
Leopold
Staff
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Staff Leopold Po latach
Po długich latach pierwszy raz
Idę jesienną tą aleją.
Jak mija czas, jak mija czas.
Pożółkłe liście lip się chwieją
I drży na ścieżce modry cień.
Z dwu stron dwa rzędy pni czernieją.
Na ławkę, o stuletni pień
Wsparta, rzuciłem nagle okiem...
Tutaj siedzieliśmy w ów dzień...
Idę jesienną tą aleją.
Jak mija czas, jak mija czas.
Pożółkłe liście lip się chwieją
I drży na ścieżce modry cień.
Z dwu stron dwa rzędy pni czernieją.
Na ławkę, o stuletni pień
Wsparta, rzuciłem nagle okiem...
Tutaj siedzieliśmy w ów dzień...
Staff Leopold Przyjście
W lipowe kwiaty, w lipowe liście
Próg ustroiłem na twoje przyjście.
Jabłkami, winem, jako przy święcie,
Stół zastawiłem na twe przyjęcie.
Zasłałem płótnem białym posłanie
Na twoje przyjście, na twe witanie.
Ust pocałunki, ramion uściski
Chowam dla ciebie na dzień nasz bliski.
Po dniach rozłąki, po dniach w obłędzie,
Na dnie witania, których nie będzie...
Próg ustroiłem na twoje przyjście.
Jabłkami, winem, jako przy święcie,
Stół zastawiłem na twe przyjęcie.
Zasłałem płótnem białym posłanie
Na twoje przyjście, na twe witanie.
Ust pocałunki, ramion uściski
Chowam dla ciebie na dzień nasz bliski.
Po dniach rozłąki, po dniach w obłędzie,
Na dnie witania, których nie będzie...
Staff Leopold Twe złote włosy
Włosy twe jak płomienia błyskawicy grzywa,
Jak surm mosiężnych świetna, weselna muzyka,
Jak uroczyste święto bogatego żniwa,
Jak w południe lipcowe spieka słońca dzika.
Włosy twe: bursztyn, jedwab, ogień i oliwa,
jesienny niebywały przepych pażdziernika,
W zasobnych miodnych ulach praca pszczół szczęśliwa,
Złote szaleństwo wina dla ust biesiadnika.
Włosy twe: rozżagwiona rozkoszy pochodnia,
Kojace jako morze, kuszące jak zbrodnia...
jak w lesie o zachodzie zabłądzić w ich złocie
!
I po wirze upojeń, pieszczot zawierusze
Zagrzebać w nich swe usta i upowić duszę,
Dumna jak sen zwycięzcy w zdobytym namiocie!
Jak surm mosiężnych świetna, weselna muzyka,
Jak uroczyste święto bogatego żniwa,
Jak w południe lipcowe spieka słońca dzika.
Włosy twe: bursztyn, jedwab, ogień i oliwa,
jesienny niebywały przepych pażdziernika,
W zasobnych miodnych ulach praca pszczół szczęśliwa,
Złote szaleństwo wina dla ust biesiadnika.
Włosy twe: rozżagwiona rozkoszy pochodnia,
Kojace jako morze, kuszące jak zbrodnia...
jak w lesie o zachodzie zabłądzić w ich złocie
!
I po wirze upojeń, pieszczot zawierusze
Zagrzebać w nich swe usta i upowić duszę,
Dumna jak sen zwycięzcy w zdobytym namiocie!
Staff Leopold W przededniu
Usta twoje, dziewczyno, całowań łakome,
Śnią dziwy, co się własną trwożliwością płoszą...
Obietnicy ust męskich jeszcze nieświadome -
Czują, że jest im tajne coś, co jest rozkoszą...
Drżą tesknotą za czarą słodyczy nieznanych,
Roztapiając swą bladość w krwi wrącej rumieńcu;
żary pragnienia gaszą na ustach siostrzanych,
Bo im zakwitł jeszcze sen o oblubieńcu.
Lecz nim twe usta, ogniem pożądań bezradne,
Zwyciężone pragnieniem rozkoszy potężnym,
W nieprzytomnym szukaniu mdlejące, bezwładne,
Tkną ust mych całowaniem pierwszym, niedołężnym:
Chce jak najdłużej patrzeć, jak się nasze obie
Dusze zmagają, liliom twym kradnąc biel skrycie...
Bowiem to najpiękniejsze, co znikome w tobie,
A wiekszą mi rozkoszą podróż niż przybycie!
Śnią dziwy, co się własną trwożliwością płoszą...
Obietnicy ust męskich jeszcze nieświadome -
Czują, że jest im tajne coś, co jest rozkoszą...
Drżą tesknotą za czarą słodyczy nieznanych,
Roztapiając swą bladość w krwi wrącej rumieńcu;
żary pragnienia gaszą na ustach siostrzanych,
Bo im zakwitł jeszcze sen o oblubieńcu.
Lecz nim twe usta, ogniem pożądań bezradne,
Zwyciężone pragnieniem rozkoszy potężnym,
W nieprzytomnym szukaniu mdlejące, bezwładne,
Tkną ust mych całowaniem pierwszym, niedołężnym:
Chce jak najdłużej patrzeć, jak się nasze obie
Dusze zmagają, liliom twym kradnąc biel skrycie...
Bowiem to najpiękniejsze, co znikome w tobie,
A wiekszą mi rozkoszą podróż niż przybycie!