Wiersze znanych
Sortuj według:
Wiatrowska-Myszkiewicz Krystyna Nikotynizm
widzisz to ceremonia
ma w sobie magię
juz sam trzask zapałki
i syczenie zajmowanej ogniem bibułki
gest wdech
zmysłowy jęzor dymu
nawet wizja igrania z rakiem
to taki ekstremalny sport
z pogranicza głupoty i pragnienia
ma w sobie magię
juz sam trzask zapałki
i syczenie zajmowanej ogniem bibułki
gest wdech
zmysłowy jęzor dymu
nawet wizja igrania z rakiem
to taki ekstremalny sport
z pogranicza głupoty i pragnienia
Wiatrowska-Myszkiewicz Krystyna Pętla
w tym domu panuje milczenie
chodzimy pośród wymijających spojrzeń
wyrzut drzemie w każdym szurnięciu kapci
racjonujemy chwiejne nastroje i słowa
szydzimy coraz sprawniej
śledzimy każde potknięcie
kalkulujemy dowody na niedoskonałość
na bezdrożu nieporozumień
ponownie zapętlono rzeczywistość
a słowa umierają w połowie drogi
kalekiego odbioru intencji
chodzimy pośród wymijających spojrzeń
wyrzut drzemie w każdym szurnięciu kapci
racjonujemy chwiejne nastroje i słowa
szydzimy coraz sprawniej
śledzimy każde potknięcie
kalkulujemy dowody na niedoskonałość
na bezdrożu nieporozumień
ponownie zapętlono rzeczywistość
a słowa umierają w połowie drogi
kalekiego odbioru intencji
Wiatrowska-Myszkiewicz Krystyna Śnie(ż)nie
jesień zzimiała - sypie przenikliwym wiatrem
po szczelinach ciała niedokrytych płaszczem
a pogięte fale włosów na kosmyki kruszy
zatuleniem zatraceniem w puchu kusi kusi
zadymić widzenie zamglić wszystkie szyby
stworzyć pozór baśni choćby tak na niby
niechże wycieraczki chłoną płatki śniegu
które coraz gęściej ścielą ściany niebu
Wiatrowska-Myszkiewicz Krystyna Tożsamość snu
Jestem dziewczynką butnowłosą
uciekam od lat wzdłuż mulistej rzeki
mijam stare buki cieniące Jej Leniwość
gładkie łachy piachu na brzegi wylane
korzeń o który zawsze się potykam
tupot małych nóżek moim śladem kluczy
gdy przystają - stadnie posapują
i dalej, dalej, dalej!
przykucam pod liściem paproci
wcieram pot w wiskozowe spodenki
przerośnięte łatami
by po chwili wyrwać kolejną ścieżką gaju
a wszystkie gałązki tłuką policzki
i choć znam ich taniec nie potrafię się uchylić
świst kamieni stłumiony okrzykiem
dopada zmurszałe pnie
i mija o włos
biorę zakręt z tym samym kątem determinacji
drżące nóżki uciekinierki posiekane
zapomniane przyczynki strachu w leśnych załomach
teraz powojenne okopy
zapadnięte ciężarem próchna i mchu
przeczołgać się nimi zaplanowanym szlakiem
z dala sennie świta skraj lasu
nigdy do niego nie dobiegam
uciekam od lat wzdłuż mulistej rzeki
mijam stare buki cieniące Jej Leniwość
gładkie łachy piachu na brzegi wylane
korzeń o który zawsze się potykam
tupot małych nóżek moim śladem kluczy
gdy przystają - stadnie posapują
i dalej, dalej, dalej!
przykucam pod liściem paproci
wcieram pot w wiskozowe spodenki
przerośnięte łatami
by po chwili wyrwać kolejną ścieżką gaju
a wszystkie gałązki tłuką policzki
i choć znam ich taniec nie potrafię się uchylić
świst kamieni stłumiony okrzykiem
dopada zmurszałe pnie
i mija o włos
biorę zakręt z tym samym kątem determinacji
drżące nóżki uciekinierki posiekane
zapomniane przyczynki strachu w leśnych załomach
teraz powojenne okopy
zapadnięte ciężarem próchna i mchu
przeczołgać się nimi zaplanowanym szlakiem
z dala sennie świta skraj lasu
nigdy do niego nie dobiegam