Andrzej
Bursa
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Bursa Andrzej Miłość
Tylko rób tak żeby nie było dziecka
tylko rób tak żeby nie było dziecka
To nie istniejące niemowlę
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy
mu wyprawki w aptekach
i w sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówkami z perspektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to
...aaa
płacze nam ciągle i histeryzuje
wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety.
tylko rób tak żeby nie było dziecka
To nie istniejące niemowlę
jest oczkiem w głowie naszej miłości
kupujemy
mu wyprawki w aptekach
i w sklepikach z tytoniem
tudzież pocztówkami z perspektywą na góry i jeziora
w ogóle dbamy o niego bardziej niż jakby istniało
ale mimo to
...aaa
płacze nam ciągle i histeryzuje
wtedy trzeba mu opowiedzieć historyjkę
o precyzyjnych szczypcach
których dotknięcie nic nie boli
i nie zostawia śladu
wtedy się uspokaja
nie na długo
niestety.
Bursa Andrzej Nasze ognisko
Roznieciliśmy nasze ognisko
By odgrodzić swoje wieczory
Od ludzi wszystkich jak od chorób
Niech się kołysze i błyska
Niech złote śpiewają iskry
W naszym ognisku...
Siedzimy wieczorami
Coś niedobrze się dzieje
Płomień gaśnie ciemnieje
Kopeć oczernił pokój
Pyta żona: Co ci kochany?
- A daj mi spokój...
Ja wiem czemu smutno mój drogi
My lubimy bardzo czworonogi
Zwierzę najlepszy przyjaciel
Już na ulicy jestem jednym skokiem
Przemierzam całe miasto szerokie
Wracam
Z ogromnym kotem pod pachą
Siedzimy wieczorami
Coś niedobrze się dzieje
Kot straszy bursztynowym okiem
Płomień gaśnie ciemnieje
Przeglądamy... malarstwo włoskie...
Rany Boskie... jak nudno...
No - mówię - rady nie ma...
Widać się do siebie nie nadajemy
Koniec z naszym ogniskiem
Ale sprośmy jeszcze na ostatek
Wszystkich naszych starych kamratów
Ze szkolnej ławy
Z popijawy...
Zrobimy zabawę...
Przyszli goście
Każdy opowiada
Barwna talia się rozkłada
Z prostych opowieści
Chwalimy życie z całej mocy
Śpiewamy pieśni do północy
Pierwsza Goście już za progiem
No i cóż moja droga
I nam trzeba zabierać walizki
Ale popatrz... popatrz
Jak się kołysze i błyska
Wielkim ogniem... słoneczną iskrą
Nasze ognisko...
I nasz kot jest bardzo piękny z tym bursztynowym
okiem
Bursa Andrzej * * * [Jaki miły...
Jaki miły i mądry facet
naprawdę mądry
nie z tych przemądrzałych
obieżyświat
co to z niejednego pieca chleb jadł
wyrozumiały i uprzejmy
cała anatomia jego twarzy
zdradzała lekki wysiłek
ust:
by mądrzej i grzeczniej do mnie mówić
oczu:
by uważniej i uprzejmiej mnie słuchać
taaaak...
naprawdę nie mogłem nie napluć mu w mordę
naprawdę mądry
nie z tych przemądrzałych
obieżyświat
co to z niejednego pieca chleb jadł
wyrozumiały i uprzejmy
cała anatomia jego twarzy
zdradzała lekki wysiłek
ust:
by mądrzej i grzeczniej do mnie mówić
oczu:
by uważniej i uprzejmiej mnie słuchać
taaaak...
naprawdę nie mogłem nie napluć mu w mordę
Bursa Andrzej Bajka
Podpadł kiedyś cesarzowi, gdy ten miał zły humor.
Cesarz kazał go ściąć. Ale nie miał czasu.
Powiedział tylko:
- Niech się pan zgłasza co godzina w mojej
kancelarii i przypomina, że w najbliższym czasie
mam panu uciąć głowę.
Więc się zgłaszał. Najpierw to przeżywał.
Rozmyślał nad znikomością bytu i skrępowaniem
jednostki, zależnością od dzikich kaprysów tępego
kacyka. Ale potem się wdrożył.
Urzędnicy mieli z nim krzyż pański.
Roboty huk, interesanci słabną
w kolejce, a tu ten stale:
- Dzień dobry. Cesarz kazał przypomnieć,
że w najbliższym czasie ma mi uciąć głowę.
Do widzenia.
I tak co godzina.
Punktualnie dwie przed dwunastą
wypadał z kawiarni "Ministerialnej"
(w innych nie bywał), aby pośpiesznie
wygłosić swoja formułkę.
Co sobota o jedenastej w nocy, lekko
chwiejąc się na nogach po butelce
wychylonej w barze "Raj Ambasadora"
(w innych nie bywał), zjawiał się w kancelarii
i oświadczał bełkotliwie:
- Cesarz kazał przypomnieć...żeby...tego...tamm...
że w najbliższym czasie ma mi głowę uciąć.
O czwartej nad rane zeskakiwał z pryczy,
rozstawinej w przedpokoju kancelarii (gdzie indziej
nie sypiał), i zaspanym głosem budził drzemiącego
sekretarza dyżurnego:
- Cesarz kazał mnie - itd.
Po dwudziestu latach natknął się kiedyś w kancelarii
na sędziwego już cesarza.
- A czego ten chce? - spytal cesarz.
- A on się tu zgłasza, że wasza Cesarska Mość
ma mu głowę uciąć - rzekł sekretarz.
- No to mu utnijcie - żachnął sie cesarz.
No to mu ucięli.
Cesarz kazał go ściąć. Ale nie miał czasu.
Powiedział tylko:
- Niech się pan zgłasza co godzina w mojej
kancelarii i przypomina, że w najbliższym czasie
mam panu uciąć głowę.
Więc się zgłaszał. Najpierw to przeżywał.
Rozmyślał nad znikomością bytu i skrępowaniem
jednostki, zależnością od dzikich kaprysów tępego
kacyka. Ale potem się wdrożył.
Urzędnicy mieli z nim krzyż pański.
Roboty huk, interesanci słabną
w kolejce, a tu ten stale:
- Dzień dobry. Cesarz kazał przypomnieć,
że w najbliższym czasie ma mi uciąć głowę.
Do widzenia.
I tak co godzina.
Punktualnie dwie przed dwunastą
wypadał z kawiarni "Ministerialnej"
(w innych nie bywał), aby pośpiesznie
wygłosić swoja formułkę.
Co sobota o jedenastej w nocy, lekko
chwiejąc się na nogach po butelce
wychylonej w barze "Raj Ambasadora"
(w innych nie bywał), zjawiał się w kancelarii
i oświadczał bełkotliwie:
- Cesarz kazał przypomnieć...żeby...tego...tamm...
że w najbliższym czasie ma mi głowę uciąć.
O czwartej nad rane zeskakiwał z pryczy,
rozstawinej w przedpokoju kancelarii (gdzie indziej
nie sypiał), i zaspanym głosem budził drzemiącego
sekretarza dyżurnego:
- Cesarz kazał mnie - itd.
Po dwudziestu latach natknął się kiedyś w kancelarii
na sędziwego już cesarza.
- A czego ten chce? - spytal cesarz.
- A on się tu zgłasza, że wasza Cesarska Mość
ma mu głowę uciąć - rzekł sekretarz.
- No to mu utnijcie - żachnął sie cesarz.
No to mu ucięli.