
Jan
Brzechwa
1970-01-01 - 1970-01-01
Sortuj według:
Brzechwa Jan Madonna
Klnę się życiem i śmiercią, klnę się Trójcą Świętą,
Ojcem, Synem i Duchem i męką dozgonną,
że cię wydrę, gadzino, pięciu sakramentom
I siedmiu grzechom głównym, i zrobię Madonną!
Zbuduję ci świątynię, żebyś mogła godnie
Jaśnieć ludzką urodą jak monstrancją złotą,
Z pięści moich uczynię dwie smolne pochodnie
I będę tobie świecił przeżarty tęsknotą.
Z mych łez niewypłakanych baldachim ci wzniosę
Zdobiony rubinami z krwi mojego serca,
Dumę moją podścielę pod twe nogi bose,
Ażeby je pieściła jak jedwab kobierca.
Ramiona twe okryję purpurą gorącą
Pożądań mych i łaknień, które ogień ziębi,
Obnażę twoje piersi, co mi rozum mącą,
I do warg mych wypuszczę jak parę gołębi.
Niewierne twoje biodra okręcę udręką
Mej zazdrości jak ciężkim łańcuchem ze srebra,
I uklęknę przed tobą z wyciągniętą ręką
Na to bym cię przeklinał, a nie abym żebrał.
Tym przekleństwem oczyszczę twoje grzeszne ciało,
I twoje serce podłe, i duszę nikczemną,
Aż staniesz się Madonną tak śnieżną, tak białą,
Jak Anioł, co po nocach rozpacza nade mną.
Ojcem, Synem i Duchem i męką dozgonną,
że cię wydrę, gadzino, pięciu sakramentom
I siedmiu grzechom głównym, i zrobię Madonną!
Zbuduję ci świątynię, żebyś mogła godnie
Jaśnieć ludzką urodą jak monstrancją złotą,
Z pięści moich uczynię dwie smolne pochodnie
I będę tobie świecił przeżarty tęsknotą.
Z mych łez niewypłakanych baldachim ci wzniosę
Zdobiony rubinami z krwi mojego serca,
Dumę moją podścielę pod twe nogi bose,
Ażeby je pieściła jak jedwab kobierca.
Ramiona twe okryję purpurą gorącą
Pożądań mych i łaknień, które ogień ziębi,
Obnażę twoje piersi, co mi rozum mącą,
I do warg mych wypuszczę jak parę gołębi.
Niewierne twoje biodra okręcę udręką
Mej zazdrości jak ciężkim łańcuchem ze srebra,
I uklęknę przed tobą z wyciągniętą ręką
Na to bym cię przeklinał, a nie abym żebrał.
Tym przekleństwem oczyszczę twoje grzeszne ciało,
I twoje serce podłe, i duszę nikczemną,
Aż staniesz się Madonną tak śnieżną, tak białą,
Jak Anioł, co po nocach rozpacza nade mną.
Brzechwa Jan Przebaczenie
Kiedy dusza twa przyjdzie w obczyznę bożą,
Aniołowie jedwabiści księgę otworzą.
I położą ją przed Bogiem na srebrnej chmurze
I rozwidnią całe niebo burzą w purpurze.
Bóg nad księgą się zamyśli, a w owej księdze
Będą duszy twej spisane cienie i nędze,
Twoje winy, twoje grzechy i twoje zmazy,
Ciosy, które mi zadałaś po tysiąc razy.
Bóg nad księgą się zamyśli, potrząśnie głową
I uderzy twardą pięścią w chmurę gradową,
Tupnie groźnie jedną nogą, a potem drugą,
Aż się cały świat zamroczy ciemną szarugą.
Wtedy dwaj archaniołowie wielce strwożeni
Wyprowadzą twoją duszę z gromady cieni,
I postawią przed obliczem groźnego Boga,
Aż struchlejesz po wsze czasy, duszo uboga.
Bóg zawoła wniebogłosy wpośród niebiosów:
"Cóżeś, duszo, uczyniła ze swego losu?!
Zamiast szukać wniebowzięcia na gwiezdnych szlakach,
Podeptałaś i zabiłaś mego śpiewaka!
Niechaj otchłań cię pochłonie mroczna i ciemna,
Bądź na wieki potępiona, duszo nikczemna!"
Brama niebios się zatrzaśnie z jękiem i zgrzytem
I rozlegnie się żałobny psalm pod błękitem...
Wtedy ja na twarz upadnę przed bożym tronem:
"Boże, zmiłuj się nad żalem nieutulonym!
Choć zabiła mnie za życia, jam jej przebaczył,
Czemu miałbym po raz wtóry zginąć z rozpaczy?
Za jej dłonie, za jej stopy, za jej uśmiechy,
Wybacz, Boże miłosierny, śmiertelne grzechy!"
Bóg odpowie przebierając znaki zodiaku:
"Weź ją sobie w imię boże, biedny śpiewaku!"
Zejdę wtenczas po twą duszę, na dno czeluści,
Anioł-klucznik nas do nieba z powrotem wpuści,
A ja będę niósł na rękach duszy twej brzemię
I przeżegnam ją od nieba po samą ziemię,
I ułożę na obłoku w cichej ustroni
I jak dotąd będę wiernie modlił się do niej.
Brzechwa Jan Zazdrość (Nie u...
Nie umiem gryźć łańcuchów ni pięścią gwoździ wbijać!
Bóg stworzył mnie obłokiem, co mija, aby mijać.
Niech biją w moje serce spocone, ciężkie pięści!
Ja wiem, że się obłokom na ziemi nie poszczęści.
Kochanko pełna zdrady, trwaj zwiewnie i anielsko,
Gdy na twe łono spadnie spocone, ciężkie cielsko!
Obudzisz się, struchlejesz i będzie mrok na ziemi,
I będziesz się modliła wargami zbielałemi,
By Bóg się ulitował i w niebie swym wysokim
Dla ciebie obłok znalazł i nakrył tym obłokiem.
Bóg właśnie mnie wybierze i wyodrębni z mroków,
I spadnie na twe ciało rzęsisty płacz obłoków...
Obudzisz się, struchlejesz, po kościach śmierć zachrzęści,
I gwóźdź do twojej trumny wbiją spocone pięści.
Bóg stworzył mnie obłokiem, co mija, aby mijać.
Niech biją w moje serce spocone, ciężkie pięści!
Ja wiem, że się obłokom na ziemi nie poszczęści.
Kochanko pełna zdrady, trwaj zwiewnie i anielsko,
Gdy na twe łono spadnie spocone, ciężkie cielsko!
Obudzisz się, struchlejesz i będzie mrok na ziemi,
I będziesz się modliła wargami zbielałemi,
By Bóg się ulitował i w niebie swym wysokim
Dla ciebie obłok znalazł i nakrył tym obłokiem.
Bóg właśnie mnie wybierze i wyodrębni z mroków,
I spadnie na twe ciało rzęsisty płacz obłoków...
Obudzisz się, struchlejesz, po kościach śmierć zachrzęści,
I gwóźdź do twojej trumny wbiją spocone pięści.
Brzechwa Jan żona
Chciałbym mieć żonę z drewna,
żeby nie była gniewna
I ze mną nieszczęśliwa.
Siedziałbym przy tym drewnie
I śpiewał sobie rzewnie
O tym, czego nie bywa.
żeby nie była gniewna
I ze mną nieszczęśliwa.
Siedziałbym przy tym drewnie
I śpiewał sobie rzewnie
O tym, czego nie bywa.