
Jan
Brzechwa
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Brzechwa Jan Nieostrożność
Prowadziła mnie za rękę muza pogodna,
Chwile szczęścia wypijałem jak wino - do dna,
Dni młodości nie liczyłem, lat nie mierzyłem,
Czas miniony kwitowałem wspomnieniem miłym.
Nie wiedziałem nawet, jak ma starość na imię,
Kładłem słowo obok słowa i rym przy rymie,
Rymy w głowie się roiły jak srebrne głosy.
Srebrny pył się osypywał na moje włosy...
I tak właśnie przekroczyłem granicę wieku!
- Trzeba było uważać, głupi człowieku!
Chwile szczęścia wypijałem jak wino - do dna,
Dni młodości nie liczyłem, lat nie mierzyłem,
Czas miniony kwitowałem wspomnieniem miłym.
Nie wiedziałem nawet, jak ma starość na imię,
Kładłem słowo obok słowa i rym przy rymie,
Rymy w głowie się roiły jak srebrne głosy.
Srebrny pył się osypywał na moje włosy...
I tak właśnie przekroczyłem granicę wieku!
- Trzeba było uważać, głupi człowieku!
Brzechwa Jan Lato
Nie miałem z kalendarzem zbyt dobrej komitywy,
Młodość mojego życia przypadła na wiek siwy.
Gdy idę przez ulice - dusza pogania ciało;
Pięćdziesiąt lat przeżyłem i ciągle mi za mało!
Poeci piszą słowa, których nikt nie rozumie,
A życie takie proste - w słońcu i liści szumie...
Wiem o kwiatach to tylko, co mi powie ich zapach,
Lecz wiedzy tej nie znajdę w książkach ani na mapach.
Lato, choć nawet siwe, niechby najdłużej trwało -
Pięćdziesiąt lat przeżyłem i ciągle mi za mało.
I chciałoby się znowu za miastem zrywać chabry,
Uśmiechać się do dziewcząt powracających z fabryk,
Patrzeć z mostu na Wisłę mieniącą się tak złudnie,
Tańczyć na Mariensztacie w niedzielne popołudnie,
A potem z konduktorką z "czternastki" iść na lody
I udawać młodego - choć już się nie jest młodym.
Młodość mojego życia przypadła na wiek siwy.
Gdy idę przez ulice - dusza pogania ciało;
Pięćdziesiąt lat przeżyłem i ciągle mi za mało!
Poeci piszą słowa, których nikt nie rozumie,
A życie takie proste - w słońcu i liści szumie...
Wiem o kwiatach to tylko, co mi powie ich zapach,
Lecz wiedzy tej nie znajdę w książkach ani na mapach.
Lato, choć nawet siwe, niechby najdłużej trwało -
Pięćdziesiąt lat przeżyłem i ciągle mi za mało.
I chciałoby się znowu za miastem zrywać chabry,
Uśmiechać się do dziewcząt powracających z fabryk,
Patrzeć z mostu na Wisłę mieniącą się tak złudnie,
Tańczyć na Mariensztacie w niedzielne popołudnie,
A potem z konduktorką z "czternastki" iść na lody
I udawać młodego - choć już się nie jest młodym.
Brzechwa Jan Równoległe lini...
Kocham cię
z lęku przed samotnością.
Patrzę w twoje oczy,
dotykam twoich rąk,
wsłuchuję się w twój oddech.
Jesteśmy razem,
ale myślimy o niebieskich migdałach.
Każde z nas
myśli o własnych niebieskich migdałach.
Wymijamy się w drzwiach
jak dwie równoległe linie,
które przetną się w nieskończoności.
żyjemy obok siebie
na dwóch odrębnych orbitach.
Siadamy razem do stołu,
jemy zupę,
ale myślimy o niebieskich migdałach.
Każde z nas
myśli o własnych niebieskich migdałach.
Patrzę w twoje oczy,
lecz ich nie widzę.
Dotykam twoich rąk,
lecz ich nie czuję.
Zdaje mi się, że myślę,
zdaje mi się, że fruwam,
ale jestem jak mikrob
zasklepiony w swojej
małej
kropelce wody.
Twój świat
zamknięty jest w innej
małej kropelce wody.
Krążymy obok siebie -
drobnoustroje
wielkiego,
niezrozumiałego
wszechświata.
Kocham cię
z lęku przed samotnością.
Jesteś mi niezbędna,
jesteś mi potrzebna,
abyś od czasu do czasu
wymawiała
bezmyślnie
moje imię.
z lęku przed samotnością.
Patrzę w twoje oczy,
dotykam twoich rąk,
wsłuchuję się w twój oddech.
Jesteśmy razem,
ale myślimy o niebieskich migdałach.
Każde z nas
myśli o własnych niebieskich migdałach.
Wymijamy się w drzwiach
jak dwie równoległe linie,
które przetną się w nieskończoności.
żyjemy obok siebie
na dwóch odrębnych orbitach.
Siadamy razem do stołu,
jemy zupę,
ale myślimy o niebieskich migdałach.
Każde z nas
myśli o własnych niebieskich migdałach.
Patrzę w twoje oczy,
lecz ich nie widzę.
Dotykam twoich rąk,
lecz ich nie czuję.
Zdaje mi się, że myślę,
zdaje mi się, że fruwam,
ale jestem jak mikrob
zasklepiony w swojej
małej
kropelce wody.
Twój świat
zamknięty jest w innej
małej kropelce wody.
Krążymy obok siebie -
drobnoustroje
wielkiego,
niezrozumiałego
wszechświata.
Kocham cię
z lęku przed samotnością.
Jesteś mi niezbędna,
jesteś mi potrzebna,
abyś od czasu do czasu
wymawiała
bezmyślnie
moje imię.
Brzechwa Jan Słowa czterokrot...
W prowincjonalnym małym mieście
Tak niepozornie mija życie,
I wszystkie dni są takie proste,
Jak bywa prosta pieśń lub miłość.
A czy ty wiesz, co znaczy miłość?
To znaczy słowa twoje proste
Rozpamiętywać w małym mieście
I w nich zamykać własne życie.
Moje samotne, małe życie
Tli się bezsilnie w małym mieście;
Jeszcze pulsuje tylko miłość,
Choć już umarło serce proste.
Widzisz - to nie jest takie proste
I ja, i dziwna moja miłość,
Choć coraz prościej gaśnie życie
W prowincjonalnym, małym mieście.
Tak niepozornie mija życie,
I wszystkie dni są takie proste,
Jak bywa prosta pieśń lub miłość.
A czy ty wiesz, co znaczy miłość?
To znaczy słowa twoje proste
Rozpamiętywać w małym mieście
I w nich zamykać własne życie.
Moje samotne, małe życie
Tli się bezsilnie w małym mieście;
Jeszcze pulsuje tylko miłość,
Choć już umarło serce proste.
Widzisz - to nie jest takie proste
I ja, i dziwna moja miłość,
Choć coraz prościej gaśnie życie
W prowincjonalnym, małym mieście.