
Andrzej
Bursa
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Bursa Andrzej Pantofelek
Dzieci są milsze od dorosłych
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
zwierzęta są milsze od dzieci
mówisz że rozumując w ten sposób
muszę dojść do twierdzenia
że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek
no to co
milszy mi jest pantofelek
od ciebie ty skurwysynie.
Bursa Andrzej Pedagogika
Z dziećmi trzeba surowo
Zamiast płaszcza łach
, , Ubierz łach
, , Zapnij łach
, , Szanuj łach
Ten łach to moja praca
Moje wyprute żyły
, , Ten łach
Moje stracone złudzenia
Moje niedoszłe posłannictwo
Moje złamane życie
Moja martwa perspektywa
Wszystko ten łach
, , Ubierz łach
, , Zapnij łach
, , Szanuj łach
Zamiast płaszcza łach
, , Ubierz łach
, , Zapnij łach
, , Szanuj łach
Ten łach to moja praca
Moje wyprute żyły
, , Ten łach
Moje stracone złudzenia
Moje niedoszłe posłannictwo
Moje złamane życie
Moja martwa perspektywa
Wszystko ten łach
, , Ubierz łach
, , Zapnij łach
, , Szanuj łach
Bursa Andrzej Pętla architektu...
Dzieckiem w kolebce kto łeb urwał hydrze,
, , , , , , , , , , , , , , , , Ten młody zdusi centaury
, , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , [Mickiewicz]
Za dużo pustych spojrzeń wdeptałem tu w ciszę
Wierzchołków starych strychów legend cudzych okien
Więc dziś łagodne miasto odwet bierze mści się
Rażąc mnie znad kopuły ognistym obłokiem
To biegną na mnie wieże z betonu i spiżu
Beczący łeb bezkrwawo mur ucina krzywy
W wesołych łódkach dłoni ukryj mnie Luizo
Przed straszną konsekwencją martwej perspektywy
Lecz urok nie odwróci od skazańca pętli
Zabitego spojrzenia długo krąży astral
Bo kto dzieckiem w kolebce przed chimerą klęknął
Ten młody zginąć musi pod toporem miasta
, , , , , , , , , , , , , , , , Ten młody zdusi centaury
, , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , [Mickiewicz]
Za dużo pustych spojrzeń wdeptałem tu w ciszę
Wierzchołków starych strychów legend cudzych okien
Więc dziś łagodne miasto odwet bierze mści się
Rażąc mnie znad kopuły ognistym obłokiem
To biegną na mnie wieże z betonu i spiżu
Beczący łeb bezkrwawo mur ucina krzywy
W wesołych łódkach dłoni ukryj mnie Luizo
Przed straszną konsekwencją martwej perspektywy
Lecz urok nie odwróci od skazańca pętli
Zabitego spojrzenia długo krąży astral
Bo kto dzieckiem w kolebce przed chimerą klęknął
Ten młody zginąć musi pod toporem miasta
Bursa Andrzej Piosenka chorego ...
Rak jest choroba nieuleczalną
Śmierć jest zjawiskiem nieodwracalnym
W śmiesznym ubranku w piżamie pasiastej
Podlewam pelargonie
Pelargonie jak krew czerwone
Pelargonie białe jak mleko
W błękitnym brzęku lata o zmierzchu
Na szpitalnym balkonie
Ptaki wróżą rosę doktorze
Rosa biała furie upałów
Ja podlewam nasze pelargonie
Mądry biały doktorze
Rak jest chorobą nieuleczalną
życie jest treścią niezwyciężoną
Trzeba uważać w dni upalne
żeby nie zwiędły pelargonie
Śmierć jest zjawiskiem nieodwracalnym
W śmiesznym ubranku w piżamie pasiastej
Podlewam pelargonie
Pelargonie jak krew czerwone
Pelargonie białe jak mleko
W błękitnym brzęku lata o zmierzchu
Na szpitalnym balkonie
Ptaki wróżą rosę doktorze
Rosa biała furie upałów
Ja podlewam nasze pelargonie
Mądry biały doktorze
Rak jest chorobą nieuleczalną
życie jest treścią niezwyciężoną
Trzeba uważać w dni upalne
żeby nie zwiędły pelargonie