Wysocki Władimir
1970-01-01 -
Sortuj według:
Wysocki Władimir Mój czarny czło...
Mój czarny człowiek w szarym garniturze,
nomenklaturze, biurze i w cenzurze...
Złowrogi clown w coraz to innych maskach,
uderzał celnie, mocno i znienacka.
Jakże mi skrzydła podcinali chętnie,
bolało tak, że czasem chciałem wyć,
bezsilnym gniewem dławiąc się i wstrętem
szeptałem tylko: trzymaj się, to nic..."
Myślałem sobie: ,,To się da przeczekać,
może odmieni się za jakiś czas",
i przyrzekałem w ważnych gabinetach,
że ja już nigdy, że ostatni raz...
A wokół mnie wzbierały jadem głosy:
Na Zachód jeździ taki, kiedy chce!
Najwyższy czas wypędzić toto z Rosji!"
Nie wypędzili... Czemu Czort ich wie.
Na ręce mi patrzyli i liczyli:
dacza, samochód - żyje jak ten król!
Zazdrości ktoś? To oddam w każdej chwili
trzypokojowy apartament mój!
A przyjaciele, twórcy zapoznani,
ciut pobłażliwie w górę wznosząc brew,
cedzili zwolna: - W wierszu, mój kochany,
trzeba unikać rymów "krew" i "gniew".
Wreszcie przelała się goryczy czasza
i śmierć mnie w serce uderzyła wprost.
chciała już wcześniej, tylko ją odstraszał
zadyszany i ochrypły głos.
Przed Stwórcą stanę z podniesionym czołem,
do ukrywania nie mam nic a nic,
dobrze czy źle, ale swój wóz ciągnąłem
i żyłem tak, jak się powinno żyć.
Rozróżniam też, co święte, a co podłe -
przynajmniej w to mnie wyposażył Bóg,
i jedną mam, lecz za to prostą drogę,
i nie chcę szukać żadnych innych dróg.
nomenklaturze, biurze i w cenzurze...
Złowrogi clown w coraz to innych maskach,
uderzał celnie, mocno i znienacka.
Jakże mi skrzydła podcinali chętnie,
bolało tak, że czasem chciałem wyć,
bezsilnym gniewem dławiąc się i wstrętem
szeptałem tylko: trzymaj się, to nic..."
Myślałem sobie: ,,To się da przeczekać,
może odmieni się za jakiś czas",
i przyrzekałem w ważnych gabinetach,
że ja już nigdy, że ostatni raz...
A wokół mnie wzbierały jadem głosy:
Na Zachód jeździ taki, kiedy chce!
Najwyższy czas wypędzić toto z Rosji!"
Nie wypędzili... Czemu Czort ich wie.
Na ręce mi patrzyli i liczyli:
dacza, samochód - żyje jak ten król!
Zazdrości ktoś? To oddam w każdej chwili
trzypokojowy apartament mój!
A przyjaciele, twórcy zapoznani,
ciut pobłażliwie w górę wznosząc brew,
cedzili zwolna: - W wierszu, mój kochany,
trzeba unikać rymów "krew" i "gniew".
Wreszcie przelała się goryczy czasza
i śmierć mnie w serce uderzyła wprost.
chciała już wcześniej, tylko ją odstraszał
zadyszany i ochrypły głos.
Przed Stwórcą stanę z podniesionym czołem,
do ukrywania nie mam nic a nic,
dobrze czy źle, ale swój wóz ciągnąłem
i żyłem tak, jak się powinno żyć.
Rozróżniam też, co święte, a co podłe -
przynajmniej w to mnie wyposażył Bóg,
i jedną mam, lecz za to prostą drogę,
i nie chcę szukać żadnych innych dróg.
Wysocki Władimir Na szczyt
Idziesz po krawędzi lodowca,
oczu nie odrywając od szczytu.
Góry śpią, wdychając obłoki
wydychając górskie lawiny.
Ale one nie spuszczają z ciebie oka.
Jak gdyby obiecany ci był spokój,
za każdym razem ostrzegają
spadającymi kamieniami i wyszczerzonymi szczelinami.
Góry wiedzą, przyszło tu nieszczęście:
Przełęcze zasnuł dym.
Nie odróżniałeś jeszcze wtedy
od górskich lawin, wystrzałów.
Gdy prosiłeś o pomoc -
górskim echem odzywały się skały,
wiatr roznosił po wąwozach
echo gór, jak radiowe sygnały.
A gdy trwał bój o przełęcz,
aby wróg Ciebie nie zauważył,
Każdy kamień własną piersią cię zasłaniał,
skały podstawiały swoje plecy.
Kłamstwo, że nie pójdzie mądry w góry:
ty poszedłeś - nie uwierzyłeś plotkom!
I miękł granit, i topniał lód,
i mgła wokół ścieliła się jak puch...
A jeżeli w wieczny śnieg na wieki ty
legniesz - nad tobą jak nad bliskim nachylą się górskie grzbiety
najtrwalszym na świecie obeliskiem.
oczu nie odrywając od szczytu.
Góry śpią, wdychając obłoki
wydychając górskie lawiny.
Ale one nie spuszczają z ciebie oka.
Jak gdyby obiecany ci był spokój,
za każdym razem ostrzegają
spadającymi kamieniami i wyszczerzonymi szczelinami.
Góry wiedzą, przyszło tu nieszczęście:
Przełęcze zasnuł dym.
Nie odróżniałeś jeszcze wtedy
od górskich lawin, wystrzałów.
Gdy prosiłeś o pomoc -
górskim echem odzywały się skały,
wiatr roznosił po wąwozach
echo gór, jak radiowe sygnały.
A gdy trwał bój o przełęcz,
aby wróg Ciebie nie zauważył,
Każdy kamień własną piersią cię zasłaniał,
skały podstawiały swoje plecy.
Kłamstwo, że nie pójdzie mądry w góry:
ty poszedłeś - nie uwierzyłeś plotkom!
I miękł granit, i topniał lód,
i mgła wokół ścieliła się jak puch...
A jeżeli w wieczny śnieg na wieki ty
legniesz - nad tobą jak nad bliskim nachylą się górskie grzbiety
najtrwalszym na świecie obeliskiem.
Wysocki Władimir O łyżwiarzu na ...
Dziesięć tysięcy i tylko jeden został bieg.
W tym czasie nasz Bieskudnikow Oleg zadarł nosa.
Jestem chory, na zwolnieniu, nie mam siły - i przepadł
Wtedy trener mi zaproponował: biegnij ty.
Przecież na dystansie długim umrę ja - nawet nie krzyknę:
zdołam przebiec tylko pierwszą rundę i padnę!
Lecz surowo mówi do mnie trener tak Trzeba, Fiedzia!
Najważniejsze, mówi, żeby wola była do zwycięstwa
Wola, wola, ale jeśli braknie sił, wpadłem w pasję:
na dziesięć tysięcy wyrwałem się jak na pięćset metrów i zgasłem
Zawiódł mnie, jak przewidziałem, oddech:
zrobiłem tylko pół okrążenia i upadłem. A szkoda!
I nasz trener, eks- i wicemistrz ORUD-u,
nie pozwolił na stadion wpuszczać mnie- judasz!
Przecież jeszcze wczoraj brałem z nim pół bańki,
dziś mi mówi on: Zmień łyżwy na sanki
Szkoda trenera, wcale nie jest taki zły, no Bóg z nim
Dziś trenuję i zapasy i boks.
Nie mam więcej na swój temat złudzeń.
Wszyscy nagle tak uprzejmi dla mnie są - i trener.
W tym czasie nasz Bieskudnikow Oleg zadarł nosa.
Jestem chory, na zwolnieniu, nie mam siły - i przepadł
Wtedy trener mi zaproponował: biegnij ty.
Przecież na dystansie długim umrę ja - nawet nie krzyknę:
zdołam przebiec tylko pierwszą rundę i padnę!
Lecz surowo mówi do mnie trener tak Trzeba, Fiedzia!
Najważniejsze, mówi, żeby wola była do zwycięstwa
Wola, wola, ale jeśli braknie sił, wpadłem w pasję:
na dziesięć tysięcy wyrwałem się jak na pięćset metrów i zgasłem
Zawiódł mnie, jak przewidziałem, oddech:
zrobiłem tylko pół okrążenia i upadłem. A szkoda!
I nasz trener, eks- i wicemistrz ORUD-u,
nie pozwolił na stadion wpuszczać mnie- judasz!
Przecież jeszcze wczoraj brałem z nim pół bańki,
dziś mi mówi on: Zmień łyżwy na sanki
Szkoda trenera, wcale nie jest taki zły, no Bóg z nim
Dziś trenuję i zapasy i boks.
Nie mam więcej na swój temat złudzeń.
Wszyscy nagle tak uprzejmi dla mnie są - i trener.
Wysocki Władimir Odpowiem na wszys...
Odpowiem na wszystkie pytania,
zadowolę waszą ciekawość,
Tak! Mam żonę Francuzkę -
lecz pochodzenia rosyjskiego!
Nie! Nie mam teraz kochanek.
Czy będę miał? Na razie nie mam zamiaru.
Nie piję, mniej więcej około dwóch lat.
Czy znowu zacznę? Nie wiem, nie jestem pewny.
Ależ nie! Nie mieszkam koło Sokoła...
Do Paryża jeszcze się nie przedostałem...
Lecz czemu wciąż chodzicie dookoła -
pytajcie proszę wprost!
Odpowiem na wszystkie pytania -
jak na spowiedzi księdzu!
Na wasze notesy kapie ślina -
pytania pewnie będą o sypialni...
Tak właśnie jest! Spłonił się jak rak
reporter: Czy zdradzał pan żony?
jakby podglądał nas zza zasłony
lub wlazł pod łóżko ze swym magnetofonem.
Teraz przejdę do sedna.
Jeden, który stał w takiej to a takiej piosence?
Odpowiedź: Ezop we mnie nie zmartwychwstał.
W kieszeni nie mam figi - nie podniecaj się!
A co miałem na myśli, to napisałem:
proszę, wywracam kieszeń - przekonaj się!
zadowolę waszą ciekawość,
Tak! Mam żonę Francuzkę -
lecz pochodzenia rosyjskiego!
Nie! Nie mam teraz kochanek.
Czy będę miał? Na razie nie mam zamiaru.
Nie piję, mniej więcej około dwóch lat.
Czy znowu zacznę? Nie wiem, nie jestem pewny.
Ależ nie! Nie mieszkam koło Sokoła...
Do Paryża jeszcze się nie przedostałem...
Lecz czemu wciąż chodzicie dookoła -
pytajcie proszę wprost!
Odpowiem na wszystkie pytania -
jak na spowiedzi księdzu!
Na wasze notesy kapie ślina -
pytania pewnie będą o sypialni...
Tak właśnie jest! Spłonił się jak rak
reporter: Czy zdradzał pan żony?
jakby podglądał nas zza zasłony
lub wlazł pod łóżko ze swym magnetofonem.
Teraz przejdę do sedna.
Jeden, który stał w takiej to a takiej piosence?
Odpowiedź: Ezop we mnie nie zmartwychwstał.
W kieszeni nie mam figi - nie podniecaj się!
A co miałem na myśli, to napisałem:
proszę, wywracam kieszeń - przekonaj się!