?
Drohobyczem.
Zachodzi chmurą,
Znów się zjawia.
Skąd taka łuna?
Z Borysławia.
Którędy nosi
Mnie wieczorem?
Spójrz ponad Stryjem
I Samborem.
Po co ta całą
Wasza zmowa.
Co z niej mi przyjdzie?
List ze Lwowa.
A ten, co dmie tu
Wiew skrzydlaty?
To młodość, miłość
I Karpaty.
Widzę, poznaję
Tamte strony
Kto mnie tam woła?
Ktoś zgubiony.
Po co mnie wzywa
Tak niewcześnie?
Byś wrócił tam, gdzie
Błądzisz we śnie
A poza snem tym
Co się chowa
Ach, ziemia, ziemia
Księżycowa.
Wierzyński Kazimierz Kraków
...łzy sobacze
Wyspiański
Jak tu bardzo po polsku i jak starożytnie,
Gdy noc patynę sączy zieloną po miedzi
Gdy sto księżyców pląsa, na kopułach siedzi
I każdy w każdym oknie witrażem, gdy kwitnie.
Nad miasto wydźwignięty jak paw bezrozumny
I papuga narodów, mózg dziejów szalony
Z hukiem dzwonów królewskie przewraca korony
I świeci czaszką, w której zalęgły się trumny.
Rynek w lamp czarodziejskie pocięty inkrusta
I zadeptany w nędzy sczerniałej i głuchej,
Gdy napełnią go nocne, snujące się duchy,
Jak Demostenes pełen kamieni ma usta.
Nad brzegiem dni powszednich, znużony po święcie,
Do mórz o pomoc woła, ze światem się kłóci:
Niech przyjdą tutaj ludzie - i wolni, rozkuci
Na zamku świętokradczo niech zerwą pieczęcie.
Bo tu chmurą gradową trzeba niebo nawieźć,
Tłuc po miedzi piorunem i łamać kopuły,
I mądrość kuć nieludzką, trwać w wiedzy nieczułej,
Ze miłość znaczy w Polsce tyle co nienawiść.
Dopiero gdy się Wawel okrutny zapali
I w przepaść bałwochwalstwem gdy runie najstarszym,
Podniosą się waleczni, zadudnią swym marszem,
O wolność walczyć będą i po niej iść dalej.
I wtedy miłość ludzka niech sobie zapłacze,
Jakimi chce żalami. Wiatr wtedy tętentem
Obdzwoni pożar w mieście zaklętym i świętym.
Wszystko inne - mi na nic. Wszystko - łzy sobacze.
Wyspiański
Jak tu bardzo po polsku i jak starożytnie,
Gdy noc patynę sączy zieloną po miedzi
Gdy sto księżyców pląsa, na kopułach siedzi
I każdy w każdym oknie witrażem, gdy kwitnie.
Nad miasto wydźwignięty jak paw bezrozumny
I papuga narodów, mózg dziejów szalony
Z hukiem dzwonów królewskie przewraca korony
I świeci czaszką, w której zalęgły się trumny.
Rynek w lamp czarodziejskie pocięty inkrusta
I zadeptany w nędzy sczerniałej i głuchej,
Gdy napełnią go nocne, snujące się duchy,
Jak Demostenes pełen kamieni ma usta.
Nad brzegiem dni powszednich, znużony po święcie,
Do mórz o pomoc woła, ze światem się kłóci:
Niech przyjdą tutaj ludzie - i wolni, rozkuci
Na zamku świętokradczo niech zerwą pieczęcie.
Bo tu chmurą gradową trzeba niebo nawieźć,
Tłuc po miedzi piorunem i łamać kopuły,
I mądrość kuć nieludzką, trwać w wiedzy nieczułej,
Ze miłość znaczy w Polsce tyle co nienawiść.
Dopiero gdy się Wawel okrutny zapali
I w przepaść bałwochwalstwem gdy runie najstarszym,
Podniosą się waleczni, zadudnią swym marszem,
O wolność walczyć będą i po niej iść dalej.
I wtedy miłość ludzka niech sobie zapłacze,
Jakimi chce żalami. Wiatr wtedy tętentem
Obdzwoni pożar w mieście zaklętym i świętym.
Wszystko inne - mi na nic. Wszystko - łzy sobacze.
Wierzyński Kazimierz * * * [Zielono na...
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną,
Na klombach mych myśli sadzone za młodu,
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
Na klombach mych myśli sadzone za młodu,
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
Wierzyński Kazimierz Wieczór w bzach
Wiosenny wiatr mię bzami owiał,
Trąciłaś ogród lekkim ruchem,
Twój płaszcz przygasnął, poliliowiał
I stał się kolorowym puchem.
Zmierzch ci jak pająk na sukienkach
Koronki w dzwonki wyhaftował,
Jak pióro senne po mych rękach,
Po twarzy twój przepływa owal.
W latarniach ulic drżą motyle,
Ciemnieje dal i gra
bezkreśnie;
Mglisz się, zanikasz w świateł pyle,
Rozwiewasz mi się w bzach, jak we śnie.
Trąciłaś ogród lekkim ruchem,
Twój płaszcz przygasnął, poliliowiał
I stał się kolorowym puchem.
Zmierzch ci jak pająk na sukienkach
Koronki w dzwonki wyhaftował,
Jak pióro senne po mych rękach,
Po twarzy twój przepływa owal.
W latarniach ulic drżą motyle,
Ciemnieje dal i gra
bezkreśnie;
Mglisz się, zanikasz w świateł pyle,
Rozwiewasz mi się w bzach, jak we śnie.