Rafał
Wojaczek
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Wojaczek Rafał Studium
Moje ciało, cierpliwe wpierw, teraz już cierpi
Z powodu wspaniałości swej, rozrzutnie zbędnej,
Kiedy Ty sobie, oczy przymrużając, każesz
Nie patrzeć, lecz oglądasz jakby ciało zmarłej.
I już przykrą rzeczowość swoich piersi czuję-
Wiem: bez Twego zachwytu ciało jak bukiet,
Z którego wyparował zapach spadły płatki.
Już, nagle zawstydzona, krew we mnie się garbi.
Lecz ufając, że Ty mnie umyślnie nie krzywdzisz,
Powściągam się, by gestu żadnego nie czynić:
Nie rozumiem, gdy mówisz coś na temat próchna.
Pozwalam ciału świecić dalej jak żarówka
Nieprzymrużonym blaskiem, ale już się waham,
Czy nie byłoby lepiej nagle się rozpłakać.
Z powodu wspaniałości swej, rozrzutnie zbędnej,
Kiedy Ty sobie, oczy przymrużając, każesz
Nie patrzeć, lecz oglądasz jakby ciało zmarłej.
I już przykrą rzeczowość swoich piersi czuję-
Wiem: bez Twego zachwytu ciało jak bukiet,
Z którego wyparował zapach spadły płatki.
Już, nagle zawstydzona, krew we mnie się garbi.
Lecz ufając, że Ty mnie umyślnie nie krzywdzisz,
Powściągam się, by gestu żadnego nie czynić:
Nie rozumiem, gdy mówisz coś na temat próchna.
Pozwalam ciału świecić dalej jak żarówka
Nieprzymrużonym blaskiem, ale już się waham,
Czy nie byłoby lepiej nagle się rozpłakać.
Wojaczek Rafał To jest Hanka
To jest Hanka
a ja jestem wariat
tak się mijamy
Ja wybrałem szpital
bo moi mali bracia
we wnętrznościach grzebali
Zresztą ja nic nie pamiętam
Moi bracia
oni byli uśmiechnięci
oni byli okrutni
trzymali w rękach kwiaty
to zdaje się były noże
to zdaje się
były małe pszczoły złote
Zresztą ja nie wiem
może oni mieli dobre serca
i okazywali je na żądanie
Ale ja nie żądałem
teraz Hankę prosić
odważę się
W tym miejscu
jest bezpiecznie
ja liczę wciąż od nowa
Hanki białe włosy
albo jak różaniec
przebieram płytki korytarza
albo głaszczę moją głowę
to jest Hanki głowa
więc ją głaszczę
i mówię do niej:
wiesz jest mała radość
która rośnie
i jest coraz większa
to jest bańka szklana
w której siedzą coraz mniejsi
moi bracia okrutni
a ja jestem wariat
tak się mijamy
Ja wybrałem szpital
bo moi mali bracia
we wnętrznościach grzebali
Zresztą ja nic nie pamiętam
Moi bracia
oni byli uśmiechnięci
oni byli okrutni
trzymali w rękach kwiaty
to zdaje się były noże
to zdaje się
były małe pszczoły złote
Zresztą ja nie wiem
może oni mieli dobre serca
i okazywali je na żądanie
Ale ja nie żądałem
teraz Hankę prosić
odważę się
W tym miejscu
jest bezpiecznie
ja liczę wciąż od nowa
Hanki białe włosy
albo jak różaniec
przebieram płytki korytarza
albo głaszczę moją głowę
to jest Hanki głowa
więc ją głaszczę
i mówię do niej:
wiesz jest mała radość
która rośnie
i jest coraz większa
to jest bańka szklana
w której siedzą coraz mniejsi
moi bracia okrutni
Wojaczek Rafał Trzeba było rozs...
Patrzę czasem na Ziemie lecz już nie widzę planety
Cóż, ze jest słowo Ziemia, ze inne takie pamiętam
Choćby to były wszystkie
Słowa, które pamiętam
Wiem, ze inny jest język poematu.
Poemat jest osobą, tak mi się czasem wydaje
Zdaje się, jest Murzynem choć nie wiem: czarnym czy białym
Wiec drgająca pod brzuchem
Białoczerwona różyczka
Pilnie prowadzi go za moim śladem.
Czasem chciałbym się schować lecz nawet najmniejszej szpary
Nie ma ani obłoku. Lecz nie ma także Murzyna
Poemat jest kimś innym
ale jeśli jaszczurką
Jest lub biskupem, tez jest moja wina.
Cóż, ze jest słowo Ziemia, ze inne takie pamiętam
Choćby to były wszystkie
Słowa, które pamiętam
Wiem, ze inny jest język poematu.
Poemat jest osobą, tak mi się czasem wydaje
Zdaje się, jest Murzynem choć nie wiem: czarnym czy białym
Wiec drgająca pod brzuchem
Białoczerwona różyczka
Pilnie prowadzi go za moim śladem.
Czasem chciałbym się schować lecz nawet najmniejszej szpary
Nie ma ani obłoku. Lecz nie ma także Murzyna
Poemat jest kimś innym
ale jeśli jaszczurką
Jest lub biskupem, tez jest moja wina.
Wojaczek Rafał Twarz
Abym mógł rozpoznać ją i żebym uwierzył
Błyskawica rzeźbi twarz w brązowym powietrzu
Ale bym się nie zląkł jej, żeby nazbyt wyraźna
Na początek to nie twarz, tylko gruba maska
Ale bym nie lękał się, że nie ujrzę w całej
Fantastycznej groźnej i absolutnej krasie
Dano przecież pewną mi, skrytą wiedzę senną:
Wszakże burza dalej trwa, więc ujrzę na pewno
Błyskawica rzeźbi twarz w brązowym powietrzu
Ale bym się nie zląkł jej, żeby nazbyt wyraźna
Na początek to nie twarz, tylko gruba maska
Ale bym nie lękał się, że nie ujrzę w całej
Fantastycznej groźnej i absolutnej krasie
Dano przecież pewną mi, skrytą wiedzę senną:
Wszakże burza dalej trwa, więc ujrzę na pewno