
Jan
Brzechwa
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Brzechwa Jan Wieczór (Usypiaj...
Usypiają ludzkie dzieje
Zmierzchem byle jakim,
Wieczór w niebie wilgotnieje
Pachnąc tatarakiem.
Aniołowie młodym gajom
Rozczesują liście,
Wszyscy święci przebierają
Różańce perliście.
A to tylko gwiazdy pierwsze
Świtają w błękitach -
Bóg o ludziach pisze wiersze,
Których nikt nie czyta.
Zmierzchem byle jakim,
Wieczór w niebie wilgotnieje
Pachnąc tatarakiem.
Aniołowie młodym gajom
Rozczesują liście,
Wszyscy święci przebierają
Różańce perliście.
A to tylko gwiazdy pierwsze
Świtają w błękitach -
Bóg o ludziach pisze wiersze,
Których nikt nie czyta.
Brzechwa Jan Humoreska
Przeleciała majowa burza,
Jeszcze wzdycha z cicha z daleka,
Z wielkiej burzy - mała kałuża,
Tak jak łzy po śmierci człowieka.
I już deszcz na szybach nie brzęczy,
I już nie drga na liściach trwoga,
Tylko tryska półkolem tęczy
Neonowa reklama Boga.
Jeszcze wzdycha z cicha z daleka,
Z wielkiej burzy - mała kałuża,
Tak jak łzy po śmierci człowieka.
I już deszcz na szybach nie brzęczy,
I już nie drga na liściach trwoga,
Tylko tryska półkolem tęczy
Neonowa reklama Boga.
Brzechwa Jan Dym
Posłuszny wiecznym bogom i niedorzecznym grobom,
Powierzam ciszy nocnej mój bezowocny znój,
Lecz choćby każdy powrót był grobem i żałobą,
Ja zawsze będę z tobą i zawsze będę twój.
Znużony - odpoczywam, umarły - nie odżywam,
Kamienną głową kruszę kamienny ciężar brył,
Na wznak rozparty leżę i spływa ze mnie grzywa,
I świadczy cała siwa, żem jeszcze w grobie żył.
Na wydłużonych palcach rogowe, żółte szpony
Wpijają się bezwiednie i bezboleśnie w mrok
I leżę tak uśpiony, bezwiednie wydłużony,
Od ciebie oddalony sam nie wiem który rok.
Tu lata się nie dłużą, tu lata nic nie wróżą
I nic, i nic nie znaczą, i wcale nie ma lat,
Podziemna wieczność ciemna przepływa czarną burzą
I grobom pozostawia swój czarny mrok i czad.
Gdy wiatr październikowy uderzy po kominach
I z pieca twego buchnie w poduszki duszny dym,
Ty wiedz, że w tych godzinach mój powrót się zaczyna,
że gdy cię czad udusi, ja właśnie będę w nim.
Powierzam ciszy nocnej mój bezowocny znój,
Lecz choćby każdy powrót był grobem i żałobą,
Ja zawsze będę z tobą i zawsze będę twój.
Znużony - odpoczywam, umarły - nie odżywam,
Kamienną głową kruszę kamienny ciężar brył,
Na wznak rozparty leżę i spływa ze mnie grzywa,
I świadczy cała siwa, żem jeszcze w grobie żył.
Na wydłużonych palcach rogowe, żółte szpony
Wpijają się bezwiednie i bezboleśnie w mrok
I leżę tak uśpiony, bezwiednie wydłużony,
Od ciebie oddalony sam nie wiem który rok.
Tu lata się nie dłużą, tu lata nic nie wróżą
I nic, i nic nie znaczą, i wcale nie ma lat,
Podziemna wieczność ciemna przepływa czarną burzą
I grobom pozostawia swój czarny mrok i czad.
Gdy wiatr październikowy uderzy po kominach
I z pieca twego buchnie w poduszki duszny dym,
Ty wiedz, że w tych godzinach mój powrót się zaczyna,
że gdy cię czad udusi, ja właśnie będę w nim.
Brzechwa Jan Uroki
Do czterech dróg rozstajnych, w ziół wonne panowanie,
W traw senne panowanie przybyłem niespodzianie
I z szyi zdjąłem łańcuch, i z palca pierścień zdjąłem,
I księżyc posypałem szafranem i popiołem.
Już czuję tylko obłęd, już widzę tylko klęskę -
Zdejm ze mnie swe uroki, uroki czarnoksięskie!
Po sennej trawie pełzam, w pachnących ziołach węszę,
Zgaduję cię podobną wiatrowi i czeremsze,
I jestem twoich czarów i twej przemocy świadom,
Ach, wypuść mnie z niewoli i ocal przed zagładą!
Znam słowa niedostępne, dla ludzi niedorzeczne,
Znam święte amulety i tajemnice wieczne,
Mam księgi Wielkich Magów nie znane dziś nikomu,
I wszystko to przyniosę pod próg twojego domu,
I dam ci serce chore i moje łzy niemęskie,
Zdejm tylko swe uroki, uroki czarnoksięske!
Czerwoną kredą piszę twe imię na obłokach,
A noc jest taka ciemna i gęsta, i głęboka,
A ziemia taka ciepła, a trawa taka gorzka,
I skaczą po gałęziach oczy leśnego bożka.
Już jestem twoich czarów i twej przemocy świadom,
Ach, wypuść mnie z niewoli i ocal przed zagładą!
Sąsiednie drzewa szumią i wiatr zamiata drogę,
Odchodzę, lecz na drodze odnaleźć się nie mogę.
Noc mija, niebo świta, ja cały w niebie stoję,
Na trawie leży ciało nie moje i nie twoje.
W traw senne panowanie przybyłem niespodzianie
I z szyi zdjąłem łańcuch, i z palca pierścień zdjąłem,
I księżyc posypałem szafranem i popiołem.
Już czuję tylko obłęd, już widzę tylko klęskę -
Zdejm ze mnie swe uroki, uroki czarnoksięskie!
Po sennej trawie pełzam, w pachnących ziołach węszę,
Zgaduję cię podobną wiatrowi i czeremsze,
I jestem twoich czarów i twej przemocy świadom,
Ach, wypuść mnie z niewoli i ocal przed zagładą!
Znam słowa niedostępne, dla ludzi niedorzeczne,
Znam święte amulety i tajemnice wieczne,
Mam księgi Wielkich Magów nie znane dziś nikomu,
I wszystko to przyniosę pod próg twojego domu,
I dam ci serce chore i moje łzy niemęskie,
Zdejm tylko swe uroki, uroki czarnoksięske!
Czerwoną kredą piszę twe imię na obłokach,
A noc jest taka ciemna i gęsta, i głęboka,
A ziemia taka ciepła, a trawa taka gorzka,
I skaczą po gałęziach oczy leśnego bożka.
Już jestem twoich czarów i twej przemocy świadom,
Ach, wypuść mnie z niewoli i ocal przed zagładą!
Sąsiednie drzewa szumią i wiatr zamiata drogę,
Odchodzę, lecz na drodze odnaleźć się nie mogę.
Noc mija, niebo świta, ja cały w niebie stoję,
Na trawie leży ciało nie moje i nie twoje.