Wiersze znanych
Sortuj według:
Staszewski Stanisław Samotni ludzie
Samotni ludzie z samotnych miast,
W samotnej muszli świat,
W samotnym śniegu został ślad,
Samotnie witam was.
Ten blady krążek - to moja twarz,
Ten z kleksem krwawym - Ty.
Dziewczyną jesteś, więc usta masz -
Usta koloru krwi.
Zgaśnie blask oczu twych,
Gdy wstanie dzień.
Świt za szybą przysiądzie,
Jak szary ptak.
Nie mów nic, przytul się,
Wstrzymaj czas, wszystko zmień.
Zapomnienie jak zmierzch
Niech zatopi nas znów...
Wódki mgła wokół głów
Pełznie jak duch.
Jaki zły, jaki pusty
Jest cały świat...
Nie mów nic, przytul się,
Wtóru serc dziwna moc
Wstrzyma czas, niechaj trwa
Pijana noc!
Dziewczyny szare, płaskie jak filc,
Słuchają pustych słów.
Poprzez tysiące mroźnych mil
Srebrzy im piersi nów.
A jak majowy dzwon na dnie,
Gdy zatopiony brzmi,
Tak w piersiach serca tłuką się,
Serca koloru
krwi.
Zgaśnie blask...
Posłuchaj - serce tyka jak czas,
Już blisko dzień i wschód.
Co znaczy wschód - wie każde z nas,
Codziennie wschodzi trup.
Wciąż bliżej kosi gwiazdy nów,
Przed wschodem zamknij drzwi,
Bo z pierwszym świtem wstaną znów
Myśli koloru krwi.
Zgaśnie blask...
W samotnej muszli świat,
W samotnym śniegu został ślad,
Samotnie witam was.
Ten blady krążek - to moja twarz,
Ten z kleksem krwawym - Ty.
Dziewczyną jesteś, więc usta masz -
Usta koloru krwi.
Zgaśnie blask oczu twych,
Gdy wstanie dzień.
Świt za szybą przysiądzie,
Jak szary ptak.
Nie mów nic, przytul się,
Wstrzymaj czas, wszystko zmień.
Zapomnienie jak zmierzch
Niech zatopi nas znów...
Wódki mgła wokół głów
Pełznie jak duch.
Jaki zły, jaki pusty
Jest cały świat...
Nie mów nic, przytul się,
Wtóru serc dziwna moc
Wstrzyma czas, niechaj trwa
Pijana noc!
Dziewczyny szare, płaskie jak filc,
Słuchają pustych słów.
Poprzez tysiące mroźnych mil
Srebrzy im piersi nów.
A jak majowy dzwon na dnie,
Gdy zatopiony brzmi,
Tak w piersiach serca tłuką się,
Serca koloru
krwi.
Zgaśnie blask...
Posłuchaj - serce tyka jak czas,
Już blisko dzień i wschód.
Co znaczy wschód - wie każde z nas,
Codziennie wschodzi trup.
Wciąż bliżej kosi gwiazdy nów,
Przed wschodem zamknij drzwi,
Bo z pierwszym świtem wstaną znów
Myśli koloru krwi.
Zgaśnie blask...
Staszewski Stanisław Zastanówcie się...
Zastanówcie się sami - czemu w domu, nocami,
Tylu ludzi się budzi - i wam też chce się wyć?
Na obiedzie u cioci wylewacie kompocik
I płaczecie w klozecie - jak by hańbę tę zmyć?
To z lat dawnych w was gości superata młodości,
Głupstwa, lęki i męki, których z serca nie wygnał czas.
Czasem męczy myśl taka - zabić w sobie szczeniaka,
Lecz mknie czas, a jak drzazga - to kalectwo tkwi w nas.
Ty też wiesz - co to znaczy - czy za szybko
czas gna,
Czy za powoli? - to boli i się kończy na łzach.
Będziesz tęsknić do krzyku za ptakami tropików,
A tu noc i znajomi i deszcz stuka o dach...
