Stolat.pl

Baudelaire Charles Pierre

Charles Pierre
Baudelaire

1970-01-01 - 1970-01-01

Sortuj według:

Baudelaire Charles Pierre Klejnoty

Nagą była najdroższa. Mej żądzy powolna
Zachowała klejnotów jeno błyskawice
Wiedząc, jak barw muzyka upoić mię zdolna
Przypominając dumne Maurów niewolnice.

Gdy w tańcu pobrzęk ciśnie - szyderczy, stalowy -
Ten tłum połyskujący od blach i kamieni,
Coś mię porywa! Nurt krwi w serce bije nowy,
Kiedy dźwięk ze światłością się brata i mieni.

Iskrząc się więc leżała, rozświetlając łoże,
I ze stosu poduszek uśmiechem wabiła
Miłość moją głęboką, pieściwą jak morze,
Co je wybrzeża ciągnie tajemnicza siła.

Wzrok jak w poskromionego utkwiwszy tygrysa,
Rozmarzona, leniwe odmieniała pozy -
A pełność róży, zlana z świeżością irysa,
Nowym czarem zdobiła te metamorfozy;

Jej ramiona, jej nogi - biodra w upojeniu
Własnej chwały - i fala łabędziego łona
Płynęły przed oczami jak w jasnowidzeniu;
I jej brzuch, i jej piersi - mej winnicy grona -

Szły ku mnie, pieszczotliwsze od Aniołów Złego,
Aby zamącić spokój w starganym sumieniu
I duszę mą ze szczytu zwlec kryształowego,
Gdzie, spragniona pokoju, legła w ukojeniu.

Zdawało się chwilami, że kaprys zuchwały
Biodra Antiopy z torsem powiązał efeba,
Tak się bujnie jej lędźwie w kibić przelewały
- Na smagłym ciele szkarłat lśnił zachodu nieba! -

że lampa cicho zgasła w wyczerpaniu sennym,
Tylko kominek izbę oświetlał ognistą;
Ile razy westchnieniem wybuchał płomiennym,
Krwią nasycał tę skórę jak ambra złocistą.
więcej

Baudelaire Charles Pierre Do Madonny

Pragnę tobie zbudować, Madonno, o Pani!
Ciemny, podziemny ołtarz w mych cierpień otchłani.
Wydrążę w jak najgłębszym mego serca mroku,
Z dala od żądz światowych drwiącego wzroku,
Niszę, co będzie w lazur, w emalię złocona,
Gdzie ty się znosić będziesz, Statuo wyśniona!
Z wygładzonej mych wierszy metalicznej siatki,
Rozgwieżdżonej uczenie w rym jak kryształ gładki,
Ozdobi cię złocona korona kościelna.
Potem pełen zawiści, Madonno śmiertelna,
Potrafię ci wykroić płaszcz tak suty, sztywny,
Podejrzeniem podszyty, pierwotny, masywny,
że zakuje twe wdzięki jak pudło ścianami -
Nie perłami dziergany, lecz moimi łzami!
A suknią twoją będzie moja żądza drżąca,
Falista, z górę pnąca się i spadająca,
Co na szczytach się chwieje, wśród dolin spoczywa
I w różaną biel ciała pocałunkiem spływa.

Cześć i respekt ci buty
atłasem wyłożą,
Ale wraz twoje boskie stopy upokorzą
Trzewiki, co je więżąc w powolnym uścisku,
Zachowają jak forma wierny ślad odcisku.
A jeśli, mimo trudów mej sztuki podniebnej,
Pod stopy ci księżyca nie dam tarczy srebrnej,
To węża ci położę, co trawi me wnętrze,
By szyderczo deptały twe stopy najświętsze -
O Królowo zwycięska! O łask pełna czystych! -
Tę gadzinę nabrzmiałą od ślin nienawistnych,
I przed Królowej dziewic ołtarz ukwiecony
Myśli me, jak rząd gromnic równo ustawiony,

Rozgwieżdżać będę blaskiem błękitne sklepienie,
W twoją stronę ogniste kierując spojrzenie.
I jako we mnie wszystko tobą się zachwyca,
Wszystko będzie jak mirra, nard, będźwin, żywica -
I ku tobie, o szczycie, co się w śnieg pogrążył,
W oparach mój duch wrzący będzie wiecznie dążył.
Wreszcie, by się twa rola Marii dopełniła,
żeby się z barbarzyństwem miłość połączyła -
Jak oprawca, którego własna żądza strwoży,
Z siedmiu grzechów śmiertelnych zrobię siedem noży
Ostrych i jak nieczuły żongler, bez wahania
Biorąc na cel najgłębsze dno twego kochania,
Utkwię je wszystkie siedem w twym sercu płaczącym,
W twym sercu dygoczącym, w twym sercu broczącym!
więcej

Baudelaire Charles Pierre Albatros

Czasami dla zabawy
uda się załodze
Pochwycić albatrosa, co śladem okrętu
Polatuje, bezwiednie towarzysząc w drodze,
Która wiedzie przez fale gorzkiego odmętu.

Ptaki dalekolotne, albatrosy białe,
Osaczone, niezdarne, zhańbione głęboko,
Opuszczają bezradnie swe skrzydła wspaniałe
I jak wiosła zbyt ciężkie po pokładzie wloką.

O jakiż jesteś marny, jaki szpetny z bliska,
Ty, niegdyś piękny w locie, wysoko, daleko!
Ktoś ci fajką w dziób stuka, ktoś dla pośmiewiska
Przedrzeźnia twe podrygi, skrzydlaty kaleko!

Poeta jest podobny księciu na obłoku,
Który brata się z burzą, a szydzi z łucznika;
Lecz spędzony na ziemię i szczuty co kroku,
Wiecznie się o swe skrzydła olbrzymie potyka.
więcej

Baudelaire Charles Pierre Zapach Egzotyczny

Kiedy przymknąwszy oczy w ciepły zmierzch jesieni
Wdycham twojego łona upalnego wonie,
Widzę szczęśliwe rzeki, w których słońce płonie
Monotonne i blaskiem na fali się mieni.

Oto wyspa leniwa, jakieś dziwne drzewa
I wspaniałe owoce natura jej dała;
Mężczyźni mają wiotkie, ale silne ciała,
A wzrok kobiet przedziwną szczerością zdumiewa.

Wiedziony twym zapachem w sfer cudownych stronę,
Widzę port, a w nim maszty i zwinięte żagle,
Jeszcze teraz morskimi falami znużone,

Kiedy się nad zielonym tamaryszkiem waży
Woń w powietrzu i w nozdrza moje wnika nagle,
Mieszając się w mej duszy z śpiewem marynarzy.
więcej
Wykonanie: SI2.pl
Jak prawie wszystkie strony internetowe również i nasza korzysta z plików cookie. Zapoznaj się z regulaminem, aby dowiedzieć się więcej. Akceptuję