Stolat.pl

Konopnicka Maria

Maria
Konopnicka

1970-01-01 - 1970-01-01

Sortuj według:

Konopnicka Maria Preludium

Nie kocham jeszcze, a już mi jest drogi,
Nie kocham jeszcze, a już drżę i płonę
I duszę pełną o niego mam trwogi
I myśli moje już tam, w jego progi
Lecą stęsknione...
I ponad dachem jego się trzepocą
Miesięczną nocą...

Nie kocham jeszcze, a ranki już moje
O snach mych dziwnie wstają zadumane,
Już chodzą za mną jakieś niepokoje,
Już czegoś pragnę i czegoś się boję
W noce niespane...
I już na ustach noszę ślad płomienia
Jego imienia.

Nie kocham jeszcze, a już mi się zdaje,
że nam gdzieś lecieć, rozpłynąć sie trzeba,
W jakieś czarowne dziedziny i kraje...
Już mi się marzą słowicze wyraje
Do tego nieba,
Które gdzieś czeka, aż nas ukołysze
W błękitną ciszę.
więcej

Konopnicka Maria PRZED SĄDEM

Drobny, wychudły, z oczyma jasnemi,
W których łzy wielkie i srebrne wzbierały
I gasły w rzęsach spuszczonych ku ziemi,
Blady jak nędza, a tak jeszcze mały,
że mógł rozpłakać się i wołać: Matko!
Gdyby miał matkę... i mógł stroić psoty,
I pocałunków żądać, i pieszczoty,
I spać na piersiach ojca... a tak drżący,
Jak ptak wyjęty z gniazda i już mrący,
Wiejski sierota stał w sądzie przed kratką.
A dziwna była ta sala sądowa,
Wielka i pusta, i ciemna, i chłodna,
I bezlitosna, i łez ludzkich głodna.
I nigdy dla nich nie mająca słowa
Miłości bratniej, i taka surowa,
Tak spiskująca ławkami w półkole
Na ludzką nędzę i ludzką niedolę,
że Chrystus biały, co stał tam w pobliżu,
Zdawał się cierpieć i drżeć na swym krzyżu.
Przy winowajcy nie było nikogo...
I któż by bronił dziecięcia nędzarzy?
Chyba te wielkie dwie łzy, co po twarzy
Leciały jakąś pełną iskier drogą.
Chyba dzieciństwo, nędz pełne, sieroty
I chyba tylko promyczek ten złoty,
Co mu przez okno upadał na głowę,
Jakby Bóg gładził włosięta mu płowe.
Wszedł sędzia, spojrzał i rzekł: "Gdzie rodzice?"
"Nieznani" - odrzekł pan pisarz z powagą.
Chłopiec wzniósł zgasłe, błękitne źrenice
I ściągnął świtkę na pierś swoją nagą,
Bo oto nagle od jednego słowa
Zjęło go zimno i pustka grobowa...
Sędzia zadumał się, pochylił czoła
I spytał znowu: "Czy w wiosce jest szkoła?"
"Nie". - Pisarz zwykle chmurny był w urzędzie,
Przy tym - pytanie było jakoś dziwne...
Wahał się chwilę, czy właściwym będzie
Odpowiedź chłopca pisać w protokóle;
Więc wyprostował palce swoje sztywne
I bębnił z lekka po szarej bibule...
A sędzia patrzył na drżącą dziecinę,
Na ręce nagie, wychudłe i sine,
Na pierś zapadłą i nędzne łachmany,
Na blask tych oczu zmącony i szklany,
Gdzie przecież mogły odbić się niebiosy...
Na drobną główkę, gdzie myśl głucho śpiąca
Nie znała światła innego prócz słońca
I innych wrażeń ożywczych prócz rosy.
I dziwnym cieniem zaszło mu oblicze,
I w piersi uczuł drżenie tajemnicze,
Jakby ta sala pusta była tronem,
Nad którym przyszłość z czołem zachmurzonem
Zasiada, pełna klęsk i spustoszenia...
I jakimś grzmiącym i ogromnym słowem
Oblicza plony na polu jałowem,
Przed sąd wzywając całe pokolenia...
I widział, jak szły gęste, ciemne tłumy
I tamowały ruch globu w błękicie...
I spostrzegł, pełny trwogi i zadumy,
że były chmurą ogromną o świcie,
Przez którą przebić nie mogło się słońce,
I zmierzch nad ziemią trwał przez lat tysiące...
Widział, że tłum ten - to siła stracona
Dla wielkich celów i dążeń ludzkości,
I czytał w groźnym spojrzeniu przyszłości,
że chce rachunku - z miliona...
I ujrzał nagle, że wydziedziczeni
Za społeczeństwa swego cierpią winy...
I przerażony - posłyszał w przestrzeni
Sądy - nad sprawą chłopczyny...
"Niechże was Chrystus - głos mówił - rozsądzi,
Kto więcej winien: czy ten nieświadomy,
Co drogi nie zna i w ciemnościach błądzi,
Czy wy, co grube spisujecie tomy
Karnej ustawy, a nie dbacie o to,
By uczyć dziecię, które jest sierotą?...
Niechże was Chrystus sądzi!"
Lecz krzyż czarny
Stał nieruchomy i cichy na stole,
Jako milczące wobec łez ołtarze...
A sędzia powstał i szedł, gdzie pacholę
Blade czekało na wyrok surowy,
I dotknął ręką jego płowej głowy,
I rzekł: "Pójdź, dziecię! ja cię uczyć każę!"
więcej

Konopnicka Maria Przeszłość i p...

Przeszłość - wielka pramogiła,
W której leżą ojców kości,
Zapasowa ruchu siła,
Utajony dech ludzkości;
Skarbiec święty, skarbiec stary,
Kędy wieki porzucały
Zbroje swoje i sztandary,
Hasła, barwy, ideały;
Przeszłość - wielkie ludów zbrodnie,
Bohaterów wielkie czyny,
Zażegnięte walk pochodnie,
Uschłe wieńce i wawrzyny,
Karty, ryte krwią i mordem,
Rozszarpane burz zawieją,
Skry, skrzesane starym kordem,
Co nam dotąd dusze grzeją.
Przeszłość - czarny kir żałoby,
Nieśmiertelne hymny chwały,
Cisza, która strzeże groby,
Jak archanioł śmierci biały;
Gorejące wspomnień znicze,
Echo zwycięstw i rozpaczy,
Talizmany tajemnicze
Na wątpiącą pierś tułaczy...
Przeszłość - pieśń, od której jeszcze
Dziś chwytają ludy dreszcze,
Pieśń ta, którą ideały
Nad kołyską im śpiewały.
Przeszłość - ołtarz i świątnica;
Przeszłość - pręgierz, kaźń, niesława;
Przeszłość - życia tajemnica,
Co z popiołów zmartwychwstawa...
Oto budzi się i dyszy,
Obejmuje świat w ramiona
I krzywd dawnych mści się w ciszy,
Aż zostanie odkupiona.
Przeszłość - dramat, w którym dzieje
Wywołują mar gromady...
Tłum się trwoży, wzrusza, śmieje,
Lecz myśliciel patrzy blady.

Przyszłość - jutrznia zróżowiona,
Świt błękitny, świt daleki,
Do którego wszystkie wieki
Wyciągają swe ramiona;
Czyn zwinięty, jak w zawiązku,
W tajemniczym myśli kwiecie;
Prąd, co ruchy-budzi w świecie,
Wznosząc sztandar obowiązku;
Sny narodów, ludów hasła,
Zapał walki, klęsk pociecha,
Wiara ziemi niewygasła,
Co z błękitów się uśmiecha;
Zagon żyzny, zlany potem
Tych szlachetnych, co go orzą,
Zasiewany ziarnem złotem -
Prawdą jasną, prawdą bożą.
Nieugięta, niecofniona,
Nieodmienna idzie, cicha;
Szermierz, walcząc o nią, kona,
Ale ludzkość nią oddycha.

I cóż łączy te dwa światy,
Jak ogniwa dwa łańcucha?
Teraźniejszość - ptak skrzydlaty,
Myśl, czyn, słowo, tchnienie ducha.
więcej

Konopnicka Maria Przygrywka

Krainy ciche, krainy spokojne
Przeszłam, gdzie rany milczeniem się goją,
A teraz wracam w ten bój i w tę wojnę,
Jaką duch wiedzie, jawiący treść swoją.
Spocznienie było, a teraz są znojne
Dnie. Więc się struny pod ręką mi boją
I drżą, że na nich to wygram, co jeszcze
Budzi w mej piersi jęk, a w lutni dreszcze.

Spokojna bądź mi, liro! Ja nie zdradzę
Bólu, co przeszedł w duszę twą z mej ręki;
Ja cię utulę, ja ciebie ugładzę,
Będziemy nucić pogodne piosenki!
Jako Ofelię, tak ciebie wprowadzę
W dom, gdzie są zgrzyty słyszane i jęki,
A ty w te nieszczęść i śmierci komnaty,
Śpiewając, rzucać będziesz jezior kwiaty.

Więc ludzie, patrząc w twe ciche oblicze
I w białość szat twych, co wyszły z płomienia,
Jak azbest, cało przez prochy i znicze,
Rzekną: "Nie widać w tej piersi pęknienia".
O, tak! Nie widać, jaśni królewicze!
Pierś ta jest z lodu, z kryształu, z kamienia...
Nie pękła! A gdzie na niej ściągam szaty,
Tam nie ma rany... Są pieśni i kwiaty.
więcej
Wykonanie: SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z regulaminem, aby dowiedzieć się więcej. Akceptuję