
Agnieszka
Osiecka
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Osiecka Agnieszka Na serwetkach
Piszę do ciebie
na kawiarnianych serwetkach.
Bibułkowe zdania wyciekają na drugą stronę
jak powietrze z plastykowej piłki.
Ty
mówisz do mnie,
jakbyś wykręcał się z lekcji śpiewu.
I pomyśleć,
że chciałam ci oddać
wszystkie grube książki,
wszystkie rzeczy po ojcach
i wszystkie kajety wypełnione "językiem polskim",
słupkami rachunków sumienia
i miłością.
Osiecka Agnieszka Nagłe zastępstw...
Mężczyźni podejmują się nagłych zastępstw,
jak w teatrze,
kinie
lub szkole.
Przyjmują ich kobiety o słabych nerwach
i powstają z tego małżeństwa,
i rodzą się dzieci,
które niczemu nie są winne.
Osiecka Agnieszka Nałęczów
Starzy ludzie kryją swój kaszel
jak drogocenny skarb w mufkę.
Wywożą do schludnych pensjonatów,
chronią w kłębach pierzyn
bez dna.
Niejeden hipopotam odpływa tak chyłkiem w głąb buszu.
A jednak
nocą
słychać
jak Nałęczów kaszle.
Ptak, nawykły do śmierci,
nie przerywa trelu.
Co za koncert!
W dzień
orkiestranci
ciągną dumnie od ławki do ławki,
od zdroju do zdroju,
aż po znój.
Spójrz:
jeszcze ręka sama
sięga po szklankę,
jeszcze oko
dojrzało
psa.
Jeszcze - ho - ho - jak daleko
do mego czółna.
Godzi się zatem wspomnieć tamten czas, "czas główny",
"czas z nizin":
- Jak on mnie kochał, złociutka.
- Jak ja go kochałam.
- Miałem system historyczny.
- Gdyby nie wojna.
- No tak.
- Pan mi nie ufa, profesorze.
- Jakże. Jakżeby nie.
W nocy Nałęczów kaszle.
Z bliska
Tamten Brzeg wygląda nawet biało i przyjaźnie.
Ja zaś,
gdy byłam poetą,
krasiłam każdą rzecz nieprzytomnie,
jak dzikus maluje skrzypce.
Z byle glinki, kamienia i żużlu
kleciłam cudnego ptaszka.
Dziś
w niejednym posągu
widzę jeno piach
, , , , , , , , , , , , i żużel
Tak późno zaczęłam czytać z Drzewa Wiadomości...
Tak późno mnie zbudzono...
Z jakimże bólem! ...
, - Toś ty go kochała, złociutka?
, - Pan mi nie ufa, profesorze?
jak drogocenny skarb w mufkę.
Wywożą do schludnych pensjonatów,
chronią w kłębach pierzyn
bez dna.
Niejeden hipopotam odpływa tak chyłkiem w głąb buszu.
A jednak
nocą
słychać
jak Nałęczów kaszle.
Ptak, nawykły do śmierci,
nie przerywa trelu.
Co za koncert!
W dzień
orkiestranci
ciągną dumnie od ławki do ławki,
od zdroju do zdroju,
aż po znój.
Spójrz:
jeszcze ręka sama
sięga po szklankę,
jeszcze oko
dojrzało
psa.
Jeszcze - ho - ho - jak daleko
do mego czółna.
Godzi się zatem wspomnieć tamten czas, "czas główny",
"czas z nizin":
- Jak on mnie kochał, złociutka.
- Jak ja go kochałam.
- Miałem system historyczny.
- Gdyby nie wojna.
- No tak.
- Pan mi nie ufa, profesorze.
- Jakże. Jakżeby nie.
W nocy Nałęczów kaszle.
Z bliska
Tamten Brzeg wygląda nawet biało i przyjaźnie.
Ja zaś,
gdy byłam poetą,
krasiłam każdą rzecz nieprzytomnie,
jak dzikus maluje skrzypce.
Z byle glinki, kamienia i żużlu
kleciłam cudnego ptaszka.
Dziś
w niejednym posągu
widzę jeno piach
, , , , , , , , , , , , i żużel
Tak późno zaczęłam czytać z Drzewa Wiadomości...
Tak późno mnie zbudzono...
Z jakimże bólem! ...
, - Toś ty go kochała, złociutka?
, - Pan mi nie ufa, profesorze?
Osiecka Agnieszka Nałęczów drugi
Najpierw była pyłem.
Długo
nie mogła osiąść.
Później
była ślepą kurą, której
nie trafiało się ziarno.
To
trwało lata.
Wreszcie
okazała się ziemią.
Zrodziła kamień, ziele i piach.
Urodziła też córkę
i syna.
Tego
zabrano jej
do dalszych eksperymentów.
Dziś, kiedy idzie ulicą,
rada by znaleźć coś.
Coś, oprócz grzebieni.
Długo
nie mogła osiąść.
Później
była ślepą kurą, której
nie trafiało się ziarno.
To
trwało lata.
Wreszcie
okazała się ziemią.
Zrodziła kamień, ziele i piach.
Urodziła też córkę
i syna.
Tego
zabrano jej
do dalszych eksperymentów.
Dziś, kiedy idzie ulicą,
rada by znaleźć coś.
Coś, oprócz grzebieni.