Tylko czasem, wśród mroku, straszy i krąży wokół
Zamyślony marabut, w lepkich błotach błądzący ptak.
Lecz dzień lęki wymiecie, więc spokojnie możecie
Drzwiami trzasnąć i zasnąć, gdy "dobranoc" powiemy Wam.
Tylu ludzi się budzi - i wam też chce się wyć?
Na obiedzie u cioci wylewacie kompocik
I płaczecie w klozecie - jak by hańbę tę zmyć?
To z lat dawnych w was gości superata młodości,
Głupstwa, lęki i męki, których z serca nie wygnał czas.
Czasem męczy myśl taka - zabić w sobie szczeniaka,
Lecz mknie czas, a jak drzazga - to kalectwo tkwi w nas.
Ty też wiesz - co to znaczy - czy za szybko
czas gna,
Czy za powoli? - to boli i się kończy na łzach.
Będziesz tęsknić do krzyku za ptakami tropików,
A tu noc i znajomi i deszcz stuka o dach...
Tylko czasem, wśród mroku, straszy i krąży wokół
Zamyślony marabut, w lepkich błotach błądzący ptak.
Lecz dzień lęki wymiecie, więc spokojnie możecie
Drzwiami trzasnąć i zasnąć, gdy "dobranoc" powiemy Wam.
Staszewski Stanisław Notoryczna narzec...
Blask łun nad miastem lśni.
Ciem cień, a za drzwiami wy.
Mrok, kwiat - wystarczy wam za ślub,
Mdły gest - zamiast przysiąg - "aż po grób".
Notoryczna narzeczona,
Gdy zaśniecie wróży z kart
:
Czy na życie wystarczycie,
I co każdy z was jest wart?
W damę kier z jej ciała spływa
Grzana w waszych betach krew.
Na nic wszystko, nocą wiecznie się odkrywa
Nieśmiertelny walet trefl.
Zły czas, wśród obcych ścian.
Róż już nie przynosi pan.
Dzień w dzień wyłazi z niego zwierz.
Ból, wstręt - i to wytrzymać trzeba też.
Notoryczna narzeczona
Nie pamięta chamskich wrzaw.
W całym życiu tylko ona
Wierzy w wielkość waszych spraw.
I nie może, choćby chciała,
Nawet was po pysku zbić -
Bo ją babcia kiedyś ostrzegała,
że rozsądną trzeba być.
Wciąż lęk - bo gdzie stąd iść?
Wszak człek - to nie jesienny liść.
Strzeż się do dawnych tęsknić lśnień.
Zgnił czas, choć tropem z miasta jeszcze dzień.
Do drzwi puka wieczorami
Z butelkami cały gang
I w dom zmienia się czasami
Meta w rytmie starych tang.
Notoryczna narzeczona
Pijąc śmieje się do łez,
Gdy wraz z nocą wasza miłość kona,
Znów samotna jest jak pies.
Staszewski Stanisław Kurwy wędrownicz...
Gdzieś nisko błyska płyta lotniska,
Siadł czarterowy Jumbo Jet.
Wieczór w drugstorze, znajdzie się może
Znajoma dusza - właśnie wszedł!
Klawo dziewczynki, to z tej rodzinki,
Co jedną noc - przez pięć pamięta lat.
Prawdziwe państwo, wybaczy draństwo,
Bo się będzie wstydził, że tak wpadł.
Więc stado westchnień i do łez,
Od nowa znów Alliance Franceaise,
Podłemu życiu plujmy w pysk,
Miłości czystej, niespodzianej, sławmy błysk!
Bo któż zabijał by i kradł,
Gdy starczy uśmiech, wdzięk i szyk i trochę szmat?
O, kurwy wędrowniczki,
O, prosty, jasny, piękny świat!
O, kurwy wędrowniczki,
O, prosty, jasny świat!
Znów pysk miał w pianie, stękał "kochanie",
A na lotnisku jak złapany stał.
Niech się rozluźni, będzie na później,
Szczęściem na bilet jeszcze jakoś miał.
I znowu spokój, już patrzy z boku,
Jakiś z cygarem, cóż, że nie ten styl?
Sto adresików jest w notesiku,
W kobiałce zwanej Bezan Ville.
Rwie przez Atlantyk BOAC
Dywizji już się smacznie śpi,
A w Iron White przy barze ruch
I zawsze będzie jakiś frajer albo dwóch.
Jak ma nie pęknąć głupi grzdyl,
Gdy ja do niego przez ocean tyle mil?
O, kurwy wędrowniczki,
O, prosty, jasny, piękny styl!
O, kurwy wędrowniczki,
O, prosty, jasny styl!
O Charles Mansonie, pójdź, splećmy dłonie,
Z Lindą Kasabian zróbmy krąg!
Wy, towarzysze ze strefy ciszy,
Co bagnet przymarzł wam do rąk!
Czarni pancerni, wodzowi wierni,
Z którymi trwałem po ostatni strzał...
Kochana grando, Sonderkommando,
Prześmierdła dymem z bratnich ciał.
Dość tej obsuwy, spluwy czyść,
Wszak trzeba jeszcze dalej iść.
Niech buchnie ogień, huknie grom,
Niech płonie trędowatych dom!
Zamglony świat niech zetnie mróz,
Na niebie świecił będzie i tak Wielki Wóz...
A kurwom wędrowniczkom
Popioły, zgliszcza pył i gruz!
A kurwom wędrowniczkom
Popioły, zgliszcza, gruz!
Siadł czarterowy Jumbo Jet.
Wieczór w drugstorze, znajdzie się może
Znajoma dusza - właśnie wszedł!
Klawo dziewczynki, to z tej rodzinki,
Co jedną noc - przez pięć pamięta lat.
Prawdziwe państwo, wybaczy draństwo,
Bo się będzie wstydził, że tak wpadł.
Więc stado westchnień i do łez,
Od nowa znów Alliance Franceaise,
Podłemu życiu plujmy w pysk,
Miłości czystej, niespodzianej, sławmy błysk!
Bo któż zabijał by i kradł,
Gdy starczy uśmiech, wdzięk i szyk i trochę szmat?
O, kurwy wędrowniczki,
O, prosty, jasny, piękny świat!
O, kurwy wędrowniczki,
O, prosty, jasny świat!
Znów pysk miał w pianie, stękał "kochanie",
A na lotnisku jak złapany stał.
Niech się rozluźni, będzie na później,
Szczęściem na bilet jeszcze jakoś miał.
I znowu spokój, już patrzy z boku,
Jakiś z cygarem, cóż, że nie ten styl?
Sto adresików jest w notesiku,
W kobiałce zwanej Bezan Ville.
Rwie przez Atlantyk BOAC
Dywizji już się smacznie śpi,
A w Iron White przy barze ruch
I zawsze będzie jakiś frajer albo dwóch.
Jak ma nie pęknąć głupi grzdyl,
Gdy ja do niego przez ocean tyle mil?
O, kurwy wędrowniczki,
O, prosty, jasny, piękny styl!
O, kurwy wędrowniczki,
O, prosty, jasny styl!
O Charles Mansonie, pójdź, splećmy dłonie,
Z Lindą Kasabian zróbmy krąg!
Wy, towarzysze ze strefy ciszy,
Co bagnet przymarzł wam do rąk!
Czarni pancerni, wodzowi wierni,
Z którymi trwałem po ostatni strzał...
Kochana grando, Sonderkommando,
Prześmierdła dymem z bratnich ciał.
Dość tej obsuwy, spluwy czyść,
Wszak trzeba jeszcze dalej iść.
Niech buchnie ogień, huknie grom,
Niech płonie trędowatych dom!
Zamglony świat niech zetnie mróz,
Na niebie świecił będzie i tak Wielki Wóz...
A kurwom wędrowniczkom
Popioły, zgliszcza pył i gruz!
A kurwom wędrowniczkom
Popioły, zgliszcza, gruz!