Stolat.pl

Kasprowicz Jan

Jan
Kasprowicz

1970-01-01 - 1970-01-01

Sortuj według:

Kasprowicz Jan Z chałupy, XI

Na zapłociu spędzali wieczory,
On jej szeptał: "O, moja jedyna!"
Z nim bylica i biała brzezina,
Z nim szeptały zielone jawory.

A przed świtem na nogach... Tak, skory!
I gbur kontent, i lubi jak syna -
Da mu córkę, gdy przyjdzie godzina,
I mórg ziemi, i krowę z obory.

Przyszły żniwa, czasy zapowiedzi...
"I do cepów jestem, i do cięcia,
Panie gburze! weźcie mnie za zięcia!"

Ale gbur mu odpowie z owczarska:
"Niechaj każdy, jak usiadł, tak siedzi -
Tyś parobkiem, ona gospodarska".
więcej

Kasprowicz Jan Z legend o Janosi...

II. Janosik i kupcy


Idą takie czasy
Różnymi drogami,
Kiedy się zrównają
Góry z dolinami.

Bierze Janik wody,
Bez kładki i mostka,
Z nim razem Baczyński
I Napierski Kostka.

Lotem przeskakują
Jak płomyki skrawe
I wierszyk, i przełęcz,
I staw, i siklawę.

Tak szli rozmyślając,
Jakby też najprędzej
Można świat góralski
Wyrwać z jego nędzy.

I co by uczynić,
By wnet zapomniały
Kozice, co znaczą
Sent-iwańskie strzały.

Tak idąc, swej myśli
Całkiem zaprzedani,
Odrębują sople
Od skalistych grani.

Lód się rozpryskuje,
Słońce przebłyskuje,
Czują radość w sercu
Harnasiowe zbóje.

Tak idąc, tak pędząc
Wśród skoków, hołubców
Napotkali w drodze
Miszkułacklch kupców.

Miszkułackie kupcy
Nawyknieniem starem
Wyruszyli w drogę
Z kosztownym towarem.

W beczkach drogie wino
Wiozą do Krakowa,
W kufrach się niejeden
Altembasik chowa.

Jedwab na żupany,
Atlas na kontusze,
Twarde złotogłowia
I mięciutkle plusze.

"Jakżeż to być może -
Janosik zawoła -
By taka nierówność
Władnęia dokoła.

Hejże, hej, powiadam,
Jakżeż to być może,
By ten chodził nago,
A tamten w bislorze.

Niech chodzi, niech chodzi,
Jak mu się podoba,
Jedno niech ma portki
Góralska osoba.

Miszkułackie kupcy -
Tak do kupców powie -
Ja pójdę wasz towar
Rozprzedać w Krakowie.

Wam, panowie kupcy,
Zostać tu wypada,
Od luf sent-iwańskich
Chronić kozic stada.

Jest ich tutaj pełno
Na Hrubym, Krywaniu,
Lubią na tym skalnym
Legiwać posłaniu."

Co rzekł, to uczynić
Było mu drobnostką:
Pomknął do Krakowa
Z Baczyńskim i Kostka.

Towar pośród mieszczan
Sprzedał należycie
I zakupił wełny
Na chłopskie okrycie.

"Widzę beczki wina,
Zacne to napoje,
Rad bym pokosztować,
Ale to nie moje."

Po niejakim czasie
Powrócił z podróży
Do Ciemnych Smereczyn,
Pod krzak dzikiej róży.

Miszkułackich kupców
Zawezwał do siebie,
Obliczył się jasno
Jak słońce na niebie;

"Za tom nabył płótna,
Za tom kupił wełny,
Macie tu, kupcowie,
Mój rachunek pełny.

Coś z tego rachunku
I wam się należy,
Jako żeście dobrze
Strzegli moich zwierzy.

A to wam za drogę,
To mnie za fatygę:
Nikogo nie golę,
Nikogo nie strzygę.

Rozdam między biednych
To swoje groslwo
I zbuduję w Dębnie
Kościół, istne dziwo.

Warn się tutaj żadna
Krzywda, snadź, nie stała,
A już wasza dusza
Będzie bardziej biała."

Z takich obrachunków
Kupcy byli radzi:
Takiego zbójnika
Spotkać nie zawadzi.

Ida takie czasy
Różnymi drogami,
Kiedy się zrównają
Góry z dolinami.
więcej

Kasprowicz Jan Z więzienia

XVI

O matko moja! o najdroższa w świecie!
Jakżeż ja tobie wyschłe raz ostatni
Całował ręce, zanim do tej matni
Niedobrowolnej miałem pójść, twe dziecię.

Miałaś łzy w oku - czułem, że cię gniecie
Troska o byt mój: jak się uwydatni
Ta przyszłość moja, którą losów szatni
W coraz to głębsze tulą mgieł zamiecie.

O matko moja: wierz mi! niech w przeźroc?
Twej chłopskiej duszy, co szczerą i jasną,
Kłamstw swych nie zechcą odbijać oszczen

Nic nie uczynię, abym nie śmiał oczu
Podnieść ku twoim oczom z piersią ciasną -
Ale, wiem o tym, ty znasz moje serce!...
więcej

Kasprowicz Jan Z zawiązanymi oc...

Z zawiązanymi oczyma
Pędzę na oślep ku tobie,
Nic mnie już, nic nie powstrzyma -
Ty śmiej się! Drzewam widział w jesiennej żałobie.

Jak mnie przywitasz, ja nie wiem...
Gdy dotrę do drzwi twego domu,
Czyż z równym się zejdę zarzewiem?
Milcz o tym, żem się potknął! ni słowa nikomu!

Tam, słyszę, wstał już krąg słońca,
Na szczyt swój już wzbił się z południa
I zagasł, i noc już... Bez końca
Trwa życie... Tęsknicami człek tor swój zaludnia.

Na skrzydłach by serce leciało,
Kosztowne dziś dary ci niesie...
Za mało ci jeszcze? za mało?
Las ciemny, las odwieczny, dusza błądzi w lesie.

Niczego mi żal już nie będzie
I nic mnie urazić nie zdoła,
Gdy ujrzę takiego sędzię,
Jak ty... bo któż obetrze mi te krople z czoła?

Gdzież są tak miękkie dłonie?
Ĺšrenica gdzież równie łagodna?
Warto potrudzić się po nie.
Ktoś spojrzał w głąb jeziora, pociągła go do dna.

Z zawiązanymi oczyma
Pędzę na oślep ku tobie,
Nic mnie już, nic nie powstrzyma -
Ty śmiej się! Drzewam widział w jesiennej żałobie.


więcej
Wykonanie: SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z regulaminem, aby dowiedzieć się więcej. Akceptuję