Wiersze znanych
Sortuj według:
Baliński Stanisław Los
Szedl spozniony romantyk. Niosl walizke z wierszami.
Walizka mu sie rozsypala
I wszystkie wiersze wypadly...
Wiatr je rozniosl, mgla je rozszlochala
Atmosferyczna kurzawa -
Wiersze buntu przeciw sobie i swiatu,
Wiersze wyznan z kwiatami i bez kwiatow,
Wiersze, ktore mialy byc slawa,
Kiedys heroiczine, dzis przeklete,
Kiedys proste, dzis niepojete...
Rozsypalo sie wszystko, rozwialo
I przepadlo, jak bijaca w zycie
Przekora.
Byl zmierzch, a nazajutrz o swicie
Ostala sie na drodze jedna, jedyna
Ocalona metafora:
Byla w ksztalcie liliowej galazki
Bzu, spiacego na listkach zieleni.
Ktos ja znalazl. Schowal do kieszeni.
Walizka mu sie rozsypala
I wszystkie wiersze wypadly...
Wiatr je rozniosl, mgla je rozszlochala
Atmosferyczna kurzawa -
Wiersze buntu przeciw sobie i swiatu,
Wiersze wyznan z kwiatami i bez kwiatow,
Wiersze, ktore mialy byc slawa,
Kiedys heroiczine, dzis przeklete,
Kiedys proste, dzis niepojete...
Rozsypalo sie wszystko, rozwialo
I przepadlo, jak bijaca w zycie
Przekora.
Byl zmierzch, a nazajutrz o swicie
Ostala sie na drodze jedna, jedyna
Ocalona metafora:
Byla w ksztalcie liliowej galazki
Bzu, spiacego na listkach zieleni.
Ktos ja znalazl. Schowal do kieszeni.
Buczkówna Mieczysława Z dotknięcia
Boisz się -- odetchnąć głębiej
Boję się pomyśleć głębiej
By nie zburzyć zbudowanej na milczeniu
Z cienia spojrzeń o
I świateł uśmiechów
Wzajemności
Twój szalik w rękawie płaszcza
Jak wiosenna rzeka
Lecz twój pędzel do golenia
Otwiera w lustrze
Las zimowy
Boję się pomyśleć głębiej
By nie zburzyć zbudowanej na milczeniu
Z cienia spojrzeń o
I świateł uśmiechów
Wzajemności
Twój szalik w rękawie płaszcza
Jak wiosenna rzeka
Lecz twój pędzel do golenia
Otwiera w lustrze
Las zimowy
Biernacki Mikołaj Nie obiecuję Ci ...
Nie obiecuję Ci wiele,
bo tyle to prawie nic.
Najwyżej wiosenną zieleń,
najwyżej pogodne dni.
Najwyżej uśmiech na twarzy
i dłoń w potrzebie.
Nie obiecuję Ci wiele,
bo tylko po prostu siebie.
bo tyle to prawie nic.
Najwyżej wiosenną zieleń,
najwyżej pogodne dni.
Najwyżej uśmiech na twarzy
i dłoń w potrzebie.
Nie obiecuję Ci wiele,
bo tylko po prostu siebie.
Bellon Wojciech Sad
Siostrze Masi
W moim mieście wyrąbali sady
Ciągnące się szeroko hen aż po Zdrój
W moim mieście wyrąbali sady
Pachnące wiosenną zamiecią
Lata owocem dojrzałym
Sad
W moim mieście wyrąbali sady
I nieważne kto wyrąbał
Ważny jest fakt
Sad
W moim mieście wyrąbali sady
Z dawien zwane od ich właścicieli mian
W moim mieście wyrąbali sady
Jesiennym się dymem snujące
I śniegiem jak ule w pasiece
Sad
W moim mieście wyrąbali sady
I nieważne kto wyrąbał
Ważny jest fakt
Sad
Nie pozostały nawet kikuty drzew
Ni cień ani trawy
Tylko pole które resztkę promieni żarło
By wzrósł siew
Tylko twarze domów twarze
Wpatrzone oknami w miejsce gdzie trwał
Obcy zupełnie im obcy świat
Sad
Kolejka od czwartej nad ranem
Ten spod piątki jak zwykle pijany
że też żona na niego nie bluźni
Ty na obiad jak zwykle się spóźnisz
Dziecko spać chce balanga na górze
Ileż można wytrzymać tak dłużej
Ileż można wytrzymać tak dłużej
Ileż można wytrzymać tak dłużej
----------------------------------------
----------------------------------------
----------------------------------------
W naszym mieście wyrąbali sady
Więc stwórzmy sad własny po horyzont aż
W naszym mieście wyrąbali sady
Więc spłodźmy go w znoju miłości
Niech drzewa jak dzieci wnuki przyniosą nam
Te niech płyną niech lecą
Z nadzieją że gdzieś na nie czeka świat
My zaś w oknach smutnych swych bloków
Chusteczki podnieśmy by machać im w ślad
W naszym mieście wyrąbali sady
I nie ważne kto wyrąbał
Bo ważny jest fakt
że w nas trwa
że w nas trwa
że w nas trwa
SAD
W moim mieście wyrąbali sady
Ciągnące się szeroko hen aż po Zdrój
W moim mieście wyrąbali sady
Pachnące wiosenną zamiecią
Lata owocem dojrzałym
Sad
W moim mieście wyrąbali sady
I nieważne kto wyrąbał
Ważny jest fakt
Sad
W moim mieście wyrąbali sady
Z dawien zwane od ich właścicieli mian
W moim mieście wyrąbali sady
Jesiennym się dymem snujące
I śniegiem jak ule w pasiece
Sad
W moim mieście wyrąbali sady
I nieważne kto wyrąbał
Ważny jest fakt
Sad
Nie pozostały nawet kikuty drzew
Ni cień ani trawy
Tylko pole które resztkę promieni żarło
By wzrósł siew
Tylko twarze domów twarze
Wpatrzone oknami w miejsce gdzie trwał
Obcy zupełnie im obcy świat
Sad
Kolejka od czwartej nad ranem
Ten spod piątki jak zwykle pijany
że też żona na niego nie bluźni
Ty na obiad jak zwykle się spóźnisz
Dziecko spać chce balanga na górze
Ileż można wytrzymać tak dłużej
Ileż można wytrzymać tak dłużej
Ileż można wytrzymać tak dłużej
----------------------------------------
----------------------------------------
----------------------------------------
W naszym mieście wyrąbali sady
Więc stwórzmy sad własny po horyzont aż
W naszym mieście wyrąbali sady
Więc spłodźmy go w znoju miłości
Niech drzewa jak dzieci wnuki przyniosą nam
Te niech płyną niech lecą
Z nadzieją że gdzieś na nie czeka świat
My zaś w oknach smutnych swych bloków
Chusteczki podnieśmy by machać im w ślad
W naszym mieście wyrąbali sady
I nie ważne kto wyrąbał
Bo ważny jest fakt
że w nas trwa
że w nas trwa
że w nas trwa
SAD