
Rafał
Wojaczek
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Wojaczek Rafał Gwiazda; Zasypani
Pójdziemy uliczką ciasną ale jawną.
Myślimy: ten owoc już dojrzały, gwiazda.
Aż do skórki pełen chęci, by się nagle
- swędzenie w szypułce - oderwać z wyssanej.
Już do cna gałązki. Gwiazda prosi nas:
Myślcie o mnie mocno, nie myślcie o drzewie
- niebo jest słabe już: kiedy jeszcze raz
Rozżarzę się w sobie to odpadnę wreszcie.
I pójdziemy ciasną uliczką lecz jawną,
Wytopioną w zaspie zmarzłego powietrza
- w niej siedzimy z głodu wzajem się zjadając,
Patrząc w strop, czy ostrze gwiazdy już się wwierca
Myślimy: ten owoc już dojrzały, gwiazda.
Aż do skórki pełen chęci, by się nagle
- swędzenie w szypułce - oderwać z wyssanej.
Już do cna gałązki. Gwiazda prosi nas:
Myślcie o mnie mocno, nie myślcie o drzewie
- niebo jest słabe już: kiedy jeszcze raz
Rozżarzę się w sobie to odpadnę wreszcie.
I pójdziemy ciasną uliczką lecz jawną,
Wytopioną w zaspie zmarzłego powietrza
- w niej siedzimy z głodu wzajem się zjadając,
Patrząc w strop, czy ostrze gwiazdy już się wwierca
Wojaczek Rafał Głos kobiecy
Różdżkarzu, ślepy już na światło inna
Niż mieszkające w długich włosach żył
To osobliwe światło mojej krwi:
Nie muszę wołać Cię, bo wie, że przyjdziesz
I wiem: znów uda Ci się mnie zaskoczyć
Wcześniej, niż zdąrzy zapowiedzieć słuch
Jako gościniec przyniesiesz mi znów
Topór swej długo ostrzonej nagości
A kiedy, czując w sobie nagłe ostrze
W największym strachu krzyknę: Kocham Cię
Wtedy, rzeźniku, znów przekonasz się:
Kobiety mówią czasem ludzkim głosem
Niż mieszkające w długich włosach żył
To osobliwe światło mojej krwi:
Nie muszę wołać Cię, bo wie, że przyjdziesz
I wiem: znów uda Ci się mnie zaskoczyć
Wcześniej, niż zdąrzy zapowiedzieć słuch
Jako gościniec przyniesiesz mi znów
Topór swej długo ostrzonej nagości
A kiedy, czując w sobie nagłe ostrze
W największym strachu krzyknę: Kocham Cię
Wtedy, rzeźniku, znów przekonasz się:
Kobiety mówią czasem ludzkim głosem
Wojaczek Rafał Hoduję ten ból
Hoduję ten ból
po to pewnie
by spisać
ten wiersz na skrawku
dobrze wygarbowanej
skóry
mojej matki
A jak krzyczała
gdy ją obdzierano
Do żywego miejsca
a potem delikatnie
by nie uszkodzić
cienkiej siatki wrażliwości
odejmowano mięso
Jest taki chiński sposób
trzeba przyznać:
dobrze obmyślony
po to pewnie
by spisać
ten wiersz na skrawku
dobrze wygarbowanej
skóry
mojej matki
A jak krzyczała
gdy ją obdzierano
Do żywego miejsca
a potem delikatnie
by nie uszkodzić
cienkiej siatki wrażliwości
odejmowano mięso
Jest taki chiński sposób
trzeba przyznać:
dobrze obmyślony
Wojaczek Rafał Ich prawem była ...
Musiano płozy prędko skleić z drew
Już ułożonych w stosy całopalne.
Gówniarze w kitlach higienicznych, w maskach
Gazowych trupy na płozy pokładli.
Nam dzwonki dalej nielojalnej krwi
Kazały pokryć się po wnękach murów.
Klnąc pospolicie tamci zaprzęgnięci
Do trupich sanek ciągnęli na ugór.
Myśmy wrócili w nieba naszych domów,
Od gazów wzdęte obłoki pościeli.
Jeszcze w zimnym śnie materaca jest
Kształt towarzyski ciepło wyciśnięty,
Ale nie woła, że czeka kolacja.
Już próbujemy miedzianego smaku
Nieobecności ich na naszych wargach,
A dłońmi z siebie wymuszamy żal,
Gdy w dali, jakby rozpękały drzewa,
Huk: zmarzłe ciała zmarzła krew rozrywa
I fala w naszych mózgach wyłupuje
Szramę jak siłą rozerwany srom.
Już ułożonych w stosy całopalne.
Gówniarze w kitlach higienicznych, w maskach
Gazowych trupy na płozy pokładli.
Nam dzwonki dalej nielojalnej krwi
Kazały pokryć się po wnękach murów.
Klnąc pospolicie tamci zaprzęgnięci
Do trupich sanek ciągnęli na ugór.
Myśmy wrócili w nieba naszych domów,
Od gazów wzdęte obłoki pościeli.
Jeszcze w zimnym śnie materaca jest
Kształt towarzyski ciepło wyciśnięty,
Ale nie woła, że czeka kolacja.
Już próbujemy miedzianego smaku
Nieobecności ich na naszych wargach,
A dłońmi z siebie wymuszamy żal,
Gdy w dali, jakby rozpękały drzewa,
Huk: zmarzłe ciała zmarzła krew rozrywa
I fala w naszych mózgach wyłupuje
Szramę jak siłą rozerwany srom.