Wiersze znanych
Sortuj według:
Shakespeare William Sonet 91
Jedni ród sławią, inni zręczność swoją,
Inni swe skarby, inni ciała siłę,
Inni strój modny, choć im źle go skroją,
Inni sokoły, psy i konie miłe.
I każdy jedno ma upodobanie,
Które najwięcej radości mu sprawia,
Lecz nie chcę z nimi wchodzić w porównanie,
Nad wszystko dobre, moje lepszym stawiam.
Dla mnie twa miłość lepsza, niż ród stary,
Droższa niż skarby i strojów przepychy,
Milsza niż sokół, konie i ogary.
Drwię, mając ciebie, z całej ludzkiej pychy.
, Lecz wynędzniałem od tego zarazem,
, Drżąc, że odejdziesz, czyniąc mnie nędzarzem.
Inni swe skarby, inni ciała siłę,
Inni strój modny, choć im źle go skroją,
Inni sokoły, psy i konie miłe.
I każdy jedno ma upodobanie,
Które najwięcej radości mu sprawia,
Lecz nie chcę z nimi wchodzić w porównanie,
Nad wszystko dobre, moje lepszym stawiam.
Dla mnie twa miłość lepsza, niż ród stary,
Droższa niż skarby i strojów przepychy,
Milsza niż sokół, konie i ogary.
Drwię, mając ciebie, z całej ludzkiej pychy.
, Lecz wynędzniałem od tego zarazem,
, Drżąc, że odejdziesz, czyniąc mnie nędzarzem.
Shakespeare William Sonet 97
Jakże podobna zimie jest rozłąka
Z tobą, radości przelotnego roku!
Jakiż chłód czułem, w jakich żyłem mrokach!
Jaka grudniowa pustka była wokół!
A przecież właśnie przechodziło lato
I jesień płodna, cała w drogich plonach,
Niosąca wiosny urodzaj bogaty
Jak owdowiała i brzemienna żona.
Lecz dla mnie były te plony dojrzałe
Gorzkim owocem mego smutku tylko,
Bo czym bez ciebie jest lato wspaniale?
Gdy ciebie nie ma, nawet ptaki milkną
Lub taki smutek rozbrzmiewa w ich śpiewie,
że drżąc przed zimą, liść blednie na drzewie.
Z tobą, radości przelotnego roku!
Jakiż chłód czułem, w jakich żyłem mrokach!
Jaka grudniowa pustka była wokół!
A przecież właśnie przechodziło lato
I jesień płodna, cała w drogich plonach,
Niosąca wiosny urodzaj bogaty
Jak owdowiała i brzemienna żona.
Lecz dla mnie były te plony dojrzałe
Gorzkim owocem mego smutku tylko,
Bo czym bez ciebie jest lato wspaniale?
Gdy ciebie nie ma, nawet ptaki milkną
Lub taki smutek rozbrzmiewa w ich śpiewie,
że drżąc przed zimą, liść blednie na drzewie.
Shakespeare William Sonet XC
Jeśli masz przestać miłować, to wtedy,
Gdy świat przewrotny mąci moje sprawy.
Ból złóż do bólu i biedę -- do biedy,
Gnęb mnie, gdy razem gnębi los plugawy.
Ale gdy serce umknie już przemocy
Swych strapień -- nie dąż w ślad minionej męki,
Jak dżdżysty ranek po burzliwej nocy,
Nie bądź mi kroplą ostatnią udręki.
Porzuć mnie, ale nie w ostatniej chwili,
Kiedy się z błahszym już uporam ciosem.
Uczyń to zaraz! Później niech się sili
Los mój -- ja z każdym pojednam się losem.
Bo cóż mi marne przeciwności świata --
Jedna jest klęska: twej miłości strata.
Gdy świat przewrotny mąci moje sprawy.
Ból złóż do bólu i biedę -- do biedy,
Gnęb mnie, gdy razem gnębi los plugawy.
Ale gdy serce umknie już przemocy
Swych strapień -- nie dąż w ślad minionej męki,
Jak dżdżysty ranek po burzliwej nocy,
Nie bądź mi kroplą ostatnią udręki.
Porzuć mnie, ale nie w ostatniej chwili,
Kiedy się z błahszym już uporam ciosem.
Uczyń to zaraz! Później niech się sili
Los mój -- ja z każdym pojednam się losem.
Bo cóż mi marne przeciwności świata --
Jedna jest klęska: twej miłości strata.
Sidorowicz Barbara Skąd jestem?
Pytasz: - skąd jestem?
Jestem z tego kraju,
Gdzie wiatrów wiosennych chłodniejszy wiew,
Gdzie wschody słońca srebrem haftowane
I bardziej rzewny, wieśniaczy śpiew.
Jestem z tych łąk,
Z tych pól przestrzennych,
Gdzie polną mogiłę znaczy szary głaz
I partyzancką, starą kołysankę
Wciąż jeszcze szemrze Rudnicki Las.
Jestem z Ojczyzny
Co dzieci swoje znaczy - tułaczy los,
Nigdzie nie dając szczęścia przystani,
I owijając nutą nostalgii -
A to ich śmiertelny cios!
Jestem z męczeńskiej,
Podwileńskiej ziemi,
Każdy ją targa jak własność swą,
Bo korzeniami od wieków wrośnięci,
Jakieś przybłędy wykorzenić chcą!
Jestem z krainy
Gdzie gleba
To piasek,
Kamień,
Ojcowskie prochy,
Modlitwa,
I tonie łez.
Zagrody wiejskie
To strzęp łachmana -
To nie rosyjska,
Nie białoruska,
Ani litewska -
To polska, podwileńska
Ofiarna wieś!
I choć strzelają w nią pioruny czasu,
Wrogie chmury strzępią i rwą,
Stoi jak mocarz
Ta twierdza nasza,
Bo Ostrobramska czuwa nad nią!
Jestem z tego kraju,
Gdzie wiatrów wiosennych chłodniejszy wiew,
Gdzie wschody słońca srebrem haftowane
I bardziej rzewny, wieśniaczy śpiew.
Jestem z tych łąk,
Z tych pól przestrzennych,
Gdzie polną mogiłę znaczy szary głaz
I partyzancką, starą kołysankę
Wciąż jeszcze szemrze Rudnicki Las.
Jestem z Ojczyzny
Co dzieci swoje znaczy - tułaczy los,
Nigdzie nie dając szczęścia przystani,
I owijając nutą nostalgii -
A to ich śmiertelny cios!
Jestem z męczeńskiej,
Podwileńskiej ziemi,
Każdy ją targa jak własność swą,
Bo korzeniami od wieków wrośnięci,
Jakieś przybłędy wykorzenić chcą!
Jestem z krainy
Gdzie gleba
To piasek,
Kamień,
Ojcowskie prochy,
Modlitwa,
I tonie łez.
Zagrody wiejskie
To strzęp łachmana -
To nie rosyjska,
Nie białoruska,
Ani litewska -
To polska, podwileńska
Ofiarna wieś!
I choć strzelają w nią pioruny czasu,
Wrogie chmury strzępią i rwą,
Stoi jak mocarz
Ta twierdza nasza,
Bo Ostrobramska czuwa nad nią!