Thomas
Gray
1970-01-01 - 1970-01-01
Gray Thomas
Na śmierć ulubionej kotki, która utopiła się w naczyniu ze złotymi rybkami
Na brzegu dużej chińskiej wazy,
Kędy kwietnymi się obrazy
Błękitna wdzięczy flora,
W zadumie wsparła się Selima,
Koteczka skromna, i oczyma
Zgłębiała toń jeziora.
Ogonkiem biła wesolutka,
Okrągły pyszczek, śnieżna bródka
I łapki z aksamitu,
Futro piękniejsze od szylkretu,
Szmaragdy oczu, uszka z dżetu;
Któż nie czułby zachwytu?
Podziwia, mrucząc swe odbicie
Wtem dwa Anioły, co niezbicie
Bóstwami są potoku:
Przepyszna łuska ich pancerza
W tyryjskiej swej purpurze zwierza
Złocisty połysk oku.
Nieszczęsna Nimfa w swym podziwie
Tak zapragnęła ich straszliwie,
że wsadza wąs, pazurek,
Z daremną sięgnąć chce tęsknotą:
Czy wzgardzi rybą kot? Czy złoto
Nie skusi ludzkich córek?
Ach, dufna panna! Zapatrzona
Wyciąga, chyląc się, ramiona,
Na głąb niepomna, biada!
Złośliwy Los chichotał z bliska
Wtem stopę zwiodła krawędź śliska
I z głową w topiel wpadła.
Wyjrzawszy osiemkroć nad wodę
Do bogów miauczy kocię młode,
By jej ratować życie.
Lecz ni Trytony się kłopocą,
Ni Tom, ni Zuzka: nikt z pomocą
Nie przyjdzie faworycie!
A przeto, piękne, nie pobłądźcie
I śmiałe lecz rozważne bądźcie,
Nie rządźcie się ochotą
Niebacznych serc. Zgubnego kroku
Przyczyną bywa miłe oku,
A lśni nie zawsze złoto.
Kędy kwietnymi się obrazy
Błękitna wdzięczy flora,
W zadumie wsparła się Selima,
Koteczka skromna, i oczyma
Zgłębiała toń jeziora.
Ogonkiem biła wesolutka,
Okrągły pyszczek, śnieżna bródka
I łapki z aksamitu,
Futro piękniejsze od szylkretu,
Szmaragdy oczu, uszka z dżetu;
Któż nie czułby zachwytu?
Podziwia, mrucząc swe odbicie
Wtem dwa Anioły, co niezbicie
Bóstwami są potoku:
Przepyszna łuska ich pancerza
W tyryjskiej swej purpurze zwierza
Złocisty połysk oku.
Nieszczęsna Nimfa w swym podziwie
Tak zapragnęła ich straszliwie,
że wsadza wąs, pazurek,
Z daremną sięgnąć chce tęsknotą:
Czy wzgardzi rybą kot? Czy złoto
Nie skusi ludzkich córek?
Ach, dufna panna! Zapatrzona
Wyciąga, chyląc się, ramiona,
Na głąb niepomna, biada!
Złośliwy Los chichotał z bliska
Wtem stopę zwiodła krawędź śliska
I z głową w topiel wpadła.
Wyjrzawszy osiemkroć nad wodę
Do bogów miauczy kocię młode,
By jej ratować życie.
Lecz ni Trytony się kłopocą,
Ni Tom, ni Zuzka: nikt z pomocą
Nie przyjdzie faworycie!
A przeto, piękne, nie pobłądźcie
I śmiałe lecz rozważne bądźcie,
Nie rządźcie się ochotą
Niebacznych serc. Zgubnego kroku
Przyczyną bywa miłe oku,
A lśni nie zawsze złoto.