Wiersze znanych
Sortuj według:
Czechowicz Józef Wieniawa
Ciemniej
Pagóry, zagaje, podłęża
nie sypią się wiankami na oczy.
Ciemniej
Z nieb czeluści otwartej na ścieżaj
bieg na ciche niedźwiedzie nocy.
Nad ulicami, rzędem,
czarne, kosmate,
będą się tarzać po domach do chwili,
gdy księżyc wybuchnie zza chmur, jak krater,
świat ku światłu przechyli.
Blachy dachów dudnią bębnom.
W dół, w górę, nierówno się kładzie
perłowy lampas:
w prostopadłej gromadzie
przedmieścia lampy.
Przeciw niedźwiedziom to mało!
Gną się, kucają domki, zajazdy, bóżnice
pod mroku cichego łapą.
Ach, trzasnęłyby niskie pułapy -
ale już zajaśniało.
Pejzaż. Wieniiawa z księżycem.
Pagóry, zagaje, podłęża
nie sypią się wiankami na oczy.
Ciemniej
Z nieb czeluści otwartej na ścieżaj
bieg na ciche niedźwiedzie nocy.
Nad ulicami, rzędem,
czarne, kosmate,
będą się tarzać po domach do chwili,
gdy księżyc wybuchnie zza chmur, jak krater,
świat ku światłu przechyli.
Blachy dachów dudnią bębnom.
W dół, w górę, nierówno się kładzie
perłowy lampas:
w prostopadłej gromadzie
przedmieścia lampy.
Przeciw niedźwiedziom to mało!
Gną się, kucają domki, zajazdy, bóżnice
pod mroku cichego łapą.
Ach, trzasnęłyby niskie pułapy -
ale już zajaśniało.
Pejzaż. Wieniiawa z księżycem.
Czechowicz Józef jeszcze pejzaż
drogę wóz turkotem napoił
ptak to obleciał jasną pręgą
oplótł oplatał
na koński łeb i chomąto
wionęło żywicą z choin
gdzie Boża Męka
jedź
dom blisko
dom blisko już
pod pianą fal przyboi.sko
prom jak zabawka malutki
gołębie i krzyże się iskrzą,
na widocznych zza wzgórz
białych wieżach kościoła słobódki
a jezioro u drogi jak szklane słońce
dzień po zaściankach białoruski dymi
wodę ugrzewa w obry wisty ch brzegach
dzień białoruski w rybach grzybach mące
przez pola piosenka przebiega
spod sznurów opada i wzlata
echo ją goni a huśtawka skrzypi
jedź
Wielkanoc tuż tuż
kraszanka w barwie tych z obrazka róż
za woda ku rojstom spadła
Ćwierk Konstanty Pani wróciła.
Pani wróciła z nad morza, lub gór,
Z zakopanego, Krynicy, Jastarni,
Gdzie gra koroną drzew stuletni bór
I na jazz-bandzie grają ludzie czarni.
Pani wróciła i świeżością tchnie,
Pani wróciła z uśmiechem na twarzy
Stamtąd, gdzie słońce zdrowie ludziom śle,
Gdy spoczywają wygodnie na plaży.
Nie wie, co letni na asfalcie znój,
Ani co suknia kurzem wyniszczona
Wróciła, wspomnień słodkich wioząc rój
I najmodniejszą figurę charlestona.
Pani ma wiotki i wytworny stan,
Bo pani modę i dyjetę ceni.
Na panią czeka syn, córka i pan
I puste wnętrze mężowskiej kieszeni.
Z zakopanego, Krynicy, Jastarni,
Gdzie gra koroną drzew stuletni bór
I na jazz-bandzie grają ludzie czarni.
Pani wróciła i świeżością tchnie,
Pani wróciła z uśmiechem na twarzy
Stamtąd, gdzie słońce zdrowie ludziom śle,
Gdy spoczywają wygodnie na plaży.
Nie wie, co letni na asfalcie znój,
Ani co suknia kurzem wyniszczona
Wróciła, wspomnień słodkich wioząc rój
I najmodniejszą figurę charlestona.
Pani ma wiotki i wytworny stan,
Bo pani modę i dyjetę ceni.
Na panią czeka syn, córka i pan
I puste wnętrze mężowskiej kieszeni.
Czartoryski Adam Jerzy Promyk słońca
Niejeden pan, bardziej dojrzały,
by nie powiedzieć o nim, stary,
problem mieć może, duży, mały
z tym, aby z Panią być do pary.
By z Panią w jednej żyć przestrzeni.
Jedna jest Pani, druga Pana.
Choć każde z nich się wolnym mieni,
każda z tych osób ... uwikłana.
Lata stworzyły różne wątki,
przyzwyczajenia, charaktery,
rodziny, bliskich i majątki ...
Zmieni to zamysł, nawet szczery?
Są meble, stroje, bibeloty
i towarzystwa ... i maniery ...
Czas odpoczynku, czas roboty ...
Zmieni to zamysł, nawet szczery?
Różne są też upodobania.
Więc pytam znów, nie bez kozery,
bo ten się problem wciąż wyłania:
wystarczy zamysł, nawet szczery?
Myślę, że jeszcze czegoś trzeba,
by zbliżyć sobie dwoje ludzi ...
Coś, co jak wspólna kromka chleba
zapachem swym sympatię budzi.
Ta kromka w bochen się rozrasta,
gdy stół ich łączy, a nie dzieli.
Przy nim mężczyzna i niewiasta
posilą wspólnie się, jak chcieli.
Może im razem będzie miło,
dotykać ciepłych swoich dłoni ...
Może też tak, by się zdarzyło,
że dawna młodość ich dogoni.
Z radością w oczy spojrzą, szczerze
... duszę przez oczy się wyraża ...
Chciałbym pozostać w takiej wierze,
że im się wspólna przestrzeń stwarza.
By znaleźć się w przestrzeni wspólnej,
to tak naprawdę wiele trzeba
mieć akceptacji obopólnej,
ciepła, uczucia ... kropli nieba.
By zyskać wspólne życie razem
z uczuciem świeżym, aż do końca,
ciesząc się piękna dnia obrazem,
uśmiech potrzebny ... promyk słońca.
by nie powiedzieć o nim, stary,
problem mieć może, duży, mały
z tym, aby z Panią być do pary.
By z Panią w jednej żyć przestrzeni.
Jedna jest Pani, druga Pana.
Choć każde z nich się wolnym mieni,
każda z tych osób ... uwikłana.
Lata stworzyły różne wątki,
przyzwyczajenia, charaktery,
rodziny, bliskich i majątki ...
Zmieni to zamysł, nawet szczery?
Są meble, stroje, bibeloty
i towarzystwa ... i maniery ...
Czas odpoczynku, czas roboty ...
Zmieni to zamysł, nawet szczery?
Różne są też upodobania.
Więc pytam znów, nie bez kozery,
bo ten się problem wciąż wyłania:
wystarczy zamysł, nawet szczery?
Myślę, że jeszcze czegoś trzeba,
by zbliżyć sobie dwoje ludzi ...
Coś, co jak wspólna kromka chleba
zapachem swym sympatię budzi.
Ta kromka w bochen się rozrasta,
gdy stół ich łączy, a nie dzieli.
Przy nim mężczyzna i niewiasta
posilą wspólnie się, jak chcieli.
Może im razem będzie miło,
dotykać ciepłych swoich dłoni ...
Może też tak, by się zdarzyło,
że dawna młodość ich dogoni.
Z radością w oczy spojrzą, szczerze
... duszę przez oczy się wyraża ...
Chciałbym pozostać w takiej wierze,
że im się wspólna przestrzeń stwarza.
By znaleźć się w przestrzeni wspólnej,
to tak naprawdę wiele trzeba
mieć akceptacji obopólnej,
ciepła, uczucia ... kropli nieba.
By zyskać wspólne życie razem
z uczuciem świeżym, aż do końca,
ciesząc się piękna dnia obrazem,
uśmiech potrzebny ... promyk słońca.