
Franciszek
Karpiński
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Karpiński Franciszek Na tenże dzień
Kiedy nas Pan z Babilonu
Wracał do swego Syjonu,
W radości tak się nam zdało,
Jakoby śnić się to miało.
Tam my niedawno struchleli,
Inszą na siebie twarz wzięli,
Okrzyk radosny dowodził,
że Bóg łzy nasze nadgrodził.
Poganin na to zdziwiony
"Znak to (mówi) niezmyślony
Bóg pokazuje swym cudem,
że jest łaskaw nad tym ludem".
Łaskaw nad swoim Bóg ludem,
I to pokazał swym cudem,
Z ciężkich nas kajdan wybawił,
I na swobodzie postawił.
Panie! Niech czas się nie traci
I reszta naszych tam braci
Niechaj powróci w te strony
Jak potok wiatrem pędzony.
Kto siał w płaczu, żnie w radości,
Nasza siew była w gorzkości!
Oto Pań zdarzył, że i my,
Z weselem snopy nosimy.
Wracał do swego Syjonu,
W radości tak się nam zdało,
Jakoby śnić się to miało.
Tam my niedawno struchleli,
Inszą na siebie twarz wzięli,
Okrzyk radosny dowodził,
że Bóg łzy nasze nadgrodził.
Poganin na to zdziwiony
"Znak to (mówi) niezmyślony
Bóg pokazuje swym cudem,
że jest łaskaw nad tym ludem".
Łaskaw nad swoim Bóg ludem,
I to pokazał swym cudem,
Z ciężkich nas kajdan wybawił,
I na swobodzie postawił.
Panie! Niech czas się nie traci
I reszta naszych tam braci
Niechaj powróci w te strony
Jak potok wiatrem pędzony.
Kto siał w płaczu, żnie w radości,
Nasza siew była w gorzkości!
Oto Pań zdarzył, że i my,
Z weselem snopy nosimy.
Karpiński Franciszek Na wokluz, wody i...
Na wokluz, wody i dom gocki
pod Białymstok1em
Nad brzegiem góry siedzi dom samotny;
Co dawne Goty piękniejszego miały,
Jak przed lat tysiąc budował wiek zwrotny
Okna, drzwi, ściany i skład domu cały
Wszystko to ręka widoma zebrała,
Nowej robocie starą duszę wlała.
Spomiędzy arkad, na których gmach wsparty,
Najżywsza woda z wielu miejsc wybiega,
I tam, gdzie padół czekał ją otwarty,
Jakoby w jedno jezioro się zbiega.
Tam ryba między milczącymi brzegi
Ma wśród wód cichych spokojne noclegi.
Dalej tamami zatrzymane wody
Z pośrodka głazów z szumem lecą z góry;
Poniżej strumień i drzew wieczne chłody,
Z których wierzchołkiem chociaż walczą chmury;
Pień ich ogromny i grunt ich zielony
Spokojnie patrzą na wicher szalony.
Tam rozmyślanie swe godziny miewa,
Tam i ja miejscem przychodzę ściągniony,
Tam ze mną chodzi nadzieja troskliwa,
Posępny smutek, żal nieutulony.
Nad tym strumieniem najmilej mi siadać,
Ilekroć chciałem z sercem moim gadać.
Stamtąd poglądam, jak te wody siadły,
Co w spokojności swych brzegów pilnują,
Potem się jednym zakątem wykradły
I gwałtem z swoich łożysk ustępują.
Potem z szelestem po zielonej błoni
Wdzięcznym strumieniem woda wodę goni.
Mój to jest obraz!... Zapędzony w lata,
Spokojne mi się podobają wczasy,
Lubię ustronia, gdzie mniej widzę świata,
Lubię tę cichość, którą mają lasy;
A mimo tego częstokroć jak młody
I śpiewam pieśni, i biegam w zawody.
Stamtąd poglądam na ten ołtarz święty,
Ołtarz Dobroci świeżo wystawiony,
Gdziem i ja względem próżnym nie ujęty,
Śpiewając splatał wieniec zasłużony;
Gdzie wraz z drugimi cnocie kwiaty dałem,
Bo nie chce złota; ja go też nie miałem.
Tam czasem myślę, jak bez mojej winy
Często mię język złośliwy szkalował
I choć do gniewu nie dałem przyczyny,
Przecież zły człowiek źle mię oszacował.
Środkiem gałęzi, którymi wiatr chwieje,
Uzieram nieba i ból mój wolniejc.
Tam przypominam, jak pełna obłudy
Miłość, przed którą-m kolano naginał!
Jak marniem tracił westchnienia i trudy!
l właśnie wtenczas, kiedym ją przeklinał,
Wtenczas gdym myślił, że stoję na ziemi,
Brzeg się usunął i płynę z drugiemi.
Jak wiele razy, którą ja szanuję,
Przyjaźń swą dla mnie odmieniała postać?
Chociaż tak wiernie ustaw jej pilnuję,
Przy gorzkim tylko żalu przyszło zostać;
że na dar serca mojego nie dbano,
Wzięto go dzisiaj, jutro zapomniano!
Tak smutne myśli kiedy mię trapiły,
Eliza z domu swojego wyźrzała;
Oczy jej ciemność lasu objaśniły,
Śpiewa ptaszyna, łąka się rozśmiała,
Weselsza ryba igrała po wodach
I jam zapomniał o moich przygodach.
pod Białymstok1em
Nad brzegiem góry siedzi dom samotny;
Co dawne Goty piękniejszego miały,
Jak przed lat tysiąc budował wiek zwrotny
Okna, drzwi, ściany i skład domu cały
Wszystko to ręka widoma zebrała,
Nowej robocie starą duszę wlała.
Spomiędzy arkad, na których gmach wsparty,
Najżywsza woda z wielu miejsc wybiega,
I tam, gdzie padół czekał ją otwarty,
Jakoby w jedno jezioro się zbiega.
Tam ryba między milczącymi brzegi
Ma wśród wód cichych spokojne noclegi.
Dalej tamami zatrzymane wody
Z pośrodka głazów z szumem lecą z góry;
Poniżej strumień i drzew wieczne chłody,
Z których wierzchołkiem chociaż walczą chmury;
Pień ich ogromny i grunt ich zielony
Spokojnie patrzą na wicher szalony.
Tam rozmyślanie swe godziny miewa,
Tam i ja miejscem przychodzę ściągniony,
Tam ze mną chodzi nadzieja troskliwa,
Posępny smutek, żal nieutulony.
Nad tym strumieniem najmilej mi siadać,
Ilekroć chciałem z sercem moim gadać.
Stamtąd poglądam, jak te wody siadły,
Co w spokojności swych brzegów pilnują,
Potem się jednym zakątem wykradły
I gwałtem z swoich łożysk ustępują.
Potem z szelestem po zielonej błoni
Wdzięcznym strumieniem woda wodę goni.
Mój to jest obraz!... Zapędzony w lata,
Spokojne mi się podobają wczasy,
Lubię ustronia, gdzie mniej widzę świata,
Lubię tę cichość, którą mają lasy;
A mimo tego częstokroć jak młody
I śpiewam pieśni, i biegam w zawody.
Stamtąd poglądam na ten ołtarz święty,
Ołtarz Dobroci świeżo wystawiony,
Gdziem i ja względem próżnym nie ujęty,
Śpiewając splatał wieniec zasłużony;
Gdzie wraz z drugimi cnocie kwiaty dałem,
Bo nie chce złota; ja go też nie miałem.
Tam czasem myślę, jak bez mojej winy
Często mię język złośliwy szkalował
I choć do gniewu nie dałem przyczyny,
Przecież zły człowiek źle mię oszacował.
Środkiem gałęzi, którymi wiatr chwieje,
Uzieram nieba i ból mój wolniejc.
Tam przypominam, jak pełna obłudy
Miłość, przed którą-m kolano naginał!
Jak marniem tracił westchnienia i trudy!
l właśnie wtenczas, kiedym ją przeklinał,
Wtenczas gdym myślił, że stoję na ziemi,
Brzeg się usunął i płynę z drugiemi.
Jak wiele razy, którą ja szanuję,
Przyjaźń swą dla mnie odmieniała postać?
Chociaż tak wiernie ustaw jej pilnuję,
Przy gorzkim tylko żalu przyszło zostać;
że na dar serca mojego nie dbano,
Wzięto go dzisiaj, jutro zapomniano!
Tak smutne myśli kiedy mię trapiły,
Eliza z domu swojego wyźrzała;
Oczy jej ciemność lasu objaśniły,
Śpiewa ptaszyna, łąka się rozśmiała,
Weselsza ryba igrała po wodach
I jam zapomniał o moich przygodach.
Karpiński Franciszek Nice do niestatec...
Już wiosna kończy odmiany,
Świeci pogoda dzień cały;
Filenie nieutrzymany,
Tyś tylko jeden niestały!
Wspomnij na pierwsze momenta
Poznawania się naszego;
Jakem ja była kontenta
Być więźniem więźnia mojego.
Jam ci się oddała cale
Serca najczystszą ofiarą,
Ty niem tak gardzisz zuchwale.
Niech ci len będzie dar karą!
Filenie, słyszysz te grzmoty?
Ja na cię pomsty nie kładę,
Ale wiedz dla twej zgryzoty,
że się mści niebo za zdradę.
Świeci pogoda dzień cały;
Filenie nieutrzymany,
Tyś tylko jeden niestały!
Wspomnij na pierwsze momenta
Poznawania się naszego;
Jakem ja była kontenta
Być więźniem więźnia mojego.
Jam ci się oddała cale
Serca najczystszą ofiarą,
Ty niem tak gardzisz zuchwale.
Niech ci len będzie dar karą!
Filenie, słyszysz te grzmoty?
Ja na cię pomsty nie kładę,
Ale wiedz dla twej zgryzoty,
że się mści niebo za zdradę.
Karpiński Franciszek O Bogu wszystko w...
Czegom wart, Panie, Ty mię doświadczałeś,
Ty z gruntu moje myśli przenikałeś,
Czylim ja chodził, czym się usiąść skłonił,
Przed wiadomością Twoją-m się nie chronił.
Ty ścieżki moje uważałeś wszędy,
Przed czasem widział myśli mej zapędy,
Ty wszystkie moje drogi przewidziałeś
I gdym miał mówić, język mi ruszałeś.
Początek rzeczy z ich końcem pojmujesz!
Tyś mię sam stworzył, Ty mię utrzymujesz!
Dziwim się nad tym, coś uczynił, Boże:
Jak to zrobione, nikt pojąć nie może!
Dokąd przed duchem Twym przenikającym
Albo przed okiem ukryć się czującym?
Jeśli do nieba? W całym jesteś niebie;
Jeśli do piekła? I piekło zna Ciebie.
Czy wezmę skrzydła i od rannej zorze
Udam się lotem za ostatnie morze?
Moc Twoja, Panie, doprowadzi wszędzie,
I tam mię trzymać Twa prawica będzie!
Rzekłem: "W ciemnościach może się ukryję
I W nocy moich rozkoszy użyję!"
Ale gdyś światłem, gdzież Ci ciemno, Panie?
Czy noc, czyli dzień, za jedno Ci stanie.
Ani się dziwię tej Twej wiadomości;
Ty, który moje znasz wszystkie skłonności,
Ty, co me kroki wszystkie masz za świadki,
Patrzając na mnie od wnętrzności matki.
Wglądając w Twoje niepojęte dziwy,
Czuję z pokorą, jak jesteś straszliwy!
Cuda są Twoje czyny, mocny Boże!
Zaprzeczyć tego ma dusza nie może.
żadna kość we mnie tajną Ci nie była,
Kiedy w żywocie matka mię nosiła,
W którym, przez skrytą rządów Twych robotę,
Z niczego tchnącą dałeś mi istotę.
Niedojrzały płód oczy Twe widziały!
Tyś go ukształcił w związek doskonały,
Napisał w Księdze, co z niego być miało,
W Księdze, gdzie wszelkie zapisane ciało.
Jakżeś to uczcił Twych przyjaciół, Panie!
Wzmocnione wielce jest ich panowanie!
Liczba ich piaski przewyższyła Twoje,
Nad tym rozmyślam, i przy Tobie stoję.
Jeśli chcesz, Boże, grzeszników zatracić,
Nie chcę ja z niemi na wieki się bracie!
Z których niejeden w swej myśli powiada,
że próżno lud Twój Twe miasta posiada.
Czyż nieprzyjaciół Twych za mych nie miał
Na ich bluźnierstwa gniewem nie pałałem?
Największą u mnie stali się ohydą
Ci wszyscy, którzy przeciw Tobie idą.
Boże, doświadczaj serce Ci znajome!
Przetrząś me ścieżki jawne i kryjome,
Jeżeli idę śladem nieprawości,
Wyprowadź z błędu na drogę wieczności.
Ty z gruntu moje myśli przenikałeś,
Czylim ja chodził, czym się usiąść skłonił,
Przed wiadomością Twoją-m się nie chronił.
Ty ścieżki moje uważałeś wszędy,
Przed czasem widział myśli mej zapędy,
Ty wszystkie moje drogi przewidziałeś
I gdym miał mówić, język mi ruszałeś.
Początek rzeczy z ich końcem pojmujesz!
Tyś mię sam stworzył, Ty mię utrzymujesz!
Dziwim się nad tym, coś uczynił, Boże:
Jak to zrobione, nikt pojąć nie może!
Dokąd przed duchem Twym przenikającym
Albo przed okiem ukryć się czującym?
Jeśli do nieba? W całym jesteś niebie;
Jeśli do piekła? I piekło zna Ciebie.
Czy wezmę skrzydła i od rannej zorze
Udam się lotem za ostatnie morze?
Moc Twoja, Panie, doprowadzi wszędzie,
I tam mię trzymać Twa prawica będzie!
Rzekłem: "W ciemnościach może się ukryję
I W nocy moich rozkoszy użyję!"
Ale gdyś światłem, gdzież Ci ciemno, Panie?
Czy noc, czyli dzień, za jedno Ci stanie.
Ani się dziwię tej Twej wiadomości;
Ty, który moje znasz wszystkie skłonności,
Ty, co me kroki wszystkie masz za świadki,
Patrzając na mnie od wnętrzności matki.
Wglądając w Twoje niepojęte dziwy,
Czuję z pokorą, jak jesteś straszliwy!
Cuda są Twoje czyny, mocny Boże!
Zaprzeczyć tego ma dusza nie może.
żadna kość we mnie tajną Ci nie była,
Kiedy w żywocie matka mię nosiła,
W którym, przez skrytą rządów Twych robotę,
Z niczego tchnącą dałeś mi istotę.
Niedojrzały płód oczy Twe widziały!
Tyś go ukształcił w związek doskonały,
Napisał w Księdze, co z niego być miało,
W Księdze, gdzie wszelkie zapisane ciało.
Jakżeś to uczcił Twych przyjaciół, Panie!
Wzmocnione wielce jest ich panowanie!
Liczba ich piaski przewyższyła Twoje,
Nad tym rozmyślam, i przy Tobie stoję.
Jeśli chcesz, Boże, grzeszników zatracić,
Nie chcę ja z niemi na wieki się bracie!
Z których niejeden w swej myśli powiada,
że próżno lud Twój Twe miasta posiada.
Czyż nieprzyjaciół Twych za mych nie miał
Na ich bluźnierstwa gniewem nie pałałem?
Największą u mnie stali się ohydą
Ci wszyscy, którzy przeciw Tobie idą.
Boże, doświadczaj serce Ci znajome!
Przetrząś me ścieżki jawne i kryjome,
Jeżeli idę śladem nieprawości,
Wyprowadź z błędu na drogę wieczności.