Stolat.pl


Wysocki Władimir

1970-01-01 -

Sortuj według:

Wysocki Władimir Okręty

Statki chwilę postoją i znów biorą kurs,
ale zawsze wracają, nawet gdy niepogoda...
A nim minie pół roku -
znów będą tu,
żeby znowu odejść,
żeby znowu odejść na pół roku.

Powracają wszyscy, oprócz najlepszych przyjaciół,
prócz tych najpiękniejszych i najbardziej oddanych kobiet,
Powracają wszyscy, prócz tych najpotrzebniejszych.
Nie wierzę przeznaczeniu,
nie wierzę przeznaczeniu, a sobie jeszcze mniej.

Ale chciałbym uwierzyć, że to nie tak,
że palenie okrętów wyszło z mody.
Oczywiście powrócą - z mnóstwem przyjaciół i marzeń...
Oczywiście zaśpiewam,
oczywiście zaśpiewam - nie minie nawet pół roku.
więcej

Wysocki Władimir


No pewno, już zginąłem - zamknę oczy - widzę.
Na pewno już zginąłem - tchórzę, no a przy tym -
gdzie mi się równać z nią, ona była w Paryżu,
i od wczoraj wiem, że nie tylko w nim.

Jakie pieśni o dalekiej Północy jej śpiewałem!
Myślałem: jeszcze troszkę i będziemy na ty,
ale próżno darłem się o pasie neutralnym -
Nic ją nie obchodzi jaki tam rośnie kwiat.

Śpiewałem jeszcze - myślałem, to jej będzie bliższe -
O liczniku i O tym co wcześniej z nią był...
Cóż ją obchodzę ja: ona była w Paryżu -
Jej osobiście Marcel Marso coś tam plótł.

Rzuciłem swą fabrykę - chociaż nie miałem racji, -
zasiadłem do słowników i byłem pijany tak...
Lecz co jej do tego: ona już jest w Warszawie -
znowu mówimy w różnych językach...

Przyjedzie - powiem jej po polsku: Proszę pani,
weź mnie takim, jakim jestem, nie będę więcej śpiewał...
Lecz cóż obchodzę ją: ona już jest w Iranie -
rozumiem: nigdy nie zdążę za nią ja!

Przecież ona dziś jest tu, a jutro będzie w Oslo.
Och wpadłem, wpadłem w biedę!
Ten, kto był z nią przedtem i ten kto będzie potem, -
niech oni próbują, a ja przeczekam to.
więcej

Wysocki Władimir Oto i on...

Oto i on, oto i on!
Przez wieczny mrok i wieczne zło
z wezwaniem na straszliwy sąd
zszedł między nas - nie wiemy kto,
może to on, może to on,
umarły mąż nieszczęsnych żon,
rozdawca kar i rachmistrz win,
ludzkości marnotrawny syn!
Oto i on, oto i on,
nieznany gość z nieznanych stron,
jak w lipcu śnieg, jak z nieba grom,
orkiestra tusz! Oto i on!
Może to zbieg? Może to Bóg?
Może to szpieg? A może wróg?
Jaki mu los wyznaczył czas
i zesłał wprost pomiędzy nas?
Oto i on, oto i on!
Spytałem go, jaki mu cud
pozwolił przejść nicości krąg
i jaki cel przyświeca mu?
Odrzekł mi gość: ,,Ten świat to dno.
miałem już dość, rzuciłem go,
w ciszę i śmierć pragnąłem wejść,
lecz żeby wejść, szmal trzeba mieć.
i cały czas pilnują bram,
resztę już znasz chcesz, spróbuj sam.

A więc to tak, a więc to tak!
W wędrówce swej dotarł na skraj,
lecz piekło mu nie poszło w smak
i wybrał znów nasz grzeszny raj,
zobaczył dno, podniósł się z dna,
a Judasz go ograł do cna,
w sześćdziesiąt sześć, w trzydzieści trzy
sława i cześć! Kwiaty i łzy!
On był wśród gwiazd i w piekle był,
ale na czas cofnął się w tył!
A więc to tak! A więc to tak!
Orkiestra tusz! Orkiestra marsz!
McKinley - Bóg! McKinley - mag!
Zbawiciel nasz i Mesjasz nasz!
Przyjmijmy go - człowiekiem jest,
zabić się - to bez sensu gest,
pochopny czyn, i nie wart nic,
do diabła z tym - kochamy żyć!
A więc to tak, a więc to tak,
już pieje kur, nadchodzi czas,
McKinley Bóg, McKinley mag,
jest pośród nas, jest pośród nas!
Osądził, że
wieczność to chłam
i zjawił się
Przewodzić nam!
To zbawca nasz, on wszystko wie,
na nic mu hasz i LSD,
samotny zbieg z okrutnej gry,
i jak my, taki jak my...

Oto i on, oto i on,
przez wieczny mrok i wieczne zło
z wezwaniem na straszliwy Sąd
zszedł między nas - nie wiemy kto,
może to on, może to on,
umarły mąż nieszczęsnych żon,
rozdawca kar i rachmistrz win,
człowieczy syn,
człowieczy syn...
więcej

Wysocki Władimir Pieśń o zbratan...

Ktoś wierzy w Mahometa, ktoś w Allacha lub w Jezusa
Niejeden w nic nie wierzy i czort wie w co taki gra
Wspaniale w swej religii przyjęli to Hindusi
że dusza nie umiera lecz wcieleń kilka ma

Chciałbyś od dziś by dusza twa
Zrodziła się na nowo
Lecz jeśliś żył jak świński ryj
To świnią będziesz znowu

Jeżeli krzywo patrzy ktoś, przyzwyczaj się do tego
I pluń na durni, którzy dziś wrogami twymi są
Po śmierci wnet leciutko już rozpoznasz wroga swego
Bo w górze ponoć mają jak rentgen taki wzrok

Na luzie żyj, swą wódkę pij
Jest powód by się cieszyć
Z kościami chłop jest prezes twój
W niego się możesz wcielić

Bo choćbyś teraz nawet był budowy cieciem nocnym
i nie pozwolą mówić ci gdzie ich dokładnie masz
Narodzić naczelnikiem się, ministrem prawomocnym
Powoli i kolejno ty wtedy wszystkim dasz

Papugą głupio strasznie być
I za kimś wciąż powtarzać
Nie lepiej to nie mówić nic
Niż bzdury opowiadać

I kto jest kto, i kto jest kim nikt tego dzisiaj nie wie
Choć naukowcy głowią się, co człowiek w sobie ma
że gdy obiecać tylko mu własnego coś dla siebie
To w lojalnego zmienia się i służalczego psa

Dlatego też pocieszam się
Hindusi to potwierdzą
że wziąłem prawdy tylko te
Te które mi zatwierdzą.
więcej
Wykonanie: SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z regulaminem, aby dowiedzieć się więcej. Akceptuję